Niedługo potem wpadła do mnie Scarlett.
Scarlett okazała się pełną życia, energiczną
brunetką o niebieskich oczach, mniej więcej w moim wieku; jak na kobietę była
dosyć wysoka, miała jakieś pięć stóp i osiem cali wzrostu, a ubrana była w
różową bluzeczkę i niebieskie, obcisłe spodnie. Dobrze zbudowana, widać po niej
było tę pracę w klubie fitness. W przeciwieństwie do mnie – po sobie żadnych
mięśni nie widziałam. Wyglądała na otwartą, pozytywnie nastawioną do świata
osobę, czyli dokładnie kogoś takiego, kto był mi potrzebny.
Oczywiście do czasu jej wizyty zdążyłam już
wyśmiać możliwość, że w samochodzie, którym rozbiłam się w New Jersey, nie
byłam sama. Zdecydowanie uznałam, że popadliśmy z Joshem w paranoję. Nawet
jeśli wydzwaniał do mnie jakiś były facet i wysyłał mi kwiaty do szpitala, to
jeszcze nie znaczyło, że chciał mi zrobić krzywdę. Skoro chciał, żebym do niego
wróciła, nie miałoby to przecież żadnego sensu!
Poza tym co innego nachodzić, a co innego
nastawać na czyjeś życie. Nie, pomyślałam sobie w końcu stanowczo. To nie było
możliwe, ten wypadek musiał być wypadkiem, niczym więcej. Nie powinnam się
stresować byle czym, bo powodów do stresu miałam aż nadto i bez wymyślania
kolejnych, dużo bardziej wyimaginowanych. Jakby nie dość mi było amnezji,
wstrząsu mózgu i połamanych żeber!
Wizyta Scarlett okazała się więc w pewnym sensie
wybawieniem, bo odsunęła moje myśli od tematów, które nie powinny zaprzątać
mojej głowy. Z drugiej strony – na tym też nie wyszłam najlepiej, bo to dzięki
niej ukazały się kolejne pęknięcia na tym obrazie mojego życia, który zdążyłam
już sobie stworzyć, głównie dzięki pomocy Josha.
Ale może od początku.
– Och, kochanie, strasznie wyglądasz! – zawołała
Scarlett od progu, rzucając się na mnie i o mało nie wskakując mi na łóżko. W
ostatniej chwili się zmitygowała, stając w miejscu i robiąc dziwną minę. – Ach,
zapomniałam, przepraszam. Jestem Scarlett Browning, lat dwadzieścia sześć,
pracuję z tobą i jestem twoją najlepszą przyjaciółką.
Po tym oświadczeniu uśmiechnęła się szeroko,
pokazując tym samym po sobie, że niespecjalnie przejęła się wieścią o mojej
amnezji. Chyba nawet wydawało jej się to zabawne.
Odpowiedziałam niepewnym uśmiechem, a Scarlett
podsunęła sobie do łóżka stojący zwykle w kącie pomieszczenia fotel.
– Wiem, kim jesteś – odparłam spokojnie. – Josh
mi powiedział.
– No tak, Josh, cóż byśmy zrobiły bez Josha? –
Scarlett rzuciła protekcjonalne spojrzenie mojemu narzeczonemu, który z
założonymi na piersi rękami opierał się o ścianę niedaleko nas. Przyglądał się
nam czujnie, jakby w każdej chwili obawiał się ataku mojego byłego chłopaka.
Miałam wrażenie, że za cel postawił sobie ustawiczne mnie pilnowanie. – Jak się
czujesz?
– Jakby czołg po mnie przejechał – zaśmiałam się
niewesoło. – Głowa nie przestaje mnie boleć. I żebra. Podobno zagoją się za
jakiś miesiąc.
– Za miesiąc?! – powtórzyła z niedowierzaniem
Scarlett, rozszerzając mocno umalowane oczy z wykonanymi kreskami eyelinerem. –
To chyba znaczy, że co najmniej na tyle masz pracę z głowy. Szef nie będzie
zachwycony…
– Ja się tym zajmę – wtrącił Josh stanowczo. –
Nie będzie miał nic do gadania.
– Tak, tego jestem pewna – zauważyła Scarlett
nieco protekcjonalnie. – Zwłaszcza jeśli poprosisz o pomoc swoją
siostrzyczkę–prawniczkę.
– Zoey jest dopiero studentką – zaprotestował
Josh spokojnie, a po spojrzeniach, jakie rzucali sobie ze Scarlett,
wywnioskowałam, że za sobą nie przepadali. Jezu. Czy już zawsze będę dostawać
tylko same suche fakty, dotyczące mojego życia, a wszelkich niuansów będę
musiała domyślać się samodzielnie?! – I na pewno nie wezmę ze sobą prawnika.
Sam to załatwię.
– Och, jestem pewna, że załatwisz – stwierdziła
Scarlett lekko. – Ty potrafisz przecież wszystko załatwić. Może wobec tego
załatwisz teraz Amandzie coś do picia? Widzę, że nie ma tu żadnej wody, a na
pewno jest bardzo spragniona.
Dwie pary oczu – zielone i niebieskie – zwróciły
się na mnie, jakby oczekując mojej decyzji w tej kwestii. Spojrzałam na
Scarlett, która wpatrywała się we mnie dziwnie wyczekująco. Zrozumiałam,
chociaż widziałam ją pierwszy raz w życiu. Pokiwałam głową.
– Rzeczywiście, napiłabym się wody –
przytaknęłam, a ze wzroku Scarlett wyczytałam „Dobra dziewczynka”. – Josh,
przyniósłbyś mi butelkę?
– Jasne. – Josh obrzucił Scarlett uważnym
spojrzeniem, po czym oderwał się od ściany. – Zaraz wracam.
Wyszedł, zostawiając nas same. Scarlett
odetchnęła z ulgą, rozpierając się wygodniej w fotelu i spoglądając na mnie
bystro.
– Świetnie, nareszcie sobie poszedł – mruknęła.
– Widzę, że inteligencja cię nie opuściła przez tę dziurę w głowie.
W porządku, cofam wszystkie nieprzyjemne rzeczy,
które wcześniej pomyślałam o Scarlett. Ona wcale nie była głupia. Wręcz
przeciwnie – świetnie się maskowała. Byłam dziwnie pewna, że Josh miał ją za
taką, jaką chciała przed nim odgrywać – bezmyślną instruktorkę fitnessu.
Dlaczego, tego nie wiedziałam, ale jej słowa powiedziały mi to dobitnie.
Zamrugałam oczami, próbując mentalnie dostosować
się do sytuacji.
– Chyba nie – przyznałam niepewnie. – Ale nie
wiem, o co chodziło. Dlaczego chciałaś, żebyśmy zostały same?
– Bo pewne rzeczy trzeba ci wyjaśnić, dziewczyno
– prychnęła Scarlett, zaplatając na palec lok ciemnych włosów. – Wiesz, ty
nigdy nie byłaś naiwna, ale amnezja to dokładnie taka okazja, na jaką czekał
Josh. Musisz komuś wierzyć, jeśli chcesz odzyskać swoje życie, a skoro on ciągle
jest przy tobie, to dlaczego nie wierzyć jemu? Nie rób tego.
W moim wzroku musiało się odbić zaskoczenie,
które w tamtej chwili czułam. Po chwili milczenia parsknęłam śmiechem.
– Mam mu nie wierzyć? – powtórzyłam z drwiną. –
Niby dlaczego? Ten człowiek opuszcza pracę, żeby zobaczyć, jak się czuję w
ciągu dnia, troszczy się o mnie i płaci za moją opiekę w prywatnej klinice.
Czego jeszcze mogłabym chcieć?
– Na przykład żeby cię nie okłamywał. – Scarlett
wzruszyła ramionami, widząc moją pytającą minę. – No dobra, usłyszałam od
pielęgniarki, że jest twoim narzeczonym. Kiedy niby zgodziłaś się za niego
wyjść?
Prychnęłam z irytacją.
– Wiesz, nie opowiadał mi o każdej sekundzie
naszego życia. Nie miał na to czasu.
– Jasne, albo po prostu nie chciał kłamać – sprostowała
ironicznie. – Słuchaj, Amanda, ja wiem, że on chce dla ciebie jak najlepiej, i
że cię kocha, i że ty go kochasz, i tak dalej. Ale nigdy za nim nie
przepadałam, o czym pewnie byś wiedziała, gdyby nie ta amnezja, więc nie
zamierzam go kryć. Ty nigdy nie zgodziłaś się za niego wyjść.
Zamilkła, jakby dla zrobienia lepszego efektu
lub po to, żeby mi się te słowa dobrze wryły w pamięć, a kiedy nie
odpowiedziałam, dodała:
– Prosił cię ze cztery razy, jasne. Ale ty
zawsze mu odmawiałaś, twierdząc, że to za wcześnie, że za krótko się znacie i
za krótko jesteście razem. I moim zdaniem miałaś rację.
Policzyłam powoli do dziesięciu, żeby się
uspokoić. Jezu. Przez ostatnie trzy dni Josh wprowadzał mnie w moje życie,
opowiadając mi o wszystkim, a teraz dowiadywałam się od mojej przyjaciółki, że
nie powinnam wierzyć we wszystko, co mówił? W czym jeszcze mógł mnie okłamać? I
skąd w takim razie miałam wiedzieć, że to, co mi przedstawiał, to rzeczywiście
było moje życie?!
Zaraz, spokojnie. Według Zacha i Alexa faktycznie
byłam z Joshem szczęśliwa. Scarlett z kolei wyraźnie mi powiedziała, że go
kocham. Przecież to nie było tak, że jakiś obcy facet podszywał się pod mojego
narzeczonego. On po prostu… nieco nagiął fakty.
Co nie zmieniało stanu rzeczy. I tak byłam wkurzona.
– Więc dlaczego Josh powiedział, że jesteśmy
zaręczeni?! – wyrwało mi się w końcu, wcale nie tak spokojnie, jak bym chciała,
chociaż znałam odpowiedź na to pytanie. Scarlett obdarzyła mnie kolejnym
protekcjonalnym spojrzeniem.
– Błagam, przecież to oczywiste. Nawet Josh nie
jest święty. Zobaczył w tym okazję, żeby cię namówić na ślub, wmówić ci, że już
wcześniej się zgodziłaś. Niezły trik, chociaż chyba nieco krótkotrwały, jeśli
Josh nie zakładał, że ta amnezja zostanie ci już na zawsze.
Zrobiłam ponurą minę, zamyślając się nad tym
nieprzyjemnym faktem, więc Scarlett czym prędzej dodała:
– Oczywiście on cię kocha, Amanda. To nigdy nie
ulegało wątpliwościom. Chce cię chronić, chce się tobą opiekować, dlatego ci to
powiedział. Nie jestem głupia. Może i za nim nie przepadam, ale to wiem na
pewno – zapewniła mnie stanowczo. – Przy nim będziesz bezpieczna. Tylko że…
Uznałam, że powinnaś wiedzieć. Miałabyś do mnie pretensje, gdybym ci nie
powiedziała.
– Jasne, że bym miała – przytaknęłam
zdecydowanie. – Kto by nie miał…!
– Właśnie, tak myślałam. Wiesz, może i jesteś
nieco bardziej… łagodna po tym wypadku, ale charakteru amnezja ci na pewno nie
wypaczyła – oznajmiła następnie Scarlett, co nieco mnie zdziwiło; ja nadal nie
potrafiłabym określić swojego charakteru, gdyby ktoś kazał mi to zrobić, a ona
już wyrażała takie oceny. Skąd jej się brały…? – Słuchaj, nie miej do Josha
pretensji. On cię kocha. Prędzej czy później i tak zgodziłabyś się za niego
wyjść. On tylko… nie chciał tego odwlekać. A może po prostu musiał coś
powiedzieć lekarzowi, żeby się do ciebie dostać, i potem tak już zostało? Na
twoim miejscu nie osądzałabym go zbyt surowo.
Ja jednak nadal byłam zła. Przecież jeśli
skłamał w tym temacie, mógł też kłamać na temat czegokolwiek innego. Skąd
mogłam wiedzieć…?!
– Czy jest jeszcze coś, o czym powinnam
wiedzieć? – zapytałam więc uprzejmie, spokojnie, choć w głębi duszy gotowałam
się ze złości. Scarlett zawahała się, spoglądając na mnie uważnie, po czym
odparła w końcu:
– Wspominał ci, że był już żonaty?
Pokręciłam przecząco głową. Jak to dobrze, że
Scarlett wysłała Josha po wodę…!
– Nie, nie wspominał – odparłam z irytacją.
Kłopoty w raju? – O czym jeszcze powinnam wiedzieć, że ma dwójkę nieślubnych
dzieci i chorobę weneryczną?
Scarlett zaśmiała się szczerze.
– Nie, nic z tych rzeczy, nie bój się –
wykrztusiła z siebie. – Słuchaj, to w zasadzie nic ważnego, ale powinnaś
wiedzieć, bo to jeden z powodów, dla których chciałaś czekać z waszym ślubem.
Mówiłaś, że skoro poprzednie małżeństwo Josha trwało miesiąc, to nie ma żadnego
powodu, dla którego wasze miałoby wytrzymać dłużej.
– A co odpowiadał Josh?
– Że przetrwa, bo motywy są inne. Z tobą
ożeniłby się z miłości, a z pierwszą żoną ożenił się dla pieniędzy – wyjaśniła
Scarlett, po czym wzruszyła ramionami. – Przynajmniej tak mi mówiłaś. Ja nie
wiem, czy to prawda, pytaj jego. Chciałam cię tylko uprzedzić.
– No dobrze, ale dlaczego… – zaczęłam, po czym
natychmiast urwałam, bo w tej właśnie chwili Josh wrócił do sali. W ręce
ściskał litrową butelkę wody, a na ustach igrał mu lekki uśmiech. Spojrzał na
mnie ciepło tymi swoimi zielonymi oczami.
– Co to za spiskowanie? – zapytał, zapewne pijąc
do tego, że zamilkłyśmy natychmiast, gdy tylko wszedł do środka. – Pogadałyście
sobie na osobności? Błagam. – Wywrócił oczami, widząc moje zdziwione
spojrzenie. – Nie jestem idiotą, kochanie. Pojąłem aluzję. A woda i tak ci się
przyda. Spotkałem po drodze lekarza, powiedział, że jutro albo pojutrze cię
wypiszą.
Z innych okolicznościach pewnie by mnie to
uradowało, ale w tamtej chwili poczułam tylko niepokój. Wyjście ze szpitala
oznaczało przecież zmierzenie się z życiem, o którym nie miałam pojęcia. Jak
niby miałam to zrobić? Mając u boku faceta, o którym nie wiedziałam, czy mogłam
mu ufać? Pewnie, dobrze, że Scarlett powiedziała mi prawdę, ale z drugiej
strony podkopała moją wiarę w jedynego człowieka, który mógł mnie przez to w
miarę bezboleśnie przeprowadzić. I co ja miałam z tym fantem zrobić?
– To świetnie – wtrąciła Scarlett, widząc, że
nie miałam w tym temacie zbyt wiele do powiedzenia. – Wobec tego wpadnę do
ciebie do domu, kochanie, kiedy już wrócisz…
– To niemożliwe – przerwał jej stanowczo Josh.
Obydwie zwróciłyśmy na niego zdziwione spojrzenia. – Oczywiście możesz wpadać,
kiedy tylko chcesz, Scarlett, ale do mnie. Zabieram Amandę na Manhattan.
Nie bardzo wiedziałam, co powiedzieć; nie miałam
przecież pojęcia o swojej przeprowadzce. Otworzyłam usta, żeby zaprotestować,
ale zdusiłam słowa w zarodku, uznając, że wyszłoby za ostro. Chyba lepiej
normalnie porozmawiać, prawda?
– A nie pomyślałeś, żeby najpierw zapytać mnie o
zdanie? – zapytałam więc bardzo uprzejmie, spokojnie, co oznaczało, że byłam
wkurzona. Zastanawiające, że tak dobrze udało mi się ukrywać uczucia. Czyżby
któreś z moich rodziców zrobiło karierę w aktorstwie? – Ostatecznie mam
amnezję, a nie upośledzenie umysłowe.
Scarlett parsknęła śmiechem, po czym pokazała
uniesiony do góry kciuk na znak, że podobała jej się moja postawa. Zapewne
kolejny dowód na to, że prawdziwa Amanda nie zniknęła w wyniku wypadku i amnezji.
Czyli taka byłam na co dzień? To chyba dobrze, to znaczyło, że mogłam sobie na
dużo pozwalać.
– Kochanie, to nie tak – zaprotestował spokojnie
Josh. – Przecież wiesz, że nie zrobiłbym nic bez twojej zgody. Zresztą w tym
przypadku nie ma o tym mowy. Po prostu nie mówiłem nic do tej pory, bo
sądziłem, że w tych okolicznościach… jest to oczywiste.
Zawahałam się, już z otwartymi ustami. Chciałam
zapytać oczywiście o tej okoliczności, ale szybko sama zrozumiałam, co Josh
miał na myśli. Jego wcześniejsze idiotyczne przypuszczenia, że mój były facet
maczał palce w tym wypadku. Naprawdę sądził, że mogło mi coś grozić z jego
strony? Że ten facet był niebezpieczny?
To było niedorzeczne. Wypadek w New Jersey był
wypadkiem; widocznie nie uważałam na drodze, straciłam panowanie nad
samochodem, to wszystko. Nie należało szukać dziury w całym tylko dlatego, że
jakiś Ryan przysłał mi kwiaty i dołączył do nich dziwnie brzmiący liścik. Nie
powinniśmy wpadać w paranoję. Ten facet, nieważne, jaki był i czy rzeczywiście
mnie nachodził, nie odważyłby się przecież jawnie targnąć na moje życie. A
nawet zakładając, że jechałam z nim wtedy samochodem – na co oczywiście nie
było żadnych dowodów – to przecież w obawie o własne życie nie spowodowałby
wypadku specjalnie. Wniosek – nie musiałam bać się mojego byłego faceta.
Z drugiej strony… Może Josh specjalnie wywołał
we mnie tę paranoję? Może specjalnie zasugerował, że były chłopak czyha na moje
życie, żeby móc w ten sposób usprawiedliwić moją przeprowadzkę na Manhattan?
Biorąc pod uwagę to wszystko, co usłyszałam na jego temat od Scarlett, byłoby
to możliwe. Wcześniej takie podejrzenie nawet nie zaświtałoby mi w głowie, ale
teraz, kiedy już wiedziałam, że ten facet przed wypadkiem wcale nie był moim
narzeczonym, a w dodatku ukrył przede mną fakt istnienia byłej żony, zaczęłam
podejrzewać także inne machinacje. Może przestraszył mnie specjalnie, wiedząc,
że poszukam wtedy opieki mężczyzny? Nawet gdybym normalnie wolała się bronić
sama, nie mogłam przecież tego robić z połamanymi żebrami!
Ciekawe, jakie zdanie na ten temat miałaby
Scarlett? Poparłaby Josha czy mnie? Wyraźnie za nim nie przepadała, więc nie
byłam pewna, czy mogłam liczyć na stuprocentowy obiektywizm z jej strony. Ale
co innego mogłam zrobić?
Zgodzić się, podpowiedziało mi coś w głowie.
Jakiś wewnętrzny, całkiem inteligentny głosik. Przecież i tak potrzebowałam
opieki. Przynajmniej przez najbliższe tygodnie czekał mnie leżący tryb życia,
system kanapowy. Jak mogłabym w takiej sytuacji poradzić sobie sama w pustym
mieszkaniu? Jasne, miałam sąsiadów, ale przecież nie mogłam ich w kółko
wykorzystywać. A skoro Joshowi zależało na mnie na tyle, by narazić się na mój
gniew po odkryciu, że wcale nie byliśmy zaręczeni, to mógł chyba znieść kilka
tygodni opieki nad kobietą, której zrastały się żebra?
– Dobrze – odpowiedziałam w końcu posłusznie, ku
zdziwieniu zarówno Scarlett, jak i Josha. – Przeprowadzę się na Manhattan, ale
tylko na czas rekonwalescencji, jasne? To nie znaczy, że zgodziłam się u ciebie
zamieszkać.
Błysk w oczach mojej przyjaciółki powiedział mi,
że zrozumiała, a Josh tylko pokiwał głową, godząc się z moimi warunkami.
Przynajmniej na razie.
Byłam przekonana, że skoro zależało mu na mnie
na tyle, by udawać, że byliśmy zaręczeni, to potem też łatwo mnie ze swojego mieszkania
nie wypuści. Ale byłam spokojna. Kiedy już poczuję się lepiej, a moje życie
przestanie być dla mnie terra incognita,
na pewno sama sobie poradzę. Póki co – miałam wątpliwości, czy by mi się to
udało.
Josh odezwał się, ledwie Scarlett zamknęła za sobą
drzwi sali. Padł na fotel i westchnął, mówiąc:
– Wygadała ci, co?
– No pewnie, że wygadała! – przyznałam
natychmiast, doskonale wiedząc, co miał na myśli. – Josh, jak mogłeś zrobić coś
takiego?! Nie rozumiesz, że czuję się obco w swoim własnym życiu i jesteś
jedyną osobą, której mogę obecnie zaufać? Jak mogłeś mnie tak okłamać? Przecież
wiedziałeś, że prędzej czy później to się wyda, myślałeś, że jak się wtedy
poczuję?! Naprawdę nie uznałeś, że stracę zaufanie do jedynej osoby, która jak
na razie na nie zapracowała?!
Josh zrobił skruszoną minę. Musiałam przyznać,
że było mu z nią bardzo do twarzy. Wyglądał jak szczeniak, którego ktoś kopnął
za niewinność. Prawie zaczęłam mieć wyrzuty sumienia. Ale tylko prawie.
Jezu, przecież on prawie mnie przekonał, żebym
zgodziła się za niego wyjść…!
– Chyba w ogóle o tym nie myślałem – mruknął w
końcu. – Kiedy przywieźli cię do szpitala, musiałem jakoś się dowiedzieć, co
się stało. Pielęgniarka zapytała, czy jestem kimś z rodziny, więc powiedziałem,
że jestem twoim narzeczonym. To było pierwsze, co przyszło mi do głowy. Gdybyś
miała jakąś rodzinę, siedziałbym cicho i poczekał, aż dowiem się wszystkiego od
nich, ale byłem jedyną osobą, która do ciebie przyjechała. Byłem twoim ICE.
Wpisałam go jako kontakt In Case of Emergency? To chyba rzeczywiście świadczyło o całkowitym
braku jakiejkolwiek rodziny. Jezu, to było naprawdę przygnębiające. Wprawdzie
nie miałam pojęcia, jak to jest, mieć rodzinę, ale miałam wrażenie, że czułabym
się wtedy… nieco pewniej. W końcu rodzina jest czymś stałym. Narzeczony dzisiaj
może przy mnie być, a jutro już nie; rodzina natomiast tak łatwo nie odchodzi.
Jasne, nie we wszystkich przypadkach, ale mimo wszystko… Rodzina wiedziałaby o
mnie coś więcej niż tylko, co działo się ze mną przez ostatnie pół roku. Bo
przecież tylko tyle mogłam się dowiedzieć od Josha, Scarlett czy Alexa i Zacha.
Tak na dobrą sprawę żadne z nich nie wiedziało, co robiłam, kiedy mieszkałam w
Pasadenie.
Oczywiście… Z wyjątkiem mojego byłego chłopaka.
Ale nie byłam pewna, czy po tym wszystkim, co naopowiadał mi o nim Josh,
odważyłabym się do niego zadzwonić i z nim porozmawiać. Chyba mimo wszystko
nie.
Dobrze, może to i było nieco irracjonalne, ale
nic nie mogłam na to poradzić. Po co kusić los? A nuż Josh jednak miał rację? Nie
chciałam się o tym przekonywać na własnej skórze.
– Mogłeś mi potem o tym powiedzieć – mruknęłam.
– Nie czułabym się teraz taka… zdradzona. W czymś jeszcze mnie okłamałeś?
Poczułam odrobinę litości, kiedy Josh zaczął się
wahać. Wywróciłam oczami i dodałam:
– Nie musisz nic mówić, wiem o twojej byłej
żonie.
– Też?! – jęknął. – Rany, Scarlett naprawdę musi
mnie nie lubić…
– Nie, po prostu się o mnie troszczy –
przerwałam mu nieco ironicznie, bo było to prawie dokładnie to samo, co nie tak
dawno on powiedział mi o swoim przyjacielu Marcusie. No i co? Obydwoje przecież
mieliśmy rację. – Uznała, że powinnam wiedzieć, i wiesz co? Myślę, że miała
rację. Mam prawo o tym wiedzieć.
– Wiedziałaś o tym – mruknął Josh. – A mimo to
ze mną byłaś.
– Ale nie zgodziłam się za ciebie wyjść –
zaprotestowałam. – To całkiem naturalne, że miałam obiekcje. Zwłaszcza że
Scarlett wspomniała, że twoje małżeństwo nie było całkiem… altruistyczne.
Oszukałeś ją, prawda?
Josh jęknął, kryjąc twarz w dłoniach. Odrobinkę
się zaniepokoiłam. Małżeństwo dla pieniędzy… To chyba oznaczało, że również na
nieskazitelnym wizerunku Josha, który poznawałam od paru dni, zaczęły się
pojawiać rysy. Naturalnie, prędzej czy później musiały, ale niekoniecznie od
razu takie. Podejrzewałam, że to była jakaś brzydka sprawa.
Coraz mniej mi się to podobało.
– Dobrze już, dobrze – odezwał się w końcu,
lekko zirytowany, utkwiwszy we mnie stanowcze, zielone spojrzenie. – To było
dwa lata temu, a ja… Cóż, przyznaję, byłem głupi i posłuchałem złych doradców.
Nasza firma była w bardzo złym stanie.
– Nasza? – Podniosłam jedną brew. Josh kiwnął
głową.
– Moja i ojca. Dopiero po moim rozwodzie
przeszedł na emeryturę i oddał mi pełnię władzy, wtedy jeszcze byłem jego
zastępcą. Mieliśmy długi. Ojciec przedstawił doskonałe rozwiązanie… Poznał mnie
z Cassie, młodszą ode mnie o parę lat rzeźbiarką. Cassie była ładna, ale nieco…
naiwna. To ojciec namówił mnie, żebym się z nią ożenił. Pochodziła z bogatej
rodziny, ja też na pierwszy rzut oka sprawiałem dobre wrażenie, więc nikt nie
fatygował się spisywać intercyzy. Pieniądze Cassie poszły na ratowanie firmy, a
potem… potem się z nią rozwiodłem.
Wpatrywałam się w niego z niedowierzaniem.
Naprawdę zrobił coś takiego? Jezu, i ja mimo wszystko zgodziłam się być z tym
człowiekiem? Chociaż o tym wiedziałam? Nie przeszkadzało mi to wszystko?! Czy
naprawdę przed tą amnezją nie miałam czegoś takiego jak sumienie?!
Josh dostrzegł moje spojrzenie i westchnął.
– Tak, wiem, to było okropne – przyznał. –
Oczywiście do tej pory płacę jej alimenty, załatwiam jej zlecenia na te jej
rzeźby. Przyznaję, to była druga rzecz, o którą pokłóciliśmy się tamtego
wieczoru przed twoim wypadkiem. Powtarzałem, że powinnaś iść ze sprawą swojego
byłego na policję, a ty odparłaś, że jako mężczyzna, który nadal nie uwolnił
się od byłej żony, nie mam prawa ci tego wypominać. Potem trzasnęłaś drzwiami.
Może jednak miałam jakieś szczątki sumienia? Z
drugiej strony nie miałam chyba wtedy pretensji o to, że zrujnował biednej
dziewczynie życie, a raczej o to, że nie tylko ja zajmowałam jego czas. Więc
co, jednak zimna suka? Jakoś nie mogłam zobaczyć siebie w tej roli.
Może też byłam nieco naiwna?
– Jak mogłeś coś takiego zrobić? – wyszeptałam.
W oczach Josha zobaczyłam ból. To ostatecznie uświadomiło mi, że on naprawdę
tego żałował.
– O to samo zapytałaś, gdy opowiedziałem ci o
tym pierwszy raz – przyznał. – Nie mam nic na swoją obronę, Amanda, naprawdę.
To była moja wina. Oczywiście, wszystko zaplanował mój ojciec i to on do tego
mnie namówił, ale nie mogę udawać, że to on jest temu winny. To ja ją uwiodłem,
a potem porzuciłem. Wiesz, że z tobą to nie jest tak samo. Przynajmniej
wiedziałaś… przed wypadkiem. Teraz, póki mi nie zaufasz, mogę cię tylko
zapewnić, że z nas dwojga to raczej ty mogłabyś polować na mój majątek.
Uśmiechnął się słabo, ale tego nie
odwzajemniłam. Nadal wpatrywałam się w niego z niedowierzaniem. Może powinnam
wybaczyć, nawet jeśli nie potrafiłam zrozumieć. Każdy w życiu popełnia jakieś
błędy. Ja z pewnością też nie byłam od nich wolna – nawet jeśli czułam się
usprawiedliwiona, bo ich nie pamiętałam. I każdy zasługiwał na drugą szansę.
– Między innymi dlatego nie chciałem cię póki co
przedstawiać moim rodzicom – dodał cicho Josh. – Właśnie taki jest mój ojciec.
Bezwzględny, zimny. Dla firmy gotowy na wszystko. Nie chciałam, żebyś
spoglądała na mnie przez jego pryzmat. Bałem się, że pomyślisz, że kiedyś stanę
się taki jak on.
Co mu poważnie groziło, biorąc pod uwagę, co
zrobił tej całej Cassie. Jak mogłabym zgodzić się wyjść za takiego człowieka?
No jak?!
Z drugiej strony, wyraźnie miał wyrzuty
sumienia. Czuł się źle z tym, co zrobił. Pokierował go ojciec, pewnie w planach
nie wyglądało to tak źle, jak ostatecznie wyszło. Czy potrafiłam to zrozumieć?
Nie byłam pewna. Ale mogłam spróbować.
W końcu miałam zamieszkać z tym facetem. Nie
mogłam go skreślać przez jeden błąd z przeszłości.
– Nie staniesz się taki jak on – szepnęłam w
końcu. – Nie, póki będziesz miał wyrzuty sumienia.
Nie byłam tego wcale pewna. Ale w coś musiałam
wierzyć. W cokolwiek, skoro póki co nie mogłam w niego.
Musiałam wierzyć w dobro.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz