Gabinet, w którym się znalazłam, był duży i
wyjątkowo nie przeszklony. Najwyraźniej dyrektorzy, w przeciwieństwie do
szarych pracowników, mieli jednak prawo do odrobiny prywatności. W gabinecie
panował idealny porządek i jakoś nie miałam wątpliwości, że to Marcus o niego
dbał. Wyglądał zresztą na bardzo uporządkowanego faceta: z tymi idealnie
zaczesanymi włosami, idealnie zawiązanym krawatem i koszulą dobraną pod kolor.
Jego biurko nie było zawalone papierami; znajdował się na niej jedynie notebook
i dwie osobne przegródki z dokumentami. Nawet nie mogłam się domyślać, co
znajdowało się w stalowych szafach stojących pod jedną ze ścian, bo wszystkie
były pozamykane na cztery spusty i nie wystawał z nich ani jeden papier.
Ostrożnie zamknęłam za sobą drzwi i spojrzałam
na Marcusa. Wydawało mi się, że panowałam nad wyrazem twarzy, ale najwyraźniej
jednak nie do końca, skoro od razu rozpoznał, że coś było nie tak. A może
domyślił się po samym fakcie mojej wizyty?
– Usiądź, Amanda. Porozmawiajmy – rzucił
protekcjonalnie, wstając od biurka i zapinając marynarkę. Wskazał mi krzesło
naprzeciwko, a ja nawet zrobiłam kilka kroków w jego stronę, ale zatrzymałam
się w połowie i założyłam ramiona na piersi.
– Nie zamierzam zostawać tu na tyle długo, żeby
się rozsiadać – prychnęłam. – A teraz, skoro już się przyznałeś, chcę usłyszeć
wyjaśnienia. Co wiesz… Dlaczego milczałeś? Co w ogóle…
Umilkłam, nie bardzo wiedząc, jak sformułować
kolejne pytanie. Nie wiedziałam przecież, ile on wiedział i jak wiele mogłam
przed nim odsłonić. Najwyraźniej grał w jakąś idiotyczną, pokręconą gierkę,
skoro czekał, aż sama czegoś się o nim dowiem, zanim cokolwiek mi wyjawi.
I jeszcze ten prywatny detektyw… Serio, nie
wiedziałam nawet, o co pytać najpierw. Było przecież tyle rzeczy, których
chciałam się od niego dowiedzieć, a znając nieco stosunek Marcusa do mnie,
wątpiłam, by przyszło mi to łatwo i przyjemnie!
– A co myślałaś? – prychnął, rzucając mi
niezadowolone spojrzenie; nie próbował jednak dłużej mnie namawiać, żebym
jednak usiadła. – Masz amnezję, do diabła! Nie uwierzyłabyś w ani jedno moje
słowo, może nie tak? Josh od początku powiedział ci, że za sobą nie przepadamy,
i to jest święta prawda! Może i mieliśmy przelotny romans, ale to nie…
Reszta zdania utonęła w nagłym szumie, gdy po
tych ostatnich słowach krew napłynęła mi do głowy, ale tyle mi wystarczyło.
Marcus nadal coś tam krzyczał, ale ja potrafiłam tylko wpatrywać się w niego z
niedowierzaniem, szeroko otwartymi oczami, siłą powstrzymując się, żeby nie
otworzyć i ust.
Romans? Romans?! Marcus twierdził, że mieliśmy
ROMANS?!
Przecież… Nie. To nie było możliwe. My się nie
znosiliśmy, poza tym Amada Griffin nigdy nie zrobiłaby czegoś takiego! Nie
miałam oczywiście na myśli sypiania z kimś bez związanych z tym głębszych
uczuć, a raczej możliwość narażenia na szwank misji, którą podobno miałam do
przeprowadzenia w Nowym Jorku. Musiałam być z Joshem, nie wiedziałam, po co,
ale najwyraźniej po coś, więc zdradzanie go byłoby niczym strzał w kolano. Nie,
to zupełnie nie trzymało się kupy, a słowa Marcusa musiały być kolejną gierką,
której po prostu jeszcze nie rozumiałam. On kłamał, to nie mogła być prawda,
koniec, kropka!
– Że co?! – wyrzuciłam z siebie niezbyt
inteligentnie. Marcus zamarł w impecie, z którym wyrzucał z siebie słowa, na
chwilę zamilkł, po czym zapytał niepewnie:
– Co znaczy to „że co”?
– O czym ty, do cholery, mówisz?! – wykrzyknęłam
nieco histerycznie. I nawet wyjątkowo nie udawałam. – My nie mieliśmy ze sobą
romansu, nie, nie ma mowy! Okłamujesz mnie znowu, chcesz mi namieszać w głowie,
to wszystko!
– Okłamuję cię? Słonko, to ty przyszłaś do mnie
rozmawiać o czymś ważnym, prawda? Założyłem, że ta mina oznacza, że wreszcie
się dowiedziałaś…
– O prywatnym detektywie, do diabła! –
przerwałam mu, robiąc krok do tyłu, gdy chciał do mnie podejść. Widząc to,
skrzywił się i zatrzymał w miejscu. – Złapałam prywatnego detektywa, Rydera,
twojego kumpla. Powiedział mi, że ktoś wynajął go, żeby mnie śledził, i że ten
ktoś załatwił to przez ciebie!
Przez moment Marcus milczał, a z jego twarzy nie
dało się nic wyczytać. W innych okolicznościach uznałabym, że musiał brać
korepetycje u Ryana, ale teraz nie wydawało mi się to już takie zabawne. W ogóle
przestało mi być do śmiechu.
Nie mogłam mieć romansu z
Marcusem, prawda? Nie zrobiłabym tego przecież. Nawet nie Joshowi, ale sobie i
Dylan!
– Ach, o to chodziło – mruknął w końcu, nieco
spuszczając z tonu. – Ryder, no tak, mogłem się domyślić. Musisz wiedzieć, że
odradzałem Joshowi ten pomysł, ale on się uparł.
– Joshowi? – podchwyciłam. – Więc to
rzeczywiście on go wynajął?
– No oczywiście, a myślałaś, że kto? Ja? –
prychnął, wzruszając ramionami. – Josh jest ślepy i głuchy, jeśli o ciebie
chodzi, słonko. Odradzałem mu ten krok, bo lepiej od niego wiem, jakie z ciebie
ziółko, i przypuszczałem, że coś takiego może się stać. Gdybym tylko od razu o
tym pomyślał…
– Nie powiedziałbyś czegoś, czego nie chciałeś
powiedzieć – dokończyłam za niego nieco mściwie. – Zostawmy na chwilę temat
Rydera i Josha. Chcę wiedzieć, co miałeś na myśli, mówiąc, że mieliśmy romans.
Marcus rzucił mi dziwne spojrzenie. No dobrze,
nawet mu się nie dziwiłam, w końcu trochę niefortunnie sformułowałam to pytanie.
– Nie wiesz, co to znaczy? Może ci pokażę,
słonko? – Zrobił kolejny krok w moją stronę, na co zareagowałam atakiem paniki.
A przynajmniej czymś, co w wykonaniu Amandy Griffin mogłoby zasługiwać na takie
miano. Marcus chyba dostrzegł to w moich oczach, bo po chwili dodał: – Co się dzieje?
Chyba nie powiesz, że się mnie boisz?
Ten drwiący ton całkowicie wyprowadzał mnie z
równowagi. Miałam ochotę rzucić się na niego i wydrapać mu oczy, a
powstrzymywały mnie przed tym wyłącznie resztki rozsądku. Musiałam dowiedzieć
się wszystkiego, musiałam zrozumieć, o czym on właściwie mówił i dlaczego tak
sobie ze mną pogrywał! Musiałam…
Sama nie byłam pewna, co musiałam, ale coś na
pewno.
– Oczywiście, że się ciebie nie boję! –
prychnęłam, próbując się uspokoić. – Raczej brzydzę.
– Brzydzisz się? To coś nowego! – zaśmiał się
ironicznie. – Wcześniej było ci ze mną bardzo przyjemnie, słonko.
– Przestań do mnie tak mówić! – Tym razem to ja
zrobiłam krok do przodu, za to Marcus nie ruszył się z miejsca, obserwując mnie
roziskrzonym wzrokiem. Boże, to była jakaś paranoja! Zdecydowanie musiałam
wziąć się w garść. – I przestań mnie okłamywać. Wiem, że nie mieliśmy żadnego
cholernego romansu!
– Ach tak? – zainteresował się uprzejmie. – A
niby po czym to wiesz, słonko?
Zacisnęłam wargi, próbując zignorować sposób, w
jaki się do mnie zwracał, chociaż (a może właśnie dlatego) doskonale wiedział,
że mnie to denerwowało.
– Bo gdybyśmy rzeczywiście mieli romans, Josh
już dawno by o tym wiedział – odparłam jednak zaskakująco trzeźwo. – Nie
znosisz mnie i zrobiłbyś wszystko, żebyśmy się rozstali. Taka wiadomość… To
byłaby w twoich rękach tykająca bomba! A nawet bomba, która już wybuchła.
Natychmiast powiedziałbyś o tym Joshowi!
– A skąd wiesz, że tego nie zrobiłem?
Otworzyłam usta, ale nie bardzo wiedziałam, co
odpowiedzieć. Wyobraziłam sobie Josha, który dowiaduje się o czymś takim. A
jeżeli o to też kłóciliśmy się przed moim wypadkiem? Jeżeli Josh mi wybaczył,
uznał, że i tak mnie kocha? Czy to w ogóle byłoby możliwe? Czy wtedy
rzeczywiście mógłby nie wspominać o tym po wypadku?
Ale wtedy próbowałby mnie jakoś separować od
Marcusa albo przynajmniej przestałby być taki ufny. Na pewno zauważyłabym, że
coś było nie tak. Nie, to nie było możliwe…
– Nie zrobiłeś tego – zaprzeczyłam stanowczo. –
Na pewno nie powiedziałeś o niczym Joshowi, więc jedyny wniosek, to że nie
miałeś o czym.
Marcus obszedł biurko i rozparł się w swoim
skórzanym fotelu, cały czas nie spuszczając ze mnie wzroku. Niedbałym gestem
rozpiął marynarkę, a ja pomyślałam, że usiadł chyba tylko po to, żebym poczuła
się niezręcznie. Właśnie taki efekt bowiem udało mu się osiągnąć.
– Wiesz, jesteś naprawdę inteligentna – zauważył
z lekkim zdziwieniem. – Zauważyłem to już wcześniej i kiedy zaczęłaś spotykać
się z Joshem, wzbudziło to moje podejrzenia, bo on traktuje cię tak…
protekcjonalnie. Jak naiwną, głupią blondynkę. Nawiasem mówiąc, ciekawy kolor
włosów. Manifestujesz w ten sposób swoją inteligencję?
– Słuchaj, nie wiem, o co ci chodzi, ale jeśli
nie zaczniesz wyjaśniać wszystkiego natychmiast, to wychodzę.
– Wyjdziesz, nie uzyskawszy wyjaśnień? Akurat –
prychnął z pobłażaniem i, niestety, miał rację. Tylko skąd wiedział?! – Dobrze, więc nie powiedziałem Joshowi. Nie
powiedziałem, bo uznałem, że nic na tym nie zyskam. On i tak uwierzyłby tobie,
a nie mnie, bo wie, że za sobą nie przepadamy i że chciałbym cię przegonić.
Poza tym, na twoją obronę mogę dodać, że spotykaliśmy się, zanim poznałaś
Josha.
– Jak to… zanim? To jak sie poznaliśmy? – Ze
zdziwienia zamrugałam oczami. Marcus wzruszył ramionami.
– W barze. Niedaleko klubu fitness, w którym
pracujesz, należałoby dodać, a do którego ja sam chodzę razem z Joshem, więc
nie do końca był to przypadek. Spotkaliśmy się, byliśmy na paru randkach,
przespaliśmy się ze sobą, a potem ty zniknęłaś niczym kamfora, tylko po to,
żeby wkrótce odnaleźć się jako nowa dziewczyna Josha. Co miałem wtedy sobie
pomyśleć? To jasne, że siedziałem cicho. I tak by mi nie uwierzył.
Cholera. Do diabła. Jedna rzecz nie podobała mi
się w tej historii i nie chodziło o to, że Marcus kręcił. Wręcz przeciwnie,
jego słowa zaskakująco trzymały się kupy.
To było przecież możliwe, że zanim zabrałam się
za Josha, postanowiłam w jakiś sposób czegoś się o nim dowiedzieć. A jak
mogłabym lepiej przyjrzeć mu się z pewnej odległości, jeśli nie z perspektywy jego
najlepszego przyjaciela? Byłam pewna, że nawet jeśli Marcus mówił prawdę, to na
tych naszych „randkach” na pewno sporo pytałam go o sprawy związane z firmą.
Tylko dlaczego w takim razie, na litość boską, poszłam z nim do łóżka?!
– Czyli twierdzisz, że to wszystko… było przed
Joshem? – zapytałam. Marcus kiwnął głową.
– Oczywiście. Wiesz, nie przyszłoby mi do głowy
podrywać dziewczynę przyjaciela, serio, Mandy. Nawet nie wiesz, jak się czułem,
kiedy potem zobaczyłem cię z Joshem! Próbowałem z tobą rozmawiać, ale ty
unikałaś mnie na wszelkie możliwe sposoby, a w dodatku w ogóle wydawałaś się
taka… inna. Jakbyś przy Joshu zamieniała się w zupełnie inną osobę. Stąd wiem,
że na pewno nie masz względem niego dobrych zamiarów!
No chyba byłam jakaś nienormalna. Po co miałabym
robić coś takiego, po co zostawiać świadka, który widział wyraźnie, kim
stawałam się przy Joshu? Przecież to jasne, że nie byłam wtedy sobą, nie byłam
Amandą Griffin, tylko Amandą Adams. Pewne różnice w zachowaniu musiały się
pojawić, jak również ogólne stępienie rozumu, przez które Josh cały czas
traktował mnie nieco pobłażliwie. Marcus nie był idiotą, musiał to zauważyć!
Frustracja w jego oczach powiedziała mi, że
mówił prawdę. Nie zmyślał tego, chyba że był najlepszym aktorem na świecie (zaraz
po mnie). Co więcej, po raz pierwszy miałam wrażenie, że zależało mu na czymś
więcej niż tylko na uratowaniu Josha przede mną. W jednej chwili wywietrzała mi
z głowy sprawa prywatnego detektywa i zdjęć z maila. Cholera. Wcale mi się to
nie podobało!
– Uważasz, że nie jestem szczera wobec Josha, bo
nie zachowuję się przy nim tak jak przy tobie? – prychnęłam. – Myślisz, że to
takie nienormalne, że nie zawsze zachowuję się tak samo?!
Jeszcze chwilę wcześniej miałam takie wrażenie,
jakbym coś przegapiła, jakbym o czymś zapomniała, nie zwróciła uwagi na coś, na
co powinnam. Zdążyłam jednak wykrzyczeć przynajmniej część tego, co
zamierzałam, zanim uświadomiłam sobie, o co chodziło, i zamilkłam. To było coś
poważnego… Coś, co powinno mi było podpowiedzieć, co było nie tak w moich
kontaktach z Marcusem.
– Że w jego obecności zachowujesz się jak
idiotka? Nie, to nie jest normalne! – zdążył wykrzyknąć, zanim mu przerwałam:
– Dlaczego nazwałeś mnie „Mandy”?
Po tych słowach w gabinecie na chwilę zapadła
cisza. Przyglądałam mu się w napięciu, czekając na odpowiedź, a brązowe oczy
Marcusa wyraźnie rzucały mi wyzwanie. Mówiły jasno, że on pierwszy nie spuści
wzroku. Czułam, że serce bije mi coraz szybciej, choć nie rozumiałam, dlaczego.
A wszystko przez faceta w garniturze po drugiej stronie biurka!
– Kwestia przyzwyczajenia. – Wzruszył ramionami.
Zmarszczyłam brwi.
– Nie rozumiem, co masz na myśli.
– Pozwoliłaś mi tak na siebie mówić – wyjaśnił
niechętnie. – Wtedy, kiedy się spotykaliśmy. Nie pamiętasz? Och, jasne, że nie.
Dopiero potem zauważyłem, że inni mówią na ciebie inaczej. Nie chciałem się
wyróżniać, żeby Josh nie domyślił się, że poznałem cię wcześniej.
Jezu. To mi się kompletnie nie mieściło w
głowie! Po pierwsze, Marcus jawił mi się do tej pory jako facet, który zrobiłby
wszystko, żeby Josh mnie zostawił. Nadal więc nie bardzo wierzyłam w
zapewnienia, że nie powiedział mu o nas. Po drugie zaś, spotykając się z
Marcusem, wyraźnie nie byłam Amandą Adams. Byłam Amandą Griffin!
Ale jakim cudem?!
– To się kompletnie nie trzyma kupy –
powiedziałam więc, zgodnie ze swoimi myślami. Drgnęłam nerwowo, gdy Marcus
ponownie podniósł się z fotela i podszedł w moją stronę. – Ty mnie nie znosisz,
jestem twoim wrogiem, zrobiłbyś wszystko,
żeby rozdzielić mnie z Joshem!
– A jak myślisz, dlaczego? – Jego głos zabrzmiał
podejrzanie miękko, gdy zrobił kolejne dwa kroki w moją stronę. Przestałam już
dbać o pozory i o tyle samo się cofnęłam.
– Bo nie chcesz, żebym z nim była! –
wykrzyknęłam.
– No właśnie – wtrącił z satysfakcją. Mętlik w
mojej głowie tylko się zwiększył.
– Ja nie to… nie to miałam na myśli – jęknęłam.
– Chodziło mi o to, że chcesz się mnie pozbyć z życia Josha. Gdybyśmy
kiedykolwiek się spotykali, powiedziałbyś mu o tym, nawet biorąc pod uwagę, że
może ci nie uwierzyć! Pewnie nawet pokazałbyś mu jakieś dowody, cokolwiek, nie
wiem! Myślisz, że możesz mi wmówić wszystko, bo jestem naiwną dziewczyną z
amnezją, która tylko marzy o tym, żeby odzyskać pamięć, ale nic z tego, nigdy w
to nie uwierzę! To nie jest… Auuu!
Przegapiłam moment, w którym Marcus znalazł się
za blisko, zbyt przejęta swoją przemową, i zorientowałam się, że znalazłam się
w niebezpieczeństwie dopiero wtedy, gdy chwycił mnie za rękę i do siebie
przyciągnął. Bardzo gwałtownie i bardzo blisko, aż wolną rękę musiałam oprzeć
mu na klatce piersiowej, żeby cała na niego nie wpaść. Czym prędzej tę rękę
cofnęłam, bo dotyk mężczyzny, który podobno był moim wrogiem, wcale nie był tak
nieprzyjemny, jak mogłabym się spodziewać.
Do diabła, o co w tym wszystkim chodziło?!
Szarpnęłam rękę, za którą mnie trzymał, ale nie puścił mnie, a nie chciałam na
nim używać żadnych gliniarskich sztuczek, bo i tak zdawał się wiedzieć o mnie
za wiele. Zagryzłam wargę, po czym podniosłam na niego niepewne spojrzenie.
– Masz bliznę na plecach, o, tu – wymamrotał
Marcus, pochylając się nade mną i wolną dłonią naciskając odpowiednie miejsce
tak nisko na moich plecach, że właściwie mogłabym go już oskarżyć o obmacywanie
mnie. – Mówiłaś, że to wypadek z dzieciństwa. Czy wiedziałbym to, gdybym nie
widział cię wcześniej nagiej?
Zadrżałam, słysząc te słowa. Ponownie
spróbowałam się oswobodzić, sądząc, że skoro skończył już swoją małą
demonstrację, puści mnie chętnie, ale Marcus tylko wzmocnił uścisk na mojej
ręce. Jego druga dłoń natomiast została w miejscu, które wcześniej pokazywała,
po czym mnie do niego przyciągnęła.
– Skoro to wiesz – syknęłam – to równie dobrze
mogłeś powiedzieć o tym Joshowi. Opowiedzieć mu o naszym romansie, żeby mnie
rzucił, a jako dowód podać… właśnie to.
– Może i mogłem – prychnął, wywracając oczami. –
Ale jaką miałbym z tego przyjemność? Jasne, że nie powinnaś być z Joshem,
powtarzałem ci to nie raz. Nie pasujecie do siebie. Jeśli chodzi ci o
pieniądze, równie dobrze mogłaś je wyciągnąć ode mnie. Nie widzę jednak innego
powodu, dla którego mielibyście być razem, więc wiem, że coś jest nie tak. To jednak nie jest wystarczający powód, by ranić was
oboje. A zwłaszcza Josha.
Nie byłam z nim dla pieniędzy, ale najwidoczniej
Marcus nie wiedział tak wiele, jak początkowo przypuszczałam. W końcu gdyby
miał jakieś pojęcie o Amandzie Griffin, rozumiałby też, dlaczego wciąż byłam z
Joshem.
Bliznę odkryłam już przy pierwszym prysznicu, bo
chociaż znajdowała się w takim miejscu, że naprawdę trudno było ją dostrzec, w
dotyku stanowiła jednak nieprzyjemne przełamanie gładkości skóry i nie sposób
było ją przeoczyć. Nie raz zastanawiałam się od tamtej pory, skąd mogła się na
moich plecach wziąć, ale nie dziwiła mnie specjalnie, wziąwszy pod uwagę
historię mojej rodziny. Nigdy jednak nie pomyślałam, że ktoś użyje jej niejako
przeciwko mnie.
– A Ryan? – Musiałam w końcu poruszyć ten temat.
Jasne, mogłam zapomnieć o nim na jakiś czas, ale najwyraźniej nic w mojej
głowie nigdy nie znikało na zawsze. Tematy wypływały w najbardziej
sprzyjających okolicznościach, bo przecież będąc tak blisko Marcusa, najlepiej
mogłam ocenić reakcję na jego twarzy.
Marcus zmarszczył brwi, spoglądając na mnie z
niezrozumieniem.
– Kto to jest Ryan? – zapytał.
– Josh ci nie mówił? – Zamrugałam oczami. Ze
szczerego zdziwienia, dodajmy, bo naprawdę nie spodziewałam się takiej reakcji
Marcusa. Wyglądało na to, że mówił szczerze, podpowiadały mi to wszystkie
szczegóły wyrazu jego twarzy. Zdziwienie w oczach było tak autentyczne, że
Marcus naprawdę musiałby być lepszym aktorem ode mnie, żeby to udawać.
– Nie… Gdy zdarzało nam się o tobie rozmawiać,
koncentrowaliśmy się głównie na kłótniach, czy masz względem niego dobre
zamiary. Ja nadal twierdzę, że nie, a Josh nadal twierdzi, że jestem zwyczajnie
zazdrosny. Więc kto to jest Ryan?
– Nikt, kto mógłby cię interesować. – Miałam co
do tego wątpliwości, ale nie zamierzałam się nimi dzielić z Marcusem. W końcu
on nadal chciał, żebym rozstała się z Joshem, nawet jeśli moje spojrzenie na
jego osobę trochę się zmieniło. Nieco. Odrobinę.
Jezu, to było kompletnie dziwaczne, wiedzieć, że
poszło się do łóżka z takim facetem i zupełnie tego nie pamiętać!
– Zdziwiłabyś się, co może mnie interesować,
słonko – mruknął Marcus, a mnie zrobiło się nagle podejrzanie gorąco. Ponownie
szarpnęłam ręką.
– Czy mógłbyś mnie, z łaski swojej, puścić? –
zapytałam cierpko. - Gdyby Josh tu teraz wszedł…
– …nie miałbym już wyjścia i musiałbym mu
powiedzieć o tym, co nas łączyło, prawda, słonko? – dokończył za mnie. W końcu,
choć widziałam, że niechętnie, wyswobodził moją rękę z uścisku, nie cofnął się
jednak nawet o krok, zmuszając do tego mnie. – A tego byś pewnie nie chciała.
Czegokolwiek chcesz od Josha, musisz wiedzieć, że nie pozwolę ci go skrzywdzić,
Mandy.
– Nie mów tak do mnie – warknęłam. – Nie wolno
ci…
– Nie próbuj mi niczego zabraniać, Mandy, bo to
nie zadziała – przerwał mi protekcjonalnie. – Ciekawi mnie po prostu, czy ten Ryan
jest twoją kolejną ofiarą. Może dla ciebie to normalka, takie uwodzenie facetów
i wyciąganie od nich kasy? Może tak naprawdę właśnie w ten sposób zarabiasz na
życie, co?
– Jeśli jeszcze raz porównasz mnie do
sekretarki…
– Ach, nie, teraz myślę, że jesteś od nich o
wiele inteligentniejsza – prychnął. – I nie wiem jeszcze, o co ci chodzi, ale
dowiem się, zobaczysz.
Przełknęłam ślinę i zrobiłam jeszcze dwa kroki
do tyłu. Niee… Wcale mi się to nie podobało. Ani trochę. Zazwyczaj (a
przynajmniej na tyle, na ile się znałam) takie groźby nie robiły na mnie
żadnego wrażenia, ale w wykonaniu Marcusa brzmiały po prostu tak…
prawdopodobnie. I nieuchronnie. Brzmiały tak, jakby nie były obliczone jedynie
na wywołanie efektu, na wystraszenie mnie, ale jakby były manifestacją jego
faktycznie powziętego postanowienia.
Przez moment miałam wrażenie, że Marcus nie
chciał, żebym była z Joshem, bo faktycznie był zazdrosny. Nie o Josha, ale o
mnie. Po jego ostatnich słowach wyzbyłam się jednak tego idiotycznego
przekonania. Nie, Marcus nadal widział we mnie wroga. Nadal nie rozumiał,
dlaczego związałam się z Joshem i chciał to wyjaśnić, ale przede wszystkim
uważał mnie za zagrożenie dla przyjaciela. Być może nawet słusznie.
– Jak już będziesz coś wiedział, możesz mnie
oświecić – odparłam cierpko, powoli wycofując się w stronę drzwi. Wzrok Marcusa
uważnie śledził każdy mój krok. – Chętnie się dowiem, jaki też szykuję
diaboliczny plan.
– Och, możesz sobie zakładać tę nonszalancką
maskę, ile tylko chcesz, skarbie – prychnął Marcus w odpowiedzi. – Odgrywaj
przede mną dalej górę lodową, proszę bardzo. Dobrze wiem, że kiedy chcesz,
potrafisz być bardzo gorąca.
Powinnam go była za te słowa uderzyć, ale
znajdował się już za daleko, a nie miałam ochoty ponownie pokonywać dzielącej
nas przestrzeni. Poza tym, pomimo wszystko, było lepiej, że stałam w pewnej
odległości od niego. Ze względu na mnie, a nie na niego, oczywiście.
– Musiało ci być bardzo ciężko, gdy nie wiedziałam,
że poszliśmy kiedyś do łóżka – powiedziałam spokojnie, choć wewnątrz mnie
kotłowała się furia. – Wszystkie te riposty, które cisnęły ci się na usta,
musiały tam pozostać. To musiało być bardzo bolesne, aż dziw, że nie oświeciłeś
mnie wcześniej.
– Nie zrobiłbym tego, gdybyś tu nie wpadła z
miną sugerującą, że sama już wszystkiego się dowiedziałaś. – Wzruszył
ramionami. Położyłam już rękę na klamce, ale zawahałam się jeszcze przez
moment.
– Dlaczego?
– Nie wiem. – Włożył ręce do kieszeni garniturowych
spodni i podszedł bliżej, na co zupełnie odruchowo przykleiłam się do drzwi. To
już nawet nie była gra. – Po prostu uznałem, że nie byłoby w porządku zrzucać
to na ciebie, podczas gdy nic z tego nie pamiętasz. Mimo wszystko nie byłem
pewien, czy mi uwierzysz. A poza tym nie chciałem, żebyś po dalsze wyjaśnienia
poszła do Josha.
Na usta cisnęło mi się jeszcze jedno pytanie,
nie zadałam go jednak, głównie dlatego, że po prostu nie chciałam znać
odpowiedzi. W końcu na ile prawdziwe były słowa Marcusa? Na ile przejmowałby
się tym, co pomyśli sobie Josh, jeśli sam był wobec niego w porządku? Przecież spotykał się ze mną, kiedy jeszcze nie znaliśmy się z Joshem.
A przynajmniej tak twierdził.
Gdybyśmy jednak mieli romans już po tym, jak
związałam się z Joshem, miałoby to wszystko więcej sensu. Rozumiałabym,
dlaczego chciał to wszystko ukryć. Dlaczego obawiał się, że mógłby w takiej
sytuacji stracić przyjaźń mojego narzeczonego.
Nie zapytałam jednak. Jak mogłabym o to zapytać?
– Pamiętasz, co ci powiedziałem, kiedy
dowiedziałem się, że spotykasz się z Joshem? – Spokojny głos Marcusa
usłyszałam, gdy już zaczęłam naciskać klamkę. Znieruchomiałam, a po chwili
obejrzałam się na niego przez ramię.
– Skąd miałabym pamiętać? – prychnęłam. –
Przecież mam amnezję!
W napięciu czekałam na jego odpowiedź. Nie była
jednak taka, jakiej bym się spodziewała.
– Może to i dobrze.
Bez słowa otworzyłam drzwi i uciekłam z
gabinetu, zanim zdążyłby jeszcze coś powiedzieć, bo jego ostatnie słowa bardzo
mi się nie podobały. Mimo to udało mu się wyprowadzić mnie z równowagi.
A myślałam, że tylko Ryan tak na mnie działał…
Dość nieprzytomnie idąc przed siebie korytarzem,
w końcu na kogoś wpadłam. Nic dziwnego, bo zupełnie nie widziałam drogi przed
sobą. Okazało się jednak, że spartoliłam sprawę, gdy tylko usłyszałam nad sobą
doskonale mi znany, obecnie lekko zdziwiony, męski głos:
– Amanda, co ty tutaj robisz?
Podniosłam wzrok i tuż przed sobą zobaczyłam
Josha. Porządnie ubranego, w stalowy garnitur i szarą koszulę, z lekkim,
pobłażliwym uśmiechem i rozbawieniem w zielonych oczach. Miałam takie wrażenie,
jakby w jednej chwili ziemia wróciła mi pod stopy. Wyrwano mi ją stamtąd bardzo
brutalnie, gdy dowiedziałam się najpierw o kłamstwach Ryana, a potem o romansie
z Marcusem, teraz jednak jakby wszystko wracało do normy. To jednak Josh był
tym, którego jako pierwszego ujrzałam po przebudzeniu w szpitalu; to jego twarz
była moim pierwszym wspomnieniem, przystanią, do której powinnam wracać, kiedy
tylko przestanę czuć się bezpiecznie. I nieważne, że on nie był moim prawdziwym
narzeczonym, że tak naprawdę wcale go nie kochałam, że tylko udawałam, żeby coś
z niego wyciągnąć.
W tamtej chwili to wszystko kompletnie nie miało
znaczenia.
Z drugiej strony, była jeszcze jedna sprawa,
którą koniecznie musiałam z nim wyjaśnić. I choć domyślałam się powodów,
musiałam ten temat poruszyć; nie mogłam przecież pozwolić, żeby w przyszłości
wynajmowanie kolejnego prywatnego detektywa pokrzyżowało mi szyki. Josh nie
mógł wiedzieć za wiele, prawda?
Równocześnie była to zaś doskonała wymówka, by
wytłumaczyć moją obecność w firmie. Właśnie dlatego zrobiłam poważną minę, po
czym powiedziałam spokojnie:
– Musimy poważnie porozmawiać. Może wyjdziesz
wcześniej, żebyśmy mogli gdzieś spokojnie pójść, może coś zjeść?
Josh zrobił zaniepokojoną minę.
– Ale co, Amanda…
– To nic takiego – przerwałam mu pospiesznie,
czując na karku wzrok Marcusa. Na pewno stał w drzwiach gabinetu, nie wiedzieć,
po co. – Po prostu chcę z tobą porozmawiać. Nie tutaj, dobrze?
Kiedy kilka minut później szłam u jego boku w
kierunku jego gabinetu, podchwyciłam spojrzenie Marcusa, jakie rzucił mi spod
drzwi, w nonszalanckiej pozie stojąc oparty o framugę. Widziałam w tym
spojrzeniu obietnicę, która nieco mnie zaniepokoiła.
W końcu nie miałam pojęcia, co takiego próbował
mi obiecać.
Rozpieszczasz mnie normalnie ;) Jak zauważę jakiś błąd, to dopiero po południu napiszę, teraz niestety korzystam z telefonu. Całe szczęście, że wykupiłam sobie pakiet internetu :D
OdpowiedzUsuńHmmm, mam mieszane uczucia. Z jednej strony mi się podobało, a z drugiej, ja wiem, trochę nie... Tak jakby się spodziewałam czegoś innego. Bo kto mógł być tym, który wysłał Mandy zdjęcia, jeśli nie Marcus? Czy rzeczywiście tak dobrze zagrał, że Amanda niczego nie zauważyła? Ja wiem, że lubisz mieszać nam, czytelnikom, w głowach, ale aż tak? A może w tym mailu nie chodziło o Ryana? Widzisz, teraz będę główkować nad tym!
UsuńTo, że Josh stoi za wynajęciem detektywa było oczywiste ;)
W sumie dużym zaskoczeniem był romans Amandy i Marcusa, tego się naprawdę nie spodziewałam. Och, no już nie mogę doczekać się następnego rozdziału!
Ścielę się,
Psia
PS Matko, nawet nie wiesz, jak bardzo mnie denerwował sposób mówienia Marcusa. I to "słonko", wrr!
Wieem, że spodziewałaś się czegoś innego, bo głównie dlatego właśnie tak poprowadziłam akcje w tym rozdziale :D czy ja wiem... może to był Marcus, a może jednak nie? Właśnie teraz dopiero się rozkręcam, jeśli chodzi o mieszanie, buahaha xD
UsuńNo wiem, że było, Amanda też do tego doszła wcześniej;)
No i dobrze! Przyznam, że po głowie chodziło mi to od dawna, ale dopiero jak na dobre wróciłam do Utraconego, postanowiłam w ten sposób skomplikować Mandy życie. I dobrze, bo teraz wiążę z tym spore plany xD
Haha, a ten sposób mówienia Marcusa mnie też irytował i przy korekcie miałam ochotę kasować połowę jego zwrotów do Mandy... ale nie, to było obliczone na irytowanie, jej głównie wprawdzie, ale pewnie Was przy okazji też :D
Całuję!
Amanda wykorzystała Marcusa. Swoją drogą niezłe z niej ziółko. Zrobi wszystko, aby osiągnąć zamierzony cel.
OdpowiedzUsuńMarcus nie kłamie. Nie wie nic o Ryanie. Aż tak dobrym aktorem nie jest.
Może Ryan jest przyrodnim bratem Josha?
Jack chce utrzymać to w tajemnicy.
:***
Noo, tak mi się wydaje, że nie tylko jego wykorzystała;)
UsuńA może jednak? A może po prostu nie kojarzył imienia?;] co do tego przyrodniego brata... No wiesz, musiałaby to być nie tylko spora tajemnica, bo w końcu rodziny Mandy i Ryana znały się od baaardzo dawna, ale też niezwykły zbieg okoliczności, że akurat tam wylądowała Dylan - a ja, jak Mandy, w zbiegi okoliczności nie wierzę :D
;***
świetny szablon ;)
UsuńDla Amandy liczyła się tylko ona sama.
UsuńRaczej nie wie o Ryanie.
Ryana nie lubię. Mam nadzieję, że go nagle nie wybielisz?
:***
Dzięki;) Amber ma sporo naprawdę ładnych zdjęć, aż szkoda byłoby ich nie wykorzystać;)
UsuńCo do Ryana... Plan wobec niego mam jasny, przynajmniej odkąd wróciłam na Utracony, i nigdy nie zamierzałam z niego robić całkiem villaina... Zresztą czarne charaktery mnie nie interesują, znacznie bardziej wolę tę szarą strefę "pomiędzy", gdzie właściwie tylko od interpretacji czytelnika zależy, czy bohater jest dobry, czy też nie;)
;***
To, że Ryan zabił Dylan jest najbardziej prawdopodobne. Josh to takie ciepłe kluchy. Boi się ojca, a co tu mówić o zabójstwie. Jack musiał znaleźć faceta z jajami. Na pewno miał romans z Dylan. Pewnie przez przypadek odkryła, że Jack robi ciemne interesy.
Usuń"Utracony cel" jest bardzo inspirujący. Dzięki niemu zabrałam się za pisanie "Łgarzy" xD
Usuń:***
Haha, no, kiedyś się pewnie wyjaśni, czy masz rację;)
UsuńAle bardzo się cieszę, jeśli Cię inspiruję. Oby jak najdłużej:) ;***
Pewnie okaże się, że nie trafiłam.
UsuńMoże uda mi się opublikować pierwszy rozdział ;)
:***
Kiedy będzie następny rozdział? ;)
UsuńZobaczymy:) w takim razie weny życzę:)
UsuńNa pewno już w grudniu. Wprawdzie jest napisany, ale nie zamierzam się z nim rzucać na łapu-capu, bo następnych jeszcze nie mam, a wolę utrzymać w miarę równe odstępy między rozdziałami.
;***
Dziękuję ;)
UsuńWłaśnie poprawiam rozdział, ale na moje drugie opowiadanie ;)
Poczekam cierpliwie xD
:***
Jestem w połowie rozdziału (xD), ale muszę napisać, że ten szablon lepszy od poprzedniego :) Ale chyba żaden nie przebije tego, który był jeszcze wcześniej! :P
OdpowiedzUsuńMnie się też bardziej podoba:) i nie wiem, czy mniej od tego jeszcze poprzedniego, tamten też był niezły, ale oczywiście w końcu mi się znudził^^
UsuńNie wiem dlaczego, ale też myślę, że szarości tutaj pasują, tak jak na Negatywie pasuje granatowy :P Dziwnie, że u Ciebie blog kojarzy mi się z kolorami, a ze swoim jakoś nie kojarzę żadnego xD Ja przed każda zmianą szablonu choruję przez tydzień, męcząc się, więc mnie się nudzić moje nie mogą xD
UsuńA co do rozdziału, to akurat tym romansem mnie zaskoczyłaś. Inna kwestia jest taka, że już trochę Mandy zdążyłam poznać i jakoś mnie ten romans nie dziwi. To takie w jej stylu xD Znaczy Mandy sprzed wypadku, Amanda to taka biedna dziewczyna :P Za to zdziwił mnie fakt, że Marcus nie zna/nie słyszał o Ryanie - po Joshu spodziewałabym się tego, że powie swojemu kumplowi o "byłam" swojej narzeczonej, skoro jest nachalny. Czyli co, Josh to jednak nie taka dupa wołowa, jak wcześniej myślałam? :D
Jak zwykle nie wiem, co mam jeszcze napisać. Zawsze chcę wysmażyć coś konkretnego, a później mi nie wychodzi :P Pozdrawiam!
A mnie się kojarzy, Fabryka - z zielonym i czerwonym, ten drugi pewnie ze względu na włosy Sandry, a ten pierwszy, nie wiem... Chyba dlatego, że pasuje do czerwonego xD a Dylan z kolei kojarzy mi się z niebieskim, no bo San Diego -> Pacyfik i plaże, i w ogóle^^
UsuńBuahaha! To dobrze xD właśnie tak mi się wydawało, że to mogłoby być w stylu Mandy, ale dokładnie - tej starej Mandy, bo nowa jest raczej w szoku :D i biedna, ale chyba głównie dlatego, że nic z tego nie pamięta i ma wrażenie, jakby Amanda Griffin to była jakaś jej zła siostra-bliźniaczka^^ co do Marcusa i Ryana natomiast - może powiedział, tylko nie wspomniał imienia? A może faktycznie Josh nie jest taką dupą wołową? Nie wiem^^
Oj tam, przecież tyle wystarczy;) całuję!
No proszę, czytelniczka jest dobrym źródłem informacji ;D Mam wrażenie, że podświadomie dla Dylana wybieram granaty lub błękity (jak mam teraz), chociaż nie wiem czy przez Pacyfik, ale może dlatego, że to są bardziej męskie kolory, niż różowy. Cały czas mam w głowie jeden z pierwszych szablonów na Fabryce, chyba jeszcze z Onetu, gdzie ciągle wychodził mi róż xD
UsuńSkoro o Marcusie dowiedzieliśmy się nowych rzeczy, to dlaczego nie o Joshu? Chociaż ja go sobie wyobrażam trochę jak takiego "miękkiego" i nie wiem czy jakieś wydarzenia mogłyby zmienić ten obraz. Zobaczmy :D
No widzisz :D a może, faktycznie, też dlatego, że to bardziej męski kolor niż jakieś pastele. I pamiętam ten różowy szablon, był świetny, chociaż obecny chyba ładniejszy;]
UsuńNo właśnie... Nie wiem, czy z Joshem by się tak dało :D wprawdzie coś tam dla niego też planuję, ale nie wiem, czy aż tyle, co dla Marcusa;)
Powoli nadrabiam zaległości, wiec postanowiłam, ze przynajmniej ten rozdział skomentuję. Ave ja!
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się, że Marcus ( ależ ma cudowne imię! ) jest taki. Nie jestem jeszcze ogarnięta, wiec niewiele o nim, wiem, ale widać po tym rozdziale, że kawał z niego skurczybyka, nawet jeśli twierdzi, że chce chronić Josha. Wydaję mi się, że ta jego niechęć ma drugie dno, bo to, ze Mandy nie do końca pasuje do jego przyjaciela może być pretekstem, by dręczyć kobietę i utrudniać życie. Nie wiem, co tam planujesz, bo to przecież kryminał, a nie romans, więc pewnie ma co się napalać na takie zakończenie, a nie inne. Dobra, nie wybiegajmy w przyszłość. Skupmy się na fabule.
Miała z nim romans, okej, ale to chyba nie oznacza, że teraz Marcus ( Jezu, kocham jego imię ) może ją prześladować. No tak, przy Joshu zachowywała się tak, a nie inaczej, a przy nim już w ogóle była inna, więc to pewnie był błąd. Zdradziła się i nawet, jeśli jeszcze nie została odkryta to pewnie zostanie i to przez Marcusa, który i tak się dowie, co za jedna.
Strasznie mi się przykro zrobiło, że Josh wynajął detektywa. Twierdził, że ją kocha, ale coś takiego nie świadczy o miłości, lecz o braku zaufania. Może i miał powodu, bardzo ważne, niekoniecznie dobre dla Amandy, ale skoro coś do niej czuł to detektyw tylko mógłby mu zaszkodzić, gdyby Mandy go kochała. Ale go nie kocha, wiec jego też mi trochę żal.
I ten Rayan. Kurde, ale facetów. Do wyboru do koloru. Policjant, dwóch biznesmenów... Wszystko to zagmatwane, ale myślę, że znajdzie się w końcu jakieś rozwiązanie, bo przecież musi. I to "kto zabił" wyjdzie na końcu, tak? Oczywiście, wiem, że nikt nikogo nie zabił, ale to tak nawiązanie do klasyki kryminału.
A teraz wracam do poprzednich rozdziałów.
PS. Na miejscu Mandy poprawiłabym stosunki z Marcusem i brałabym go;)
Ach! Zapomniałam Ci napisać, że szablon jest boski, a to zdjęcie jest takie piękne. Ta modelka jest po prostu przecudowna, urocza i taka delikatna. A piosenkę "Dark side" uwielbiam! :) Coś się złego ze mną dzieję, bo coraz więcej popu słucham;) Żartuję, czasem lubię.
UsuńHej, nie chcę Ci mówić, co masz robić, ale chyba byłoby lepiej, jakbyś sobie czytała w swoim tempie, po kolei, bo potem Ci zagadki uciekną^^
UsuńTeż lubię to imię i w sumie dostał je przez przypadek, bo początkowo rola Marcusa w Utraconym miała być niewielka. Ale cieszę się, że zmieniłam zdanie ;> w pewnym sensie tak, miły to on na pewno nie jest, na pewno mniej od Josha i Ryana. Oj tam, romans to częściowo też ma być, przynajmniej w zamierzeniu, więc coś tam sobie możesz myśleć... Nie bez powodu wokół Mandy kręci się aż trzech facetów :D
Może i się zdradziła. A może zrobiła to specjalnie? A może Marcus nie powiedział jej wszystkiego? Ja tam nic nie wiem;;]
Ale w sumie on tego detektywa wynajął bardziej po to, żeby pilnował Mandy, żeby nie stało się jej coś złego niż dlatego, że jej nie ufał. Zresztą to będzie jeszcze wyjaśnione;)a zresztą, nawet gdyby tak było - w końcu Mandy też mu przecież nie ufa, więc to chyba byłoby zrozumiałe;)
Haha, ktoś mi kiedyś wspominał, że fajnie by było, gdyby w którymś z moich tekstów pojawiło się aż trzech, i uznałam, że to dobry pomysł na Utracony. Zagadka na pewno kiedyś się rozwiąże, bo nie lubię gmatwać spraw, które potem nie są wyjaśnione (tak samo jest z filmami i serialami: Lost to przez to, według mnie, najgorszy serial wszechczasów!) - dla mnie kryminał ma sens tylko wtedy, gdy na końcu wszystkie elementy do siebie pasują. A moje są raczej przemyślane, a przynajmniej taką mam nadzieję^^
P.S. Mandy pewnie będzie trochę bardziej uprzedzona, ale... kto wie? xD
P.S.2 Dzięki! Ona strasznie mi się podoba, ale tylko właśnie w tych bardziej "delikatnych" sesjach i bez wieczorowego makijażu, bo z nim z kolei wygląda... jakoś tak tanio o.O i też bardzo lubię Dark Side, co mnie też dziwi, bo kiedyś nie do pomyślenia było, żebym słuchała Kelly Clarkson... xD
Całuję!