EDIT: Zapraszam i tu, na Ostatnią granicę!
Odbyliśmy bardzo przyjemną pogawędkę z policją,
oznajmiając, że nie mamy pojęcia o powodach włamania ani niczego się nie
domyślamy. Potem ja odbyłam nieco mniej przyjemną pogawędkę z Joshem, który
oskarżył mnie o zatajanie pewnych istotnych informacji zarówno przed nim, jak i
przed policją. Nie byłam w stanie powiedzieć im o Ryanie, tak jak jemu nie
byłam w stanie powiedzieć o jego profesji. Poza tym im dłużej analizowałam
wygląd włamywacza, byłam coraz bardziej przekonana, że to nie był Ryan.
Josh oczywiście mi nie wierzył. Utrzymywałam, że
Ryan według mnie był bardziej postawny, a może także nieco wyższy; nie miałam
miarki w oku, nie potrafiłam tak od razu precyzyjnie określić czyjegoś wzrostu,
ale wydawało mi się, że włamywacz, choć wysoki, nie miał sześciu stóp wzrostu.
Josh oskarżył mnie, że go kryję, co wydawało mi się kompletnie absurdalne, ale
on potraktował tę sprawę bardzo serio.
Dostało się też Jake’owi, zarówno od Josha, jak
i od policji. W końcu jako portier, powinien pilnować, kto wchodził i wychodził
z budynku. Jake tymczasem tak zapatrzył się na mecz, że zupełnie to przegapił;
nie dostrzegł nawet, że facet miał na głowie kaptur, co przecież było dosyć
nietypowe.
Uprzejmy, siwowłosy policjant poprosił mnie,
żebym obejrzała wraz z nim nagrania z kamer w budynku; na moją prośbę wzięliśmy
też ze sobą Josha. Jake puścił nam odpowiedni fragment, ustawiając godzinę, o
której wyszłam z budynku.
Zobaczyłam siebie w letniej, szerokiej sukience,
a zaraz potem – byłam pewna, że nie minęła nawet minuta – do budynku wszedł
facet w kapturze. Był tak blisko, że musiałam go minąć na chodniku! Jeśli
jednak mieliśmy nadzieję, że coś z tego nagrania wywnioskujemy, to srodze się
zawiedliśmy. Facet wjechał na górę windą, zniknął w mieszkaniu Josha, a potem
kamera ponownie zarejestrowała mnie, wracającą na górę. Chwilę później
włamywacz wybiegł z mieszkania, trzymając się za poparzoną twarz, zbiegł
schodami – tyle pięter! – i przemknął tuż pod okiem Jake’a. Na żadnym z ujęć
nie udało się zarejestrować twarzy napastnika.
– Tyle kamer, a żadnego pożytku – mruknął na
koniec Josh. Przypatrując się uważnie nagraniu, powoli pokręciłam głową.
– Nie do końca, Josh, spójrz sam. – Wskazałam
palcem scenę, w której włamywacz wchodził do głównego holu, rozglądając się na
boki. – Patrzy na boki, ale nie w stronę, gdzie wisi kamera. Odwraca głowę,
żeby nic nie dało się zobaczyć. Przyjrzyj się innym ujęciom, tam jest to samo.
Gość dokładnie wiedział, jak rozmieszczone są kamery. Przechodząc przy którejś
z nich, bezbłędnie schylał głowę albo ją odwracał, tak, że kamera zawsze
rejestrowała tylko tył kaptura. Przestał się pilnować tylko wtedy, gdy wybiegł
z mieszkania, ale wtedy zasłaniał twarz dłonią.
Obydwoje – Josh i policjant – popatrzyli na mnie
ze zdziwieniem.
– Skąd ty to wiesz? – zapytał Josh, gdy
policjant najwyraźniej uznał, że jemu nie wypadało. Nieco zakłopotana,
wzruszyłam ramionami.
– Nie mam pojęcia – odparłam szczerze. – To mi
się po prostu… nasuwa. Przecież to wyraźnie widać na tych nagraniach.
– Widzi pan, jaką mam genialną narzeczoną? –
podsumował Josh, uśmiechając się szeroko do policjanta i obejmując mnie lekko.
Nawet wtedy jednak miałam wrażenie, że robił to nieco protekcjonalnie.
Wkrótce potem policja sobie poszła, Josh mógł
już zrobić mi awanturę o zatajenie przed nim faktu włamania do mojego
mieszkania na Brooklynie, a przed policją podejrzeń dotyczących Ryana, po czym
przyjrzał mi się z namysłem i zdecydował:
– Dobrze, kochanie, miałaś rację, powinnaś móc
się bronić sama, bo nie zawsze będę przy tobie, żeby cię chronić. Dlatego
właśnie powinnaś nosić przy sobie broń.
Zrobiłam sceptyczną minę.
– Broń? Nie jestem żadnym cholernym mafioso,
Josh – westchnęłam, bo poprzedniego dnia akurat oglądaliśmy razem Ojca chrzestnego. Josh machnął
lekceważąco ręką.
– Oj, przecież nie cały czas przy sobie.
Powinnaś mieć w domu broń, z której umiałabyś korzystać. Skoro już znowu
wyszedłem wcześniej z pracy, to chodź, zbieramy się, pojedziemy na strzelnicę i
ocenimy twoje umiejętności w tej dziedzinie.
Z pewną pretensją wskazałam mu swój zaklejony
plastrem policzek.
– Z tym mam iść? – zapytałam niczym typowa
kobieta. – Nie pomyślałeś, żeby zapytać mnie chociaż, czy dobrze się czuję i
czy mogę iść, zanim za mnie zdecydowałeś?
– Nie. To sprawa priorytetowa, dotycząca twojego
bezpieczeństwa. Przecierpisz – oznajmił bezlitośnie, po czym na widok mojej
miny westchnął i wywrócił oczami. – Oj, Amanda, przecież żartowałem. Potrafię
poznać, kiedy dobrze się czujesz, a kiedy źle. Teraz nic ci nie jest,
oczywiście oprócz tego, że jesteś wkurzona. Daję ci okazję, żeby się wyładować,
chcesz czy nie?
Też pytanie. Josh odgadł bezbłędnie, faktycznie
byłam zła, że dałam się uderzyć, przez co nie udało mi się zatrzymać
włamywacza. I chętnie przydałoby mi się coś, na czym mogłabym tę złość
rozładować, a jeśli miała to być strzelnica, to tym lepiej. Przecież już od
dawna chciałam tam pojechać i przetestować swoje zdolności w tym temacie.
Tym razem ubrałam się bardziej odpowiednio do
okazji, w bryczesy i szeroką koszulę. Josh natomiast został w garniturze, przez
co wyglądał jak Desperado, gdy już dostał broń do ręki.
Gdy już przyjechaliśmy na miejsce, z ciekawością
rozglądałam się dookoła. Strzelnica była niewielka, dobrze usytuowana, w samym
centrum; na sali miała około ośmiu stanowisk. Josh bez problemu uzyskał u szefa
wyłączność, wyglądało na to, że dobrze się znali, ale mnie nie przedstawił.
Kiedy weszliśmy do środka, poczułam rosnącą ekscytację. Coś ze mną musiało być
nie tak, skoro ekscytowałam się bronią palną.
Każde ze stanowisk oddzielone było wysoką
ścianką. Przy każdym znajdowały się ochronne gogle i wyciszające słuchawki. Każde
posiadało przycisk, którym można było oddalać lub przybliżać tarczę. A kiedy Josh dał mi do ręki broń, ja – chociaż nigdy nie przypomniałabym sobie nazwy
tego modelu – od razu wiedziałam, jak ją załadować i odbezpieczyć. To było
nieco… przerażające.
Zgrabnie przygotowałam pistolet do strzału,
czemu Josh przyglądał się z jawną fascynacją. Kiedy na niego spojrzałam i
podniosłam brew, niewinnie wzruszył ramionami.
– Cóż poradzę? – mruknął. – Kręcisz mnie ze
spluwą w ręce.
Prychnęłam, zbywając jego uwagę milczeniem.
Miałam ważniejsze sprawy na głowie.
– Nie poprawiaj mnie, dobrze? – poprosiłam, gdy
zaczęłam się przygotowywać do oddania strzałów. – Zobaczymy, ile sama pamiętam
z ćwiczeń przed wypadkiem.
– Jasne – odparł Josh, wkładając na uszy
słuchawki, zakładając ramiona na piersi i przyglądając mi się zachłannie. Przez
moment mnie to krępowało, ale już po chwili przestałam się tym przejmować.
Stanęłam w rozkroku, założyłam gogle i
słuchawki, ustawiłam odpowiednią odległość tarczy. Odbezpieczyłam broń i
wycelowałam przed siebie, chwytając ją mocno obydwoma dłońmi. Namierzyłam.
Teraz jeszcze kontrola oddechu, wolny wdech, wolny wydech, wolny wdech i przy
kolejnym wydechu…
Naciskałam za spust raz za razem, aż opróżniłam
magazynek. Z zadowoleniem stwierdziłam, że ręka nawet mi nie drgnęła, teraz
tylko musiałam sprawdzić rezultaty. Ściągnęłam gogle, słuchawki zawiesiłam na
szyi i wcisnęłam przycisk, przesuwający tarczę w naszą stronę. Już w połowie
drogi Josh gwizdnął przeciągle.
– Kochanie, nie wiedziałem, że umiesz tak
strzelać – mruknął z podziwem. – Kto cię tego uczył, co?
Mam pewne typy, pomyślałam, melancholijnie
patrząc na tarczę. Połowa kul trafiła w serce, a druga połowa prosto w głowę.
Facet, którego poczęstowałabym taką porcją ołowiu, z pewnością by tego nie
przeżył.
Mogłabym się założyć, że strzelania uczył mnie
Ryan. W końcu był policjantem, a ja, jako dziewczyna policjanta, też musiałam
to i owo umieć. Albo był bardzo dobrym nauczycielem, albo ja tak pojętną
uczennicą, bo strzelałam naprawdę dobrze.
To sprawiło, że do głowy przyszła mi pewna myśl.
– Josh, a jesteś pewny, że ja nie trzymałam w
domu broni przed wypadkiem, co? – zapytałam lekko, w każdej chwili będąc gotową
na wycofanie się z tego pytania. Josh zmarszczył brwi i po namyśle pokręcił
głową.
– Nie, to znaczy nie jestem pewien, ale sądzę,
że nie trzymałaś – odpowiedział w końcu. – Przecież gdybyś miała, to chyba byś
mi o tym powiedziała, nie?
Przygryzłam wargę i odwróciłam się przodem do
tarczy, żeby nie dostrzegł mojego wyrazu twarzy. No właśnie, Josh… To nie było
takie oczywiste. Akurat to wcale nie było dla mnie oczywiste po tym wszystkim,
czego zdążyłam się o sobie dowiedzieć.
– Teraz ty – poprosiłam, urywając temat. – Chcę
zobaczyć, jak strzelasz. A potem możesz mnie zabrać do sklepu z militariami i
kupić wielką spluwę.
– Załatwione, złotko. – Mrugnął do mnie, po czym
przygotował się do oddania strzałów.
Josh strzelał nieźle, ale o klasę gorzej ode
mnie. Przyznał, że ćwiczył sam i rzadko, kiedy znajdował trochę czasu,
traktował to jak hobby. Oglądając jego postawę, nie mogłam się powstrzymać od
pewnych korekt, co jednak wcale go nie zirytowało. Przeciwnie, uważał je za coś
zabawnego. Ciekawe, czy ten facet kiedykolwiek weźmie mnie zupełnie na
poważnie?
Postrzelaliśmy jeszcze trochę, ale ponieważ
byłam widocznie lepsza od niego, Joshowi w końcu się to znudziło. Tylko jemu,
oczywiście, bo ja mogłabym siedzieć na strzelnicy do nocy. Musiało ze mną być coś
nie tak, skoro kręciła mnie zabawa bronią palną. Chociaż powtarzałam sobie, że
to nie była zabawka, każdy magazynek, który trafiał w cel, odczuwałam jak
prywatny sukces.
W sklepie z militariami miałam ochotę wdać się w
pogawędkę dotyczącą zalet i wad różnych modeli, bo po wyglądzie poznawałam je
doskonale, ale powstrzymałam się w ostatniej chwili, widząc niepewne spojrzenie
Josha. Mówiło wyraźnie, że nie znał mnie wcześniej od tej strony i nie chciałam
przyczyniać się do jeszcze większego szoku. Po co mu jeszcze dodawać stresów.
Poza tym czułam się z tą znajomością trochę
nieswojo. Ostatecznie czy to było normalne? Po co mi to było? Jeśli nie
używałam broni na co dzień – a wszystko wskazywało na to, że jednak nie – to do
czego była mi potrzebna podobna wiedza?
Potem zrobiło się późno, więc poszliśmy na
kolację, a Josh mimo wszystko był z siebie zadowolony, że dał mi szansę na
obronę przed wrogiem w jego własnym mieszkaniu. Uroczyście obiecałam sobie
bowiem, że nigdy nie wyniosę tego śmiercionośnego przedmiotu poza teren
apartamentowca Josha.
W połowie kolacji, którą jedliśmy w przytulnej,
niewielkiej pizzerii, Josh wyszedł do toalety, a ja zaczęłam bezmyślnie sączyć
czerwone wino. Kiedy zadzwoniła moja komórka, w pierwszej chwili podskoczyłam
nerwowo, bo nie poznałam dzwonka. Dopiero po sekundzie czy dwóch przypomniałam
sobie, że miałam ustawioną inną melodyjkę na obce numery. Odebrałam bez żadnego
zastanowienia, co szybko okazało się dość ryzykownym posunięciem.
– Halo – powiedziałam do słuchawki, wypijając
resztę wina. A potem usłyszałam głos, który sprawił, że straciłam zdolność
poruszania członkami.
– Cześć, Mandy. – Tylko jedna osoba tak mnie
nazywała. Nawet gdybym nie poznała głosu (a nie dało się go nie poznać) to
naprowadziłoby mnie na tożsamość rozmówcy. – Posłuchaj, musimy porozmawiać.
– Nie mamy o czym – zaprotestowałam spokojnie,
ale Ryan wszedł mi w słowo:
– Przyznaję, że nie zrobiłem pełnego researchu
przed naszą ostatnią rozmową. Dowiadywałem się na temat twojego zdrowia jeszcze
zanim się obudziłaś, to pewnie dlatego nic nie wiedziałem o amnezji. Wobec tego
przepraszam, że tak ostro zareagowałem, nie miałem prawa.
– Owszem, nie miałeś – przyznałam łaskawie. – A
teraz, czy mógłbyś się rozłączyć?
– Jeszcze nie skończyłem – odparł stanowczo. –
Nie wiem, co tam o mnie nagadał ci Hamilton…
– Nic mi nie nagadał – zjeżyłam się. – Powtórzył
tylko to, co sama mu powiedziałam o tobie przed amnezją.
– Tak, właśnie tego się obawiałem – stwierdził
Ryan złośliwie. Rozejrzałam się ukradkiem po restauracji, ale na szczęście
nigdzie nie widziałam Josha wracającego z toalety. To dobrze się składało, bo
niekoniecznie musiał wiedzieć, z kim rozmawiałam. – Słuchaj, masz amnezję i ten
facet nakładł ci do głowy mnóstwo bzdur. Nie powinnaś mu wierzyć.
– A niby dlaczego powinnam wierzyć tobie?! –
prychnęłam. Ryan westchnął w słuchawkę.
– No właśnie, w tym problem. Widzisz… Ja, w
przeciwieństwie do pana Hamiltona, mogę dostarczyć ci dowody, bo znamy się
bardzo długo, wiesz?
– Nie potrzebuję żadnych twoich cholernych
dowodów – syknęłam. – Josh powiedział mi o tobie wszystko. To mi wystarczy.
– Mandy, naprawdę nie rozumiesz, że te
informacje nie są warte funta kłaków? – warknął Ryan. – Sama mu tego nagadałaś,
wymyśliłaś jakąś idiotyczną bajeczkę, a teraz sama w nią wierzysz. Przestań, bo
inaczej do końca świata będziesz się kręcić w kółko za własnym ogonem. Przykro
mi, że to znowu mnie w udziale przypadła rola twojego wybawiciela, bo bardzo
tej cechy we mnie nie lubisz, ale muszę ci pomóc.
– Dzięki, nie potrzebuję twojej pomocy –
warknęłam w odpowiedzi, bo ta cała przemowa i wymądrzanie się tego faceta
wyjątkowo działały mi na nerwy. A w dodatku dostrzegłam już zbliżającego się do
mnie Josha. – I dziękuję też za ten całkowicie niepotrzebny telefon.
– Poczekaj, dostaniesz dowody!
– Już mówiłam, że ich nie potrzebuję – odparłam,
szukając klawisza przerywającego połączenie. Zdążyłam jeszcze usłyszeć w
słuchawce:
– Mandy, zaczekaj! Ty nie jesteś tą osobą, za
którą się podajesz…
I w następnej chwili połączenie zostało
przerwane, a Josh wrócił do stolika.
– Kto dzwonił? – zapytał, dopijając swoje wino. Z
telefonu przeniosłam na niego zdezorientowane spojrzenie.
– Scarlett – wymyśliłam na poczekaniu. – Pytała,
kiedy wracam do pracy.
– Oj, nieprędko – zaśmiał się Josh. – Zdaje się,
że twoje rany będą się goić nieco dłużej, niż to początkowo przewidywaliśmy.
Oczywiście nie byłoby tak, gdyby ktoś nie dał się wrzucić do tunelu metra, ale
cóż…
– To nie była moja wina! – zaprotestowałam
gorąco, wyciągając oskarżycielsko w jego stronę palec wskazujący. Spojrzał na
niego ze zdziwieniem.
– Co, ja? Mnie tam nawet nie było!
Zaczęłam się z nim przekomarzać, ale robiłam to
dosyć bezmyślnie, bo wciąż zastanawiałam się nad ostatnimi słowami Ryana. O ile
wcześniejsze nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia, o tyle te ostatnie już tak.
I to jakie!
Nie jesteś
tą osobą, za którą się podajesz. Oczywiście to mógł być blef, mogło mu tylko
zależeć na przyciągnięciu mojej uwagi i jeżeli tak było, to udało mu się to
doskonale. Ale co, jeśli tkwiło w tym stwierdzeniu ziarno prawdy? Ukrywałam
przed Joshem tyle rzeczy, że wydało mi się to nagle całkiem możliwe. Możliwe,
że było tego więcej. Że z jakiegoś powodu nie powiedziałam mu o sobie całej
prawdy, pozowałam na inną osobę, niż faktycznie byłam.
Ale nie, to przecież niedorzeczne. Wszelkie pozy
natychmiast minęłyby mi wraz z amnezją, a tymczasem Josh nigdy nie narzekał, że
się zmieniłam czy coś takiego. Przeciwnie, co i rusz powtarzał, że widzi we
mnie starą Amandę. No jasne, nie mogłam się zmienić do końca, bo nie byłabym w
stanie tak całkiem udawać, ale mimo to… Czy to w ogóle było możliwe?
A jednak Ryan dzwonił do mnie z konkretną
sprawą. I twierdził, że może przedstawić dowody. Może więc nie powinnam była go
zbywać tak obcesowo?
A może to była pułapka?
Miałam serdecznie dość tej niepewności. Miałam
serdecznie dość idiotycznej amnezji! Bez niej życie byłoby o wiele prostsze.
Wiedziałabym, czy faktycznie kochałam Josha, wiedziałabym, kim był Ryan i czego
chciał, wiedziałabym, po co wybierałam się do New Jersey i czy miałam coś
wspólnego ze śmiercią Lucasa Andersona, wiedziałabym, po co ukrywałam przed
Joshem wszystkie te nieistotne szczegóły. Wszystko sprowadzało się do jednego
słowa… Wiedziałabym.
Bardzo mnie korciło, żeby porozmawiać z Ryanem.
Nawet jeśli to było niedorzeczne, nawet jeśli on mógł czyhać na moje życie,
korciło mnie. Jednak zostały jeszcze we mnie resztki instynktu
samozachowawczego, nie zamierzałam dać się poprowadzić jak owca na rzeź. Nie po
tym, jak walczyłam o życie w tunelu metra.
Gdybym tylko miała numer Ryana…! Mogłabym
spokojnie zadzwonić i poprosić o wyjaśnienia, nie w chwili, gdy musiałam w
ciągu piętnastu sekund pozostałych do powrotu Josha zakończyć rozmowę. Przez
telefon przecież tak czy inaczej nic by mi z jego strony nie groziło.
Nie miałam jednak jego numeru. Nie miałam nic.
W końcu Josh zauważył, co się ze mną działo.
Pochylił się nad stolikiem i wpatrzył we mnie ze zmarszczonymi brwiami.
– Coś jest nie tak, Amanda? Powiedz mi, o co
chodzi – poprosił natarczywie, tonem, który wyraźnie mówił, że Josh nie będzie
przyjmował do wiadomości odmowy. – Myślisz o włamaniu? O twoim nowym narzędziu
obrony? Co jest?
– Nie mogą mi wyjść z głowy te kamery –
poruszyłam pierwszy temat, który przyszedł mi do głowy. Josh zachęcił mnie
spojrzeniem, żebym kontynuowała. – Przecież skoro włamywacz znał ich położenie,
to znaczy, że musiał znać ten budynek.
– Noo… Chyba tak – przyznał Josh po chwili
wahania. Kiwnęłam głową.
– No właśnie, czyli musiał bywać w tym budynku.
Na pewno nie jest właścicielem żadnego mieszkania, bo tego policja by nie
przeoczyła, więc musi być gościem. Kimś, kto często się tam pojawia, skoro jest
w stanie zapamiętać dokładne rozmieszczenie kamer.
– No tak, faktycznie – zgodził się Josh
niechętnie. – Dążysz do tego, że to nie mógł być twój były facet, bo nigdy nie
był w moim mieszkaniu, tak?
Wzruszyłam ramionami, nakładając sobie na
widelec kawałek lasagne.
– Nie, w zasadzie to do niczego nie dążę –
zaprzeczyłam, wyjątkowo zgodnie z prawdą. – Po prostu mnie to ciekawiło.
Przez moment przy stoliku panowała cisza, aż w
końcu Josh poruszył ten temat, którego spodziewałam się od samego początku. Aż
dziwne, że dopiero wtedy.
– Te włamania wyraźnie mają coś wspólnego z tobą
– podsumował nieco niepewnie. – Nawet policja powiedziała, że najwyraźniej ktoś
u nas czegoś szukał. A właściwie głównie w twojej sypialni. Podobnie było z
twoim mieszkaniem, jak mówiłaś, wszystko porozrzucane. On czegoś szuka, czegoś,
co należy do ciebie. Wiesz, co to mogłoby być?
Jaja sobie ze mnie robił? Naprawdę sądził, że nie
wpadłam na to sto razy wcześniej i tyleż samo razy się nie zastanawiałam? Ale
nie miałam pojęcia. I znowu, gdyby nie amnezja, coś pewnie zaświtałoby mi w
główce, a tak… Kompletna pustka. Jeszcze raz wzruszyłam ramionami, z niepokojem
zauważając, że powoli wchodzi mi to w nawyk.
– Też zauważyłam, że szuka, ale nie mam pojęcia,
czego. I zastanawia mnie, czy wiedziałabym, gdybym nie miała amnezji.
– Sugerujesz, że to może być coś, o czym nawet
nie wiesz? – zdziwił się Josh. Spuściłam wzrok na swój talerz.
– Coś, o czym nie wiem, albo coś, o czym wiem,
ale nie wiem, jaką sobą prezentuje wartość – wyjaśniłam nieco skomplikowanie.
Josh jednak zrozumiał, bo kiwnął głową. – Wiem, mam amnezję, ale nie potrafię
wymyślić żadnego innego powodu, dla którego ktoś miałby chcieć mnie okradać.
Przecież nie ma we mnie niczego niezwykłego.
– Cała jesteś niezwykła – zaprotestował Josh z
uśmiechem, od którego zrobiło mi się cieplej na sercu. Gdybym tylko nie musiała
go cały czas okłamywać, byłoby już w ogóle świetnie.
Do domu wróciliśmy późno; w międzyczasie Juanita
miała wysprzątać sterylne mieszkanie Josha, bo oczywiście nie mógł wytrzymać z
bałaganem, którego narobił włamywacz. Kolejna cecha Josha, przez którą czasami
chciało mi się wyć. Był tak do bólu porządnicki, że aż pedantyczny. Ja lubiłam
robić wokół siebie bałagan, nic na to nie mogłam poradzić. Ale Josh… Josh
czasami był sztywny, jakby mu ktoś wsadził kij w tyłek.
Przypomniałam sobie o rozmowie, którą tego
samego dnia – Boże, jak to w tamtej chwili wydawało mi się dawno! – odbyłam z
Zoey na temat wyjazdu do jej rodziców, do Hamptons. Streściłam problem i
propozycję, po czym podziwiałam reakcję Josha, która była dokładnie taka,
jakiej się spodziewałam. Pełne sceptycyzmu spojrzenia i niepewne miny. Dziwne,
ale on miał równie ambiwalentne uczucia do swoich rodziców co ja.
Obiecał, że się nad tym zastanowi, co było
dokładnie taką reakcją, jakiej się spodziewałam, po czym zamilkł, pogrążony we
własnych myślach. Chyba wywołałam tymi słowami burzę w szklance wody, ale
przecież obiecałam Zoey, że przekażę propozycję Joshowi, więc cóż było robić?
Spełniłam obietnicę.
Gdy wracaliśmy, nastrój między nami był nieco
zważony. Josh ciągle myślał o rodzicach, a mnie bolała głowa i szczęka, w którą
przecież oberwałam ledwie parę godzin wcześniej. Pocieszałam się tylko myślą,
że włamywacz musiał wyglądać dużo gorzej, biorąc pod uwagę ilość gorącej kawy,
którą na niego wylałam, ale ponieważ najwyraźniej z reguły nie byłam mściwa,
nie zrobiło to na mnie większego wrażenia.
Ukradkiem zerknęłam na Josha. Nie znosiłam mieć
przed nim tajemnic, a robiło się ich coraz więcej. Najpierw języki obce i
muzyka klasyczna, potem te dziwne umiejętności związane ze śledzeniem i
wtapianiem się w tłum, a teraz jeszcze broń palna. Coś jeszcze chowałam w zanadrzu?
Nadal nie rozumiałam, po co to wszystko przed nim ukrywałam. Dlaczego to
musiała być pilnie strzeżona tajemnica?
I jeszcze te nazwiska. Victoria Griffin, Dylan.
Obcy ludzie, którzy istnieli dla mnie wyłącznie z imienia. Kim dla mnie byli?
Dlaczego nie wspomniałam o nich nigdy Joshowi ani nikomu innemu? Co, do
cholery, było z tymi sekretami?!
Gdy wróciliśmy do mieszkania i przygotowaliśmy
się do snu, musiałam przyznać, że wcale nie miałam ochoty zasypiać sama. Bałam
się jednak zaprosić Josha do swojego łóżka, bo nie wiedziałam, czy tego opacznie
nie zrozumie. Potrzebowałam tylko towarzystwa, niczego więcej, a Josh zdawał
się tego nie rozumieć, bo podczas gdy ja siedziałam jeszcze w szlafroku w
salonie przed telewizorem, on już życzył mi dobrej nocy.
Zastanawiające, pomyślałam, bezmyślnie gapiąc
się na najnowszy odcinek True Blood.
Josh jest zazwyczaj taki troskliwy i opiekuńczy, że aż się momentami rzygać
chce, a tym razem zostawił mnie zupełnie samą. O co mogło chodzić? Jakoś nie
chciało mi się wierzyć, że nadal o rodziców i Hamptons, w końcu ile można
myśleć o tym samym? Ale jeśli nie, to o co chodziło? Jezu, nie wiedziałam
przecież nawet, czy takie zachowanie było do niego podobne.
Ostatecznie położyłam się spać sama. Byłam tak
zmęczona, że natychmiast zapadłam w płytki sen, ledwie przyłożyłam głowę do
poduszki. Był to jednak sen pełen dziwnych scen, w którym aż roiło się od
znanych mi i nieznanych osób. Josh wykłócał się o coś ze swoim ojcem, Zoey
próbowała przekonać matkę, żeby tyle nie piła, Ryan śledził mnie na każdym
kroku, a między nimi wszystkimi przemykał gdzieś na drugim planie zakapturzony
facet w czerni.
Wszystko to było tak idiotyczne, że kiedy się
wreszcie zbudziłam, powiedziałam do siebie: „Co, do diabła?!”. Spojrzałam na
zegarek; dochodziła pierwsza w nocy. Najpierw miałam wrażenie, że zbudziłam się
sama z siebie, kiedy już nie mogłam wytrzymać stężenia absurdu w tym śnie;
dopiero potem zrozumiałam, że było w tym coś więcej. Namacałam pozostawioną na
szafce nocnej komórkę i stwierdziłam, że się nie pomyliłam. Mrugał na niej
znaczek oznaczający nadejście wiadomości tekstowej. A więc obudził mnie sygnał
SMS–a. Powinnam być chyba wdzięczna nadawcy, kimkolwiek był.
Wszelka wdzięczność jednak natychmiast ze mnie
wyparowała, gdy tylko przeczytałam treść, nadeszłą z nieznanego numeru.
I tak
dostaniesz dowody. Ryan.
Musiałam przyznać, że na widok tego imienia
zrobiło mi się trochę niedobrze. Na myśl o spotkaniu z nim tym bardziej.
To jednak nie było uczucie wynikające ze
strachu. Analizując swoje wrażenia, ze zdziwieniem stwierdziłam, że właściwie
nie bałam się Ryana. Nie, to uczucie było znacznie głębsze i trudniejsze do
zdefiniowania. I chyba nie chciałam go definiować.
Wyglądało na to, że nasza gra dopiero się
rozpoczynała. Świetnie, uznałam, chowając z powrotem komórkę. Mogłam zagrać.
Założyłabym się, że byłam świetna w te gry.
Amanda jest agentką FBI, tak? A może szpiegiem?
OdpowiedzUsuńJosh jest mordercą? a jego ojciec go broni? W końcu to syn. Nie pozwoli, aby zgnił w więzieniu.
Amanda wszystkiego się dowiedziała. Z pomocą Ryana zdobyła dowody.
Wiesz, wciągnęłam się w to opowiadanie. Z początku przeszkadzała mi Amanda, ale teraz, kiedy wszystko powoli się wyjaśnia, nie mogę doczekać się następnych rozdziałów ^^
Nawet mnie zainspirowałaś :D Postanowiłam pisać o policjantce - nurku. (wysłałam Ci zdjęcia do szablonu, jeśli oczywiście masz czas i chcesz go jeszcze zrobić).
Życzę Weny ;)
:***
I to Josh popchnął Amandę na tory. Jak nie on, to jego ojciec. Chyba, że wynajęli jakiś osiłków.
UsuńŁadnie tu teraz ;)poprzedni wygląd też był fajny, ale obecny bardziej mi pasuje :D
UsuńZostawiłam Ci wiadomość na gg. Ostatnio coś mi szwankuje, raz dochodzą wiadomości, raz nie. Napiszę i tutaj: Ten trudniejszy szablon do wstawienia bardzo mi się podoba i wybieram ten ;)
:***
Nic nie powiem:) wyjaśnienia zaczną się już w następnym rozdziale, więc niedługo;]
UsuńPewnie, że to syn, ale nie mam pojęcia, czy ojciec go broni^^ pomoc Ryana jest tu chyba najbardziej prawdopodobna ;>
To się cieszę, że już Ci tak ona nie przeszkadza xD po prostu jest zagubiona, dlatego czasami bywa irytująca, nawet dla mnie :D a następny rozdział już w przyszłym tygodniu;)
Czy wynajęli? Hmmm...
A dziękuję, mnie też się nawet podoba;) w porównaniu z tym w tamtym kolory wydają mi się bardzo rażące.
Mam nadzieję, że szablon, który zrobiłam, też będzie się podobał;) jakby coś, to zawsze jestem chętna, żeby pomóc, kombinowanie z coraz to nowymi sposobami nawet mi się podoba^^ ciekawi mnie to Twoje opowiadanie ;P
;***
Z Josha jest niezłe ziółko. A może to ojciec kazał go szpiegować? Lucas Anderson był wspólnikiem młodego Hamiltona?
UsuńCieszę się, że będzie w przyszłym tygodniu ;)
Szablon bardzo mi się podoba, dziękuję :* Nawet nie wiedziałam, że można na blogspocie robić szablony podobne do tych na onecie.
Główną bohaterką jest Phoebe, która popadnie w konflikt z szefem wydziału zabójstw ;)
:***
Ja tam już nic nie wiem;) ale jakby ojciec kazał go szpiegować, to chyba by się jakoś próbował porozumieć z Mandy, nie? xD
UsuńHaha, a ja się nie cieszę, tylko nieco denerwuję, jak przyjmiecie moje wyjaśnienia^^
A proszę bardzo:) no właśnie, szablon można mieć praktycznie taki sam, jak na Onecie, jeśli tylko się chce, tylko trzeba umieć. Ja to już troszkę rozgryzłam;)
No właśnie, zapowiada się interesująco. Także trzymam kciuki za Wenę ;***
A ile planujesz rozdziałów? ;)Amanda straciła pamięć i gdyby nawet się z nią skontaktował, nie uwierzyłaby mu.
UsuńMoże Amanda nazywa się po prostu Mandy? (Ryan ją tak nazywa, chyba, że tylko lubi jej skrócone imię.
Twórca szablonu musi się trochę namęczyć. Ustawić prawidłowe parametry. Genialnie Ci one wychodzą ^^
Mniej więcej już sobie wszystko zaplanowałam. Phoebe zaangażuje się w śledztwo, które będzie miało związek z jej przeszłością.
:***
Prawdę mówiąc, to nie mam pojęcia. Początkowo myślałam, że gdzieś koło czterdziestu, ale równie dobrze może wyjść więcej lub mniej - raczej to drugie, bo kryminały, w przeciwieństwie do romansów, raczej mi się skracają niż wydłużają, nie potrafię wystarczająco długo utrzymać zagadki xD
UsuńMoże by i nie uwierzyła... Ale od czegoś trzeba zacząć;)
Mandy to zdrobnienie. Po prostu wcześniej wszyscy ją tak nazywali;)
A dziękuję. Bo, jak dla mnie, to sporo mi brakuje. Ale cóż, jak pewnie wiesz, ja rzadko kiedy jestem zadowolona z wyników mojej pracy^^
Ha, no to fajnie, że zaplanowałaś. To coś, z czym się teraz borykam na Ostatniej granicy xD żeby fabułę zaplanować z sensem xD
;***
Na razie pisanie mi nie idzie i nie wiem co będzie dalej. Dopóki opublikowany jest wstęp, mogę jeszcze wszystko zmienić kilka razy. Na razie nie będę publikowała pierwszego rozdziału.
UsuńRzuciłam okiem na pierwszy rozdział i... wybacz mam sentyment do pierwszej wersji ;) Jutro przeczytam i skomentuję :D
:***
No, rozumiem, bo mnie też w sumie tak średnio. I pewnie, sam wstęp pozwala na większe manewrowanie tekstem^^ tak więc faktycznie, póki nie jesteś pewna, może lepiej go zostawić.
UsuńHaha, no jasne xD rozumiem^^ ale w tej, hmm... Mogę zdradzić, że Maddie szybciej dopuści do siebie Luke'a, to może to Cię przekona ;P
;***
Powinna go dłużej trzymać na dystans :P
UsuńNawet gdybym chciała, nic nie napiszę, nie mam siły i Weny.
:***
Oj tam, Sasza trzyma Alessandra tak długo, że to aż się robi nudne, więc na Ostatniej chcę pomieszać w trochę drugą stronę - facet zaangażowany zarówno prywatnie, jak i służbowo, takie tam. Twoje bohaterki ostatnio szybko szły na całość (no, mam na myśli głównie Phoebe^^)
UsuńNo, rozumiem. Przecież nie musisz się spieszyć;
;***
Tak, Phoebe przebiła wszystkich ^^
UsuńU mnie będzie dwóch kandydatów, jak zwykle zresztą :D. Jack jest oddanych ojcem i miłym facetem. James z kolei nie przywykł do okazywania uczuć, jeśli już, robi to nieudolnie. Wymaga od swoich podwładnych zaangażowania i... samodzielnego myślenia. Na dodatek przyjeżdża do niego siostrzenica, Jordan - postanawia trenować boks.
Jeśli już zacznę pisać Grę to i to nowe opowiadanie. Bohaterką będzie Jordan ;)
:***
Ja tam mimo to ją lubię^^
UsuńO, to Jordan będzie tam, gdzie mam Ci zrobić szablon? W ogóle to przepraszam, że tyle to trwa, ale ostatnio w ogóle nie mam do tego głowy;) jutro, jak wrócę od lekarza, może się za niego zabiorę;)
;***
Spoko. Ja ciągle zmieniam koncepcję ;) z tym zdjęciem dałoby się coś zrobić? http://models.com/work/vogue-paris-vogue-paris-august-2009-cover/8622 jak nie to może z tymi http://models.com/work/vogue-russia-daria-in-russian-vogue
UsuńChloe jest córką prawnika wojskowego. Ona sama też skończyła prawo. W Waszyngtonie prowadziła małą kancelarię.
Decyduje się wyjechać do Nowego Jorku. Tam otwiera... biuro detektywistyczne. Wściekły ojciec zapowiedział, że ją wydziedziczy :D.
Prosi kogoś, kto od dłuższego czasu jest w Nowym Jorku, aby miał na nią oko.
:***
napis taki: I could've been a princess, you'd be a king
UsuńCould've had a castle, and wore a ring
To jednak nie będziesz tego pisać, tylko Grę, tak?;) szkoda trochę szablonu, bo nawet mi się podoba xD
Usuń"Princess of China", haha, słuchałam tego namiętnie w poprzednie wakacje^^
;***
Na Zaczynając raz jeszcze będę pisała starą wersję Gry ;)
Usuń:***
Wcale mnie nie dziwi, że Mandy potrafi używać broni. Pewnie też zna jakieś techniki walki :P W ogóle jest bardziej spostrzegawcza od pana policjanta, haha xD
OdpowiedzUsuńNoo... i to by było na tyle, jeśli chodzi o moje przemyślenia, bo jak było mniej wskazówek, to wpadałam na jakieś pomysły, a jak już odkrywasz po trochu, to nie mam kompletnie pojęcia xD Dla Ciebie, to dobra wiadomość, bo będziesz mogła mnie zaskoczyć :D
I faktycznie, akcja nabrała rozpędu i Amanda już tak nie irytuje :P W ogóle bardzo dobrze się czytało:)
Ściskam i lecę komentować na Negatyw :**
Pewnie zna i techniki xD wiesz, ja nie twierdzę, że policjant tego nie zauważył, tylko nie mówił na głos, a potem się zdziwił, że Mandy to też zauważyła xD
UsuńAch, rozumiem, też tak często miewam;) buahaha, no to mam nadzieję, że uda mi się zaskoczyć, bo w kolejnym rozdziale już będzie wielka niespodzianka^^ (hmm, skoro to zdradziłam, to chyba już nią nie będzie... chociaż, z drugiej strony, jej treść nadal nią jest xD)
No to się cieszę:) bo mnie na przykład ona dalej irytuje ;>
Całuję! ;**
O, no dobra, nie umniejszam już umiejętności pana policjanta, bo jakby coś mi się stało, to wolałabym, że pomagali mi kompetentni funkcjonariusze xD
UsuńNiespodzianki mogą być różne, także tylko podsyciłaś apetyt :P Zresztą ostatnio jestem mało domyślna, więc wiesz... xD
Ale za to Josh ciągle pyta, czy ona czegoś nie pamięta i wywleka amnezję na wierzch, ona sobie przypomina, że nic nie pamięta. Teraz na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o denerwowanie mnie, jest on :P
:**
Haha, no pewnie, ja też bym wolała xD ale to tak samo jak z lekarzami, też wolałabym, żeby pomagali mi ci kompetentni, co nie znaczy, że inni się nie zdarzają - także rozumiem podejrzenia;)
UsuńTo dobrze xD
A, to dobrze, bo w zamierzeniu właśnie Josh miał irytować. Zresztą irytuje głównie Mandy, i to nie bez powodu, więc nic dziwnego, że Ciebie, jako Czytelniczkę, także;) zresztą Josh jest zbudowany nieco na zasadzie takiego trochę irracjonalnego, trzęsącego się nad Mandy, nadopiekuńczego paranoika, a to typ człowieka, który mnie osobiście zawsze odstraszał^^
;**
Niestety znam przykłady Josha z realnego życia i chyba rozumiem, co masz na myśli xD Jego zachowanie bardzo mnie irytowało, a co dziwne - dziewczyna, z którą był - wcale nie xD Być może tak dobrze udawała albo uspokajał ją jego portfel ;P W każdym razie, jakby to przenieś na Utracony cel, to skoro teraz irytuje Mandy, to jak ona to wytrzymywała wcześniej? xD No, to sobie wymyśliłam zagadkę, nad którą mogę myśleć ;P
Usuń:*
Też znam takie przykłady z życia, ale w moim przypadku - denerwują mnie obydwoje xD może cierpliwa była^^
UsuńHa, no właśnie ;P a może po prostu wcześniej Josh nie miał za bardzo powodów, żeby być nadopiekuńczy? A może raczej Mandy miała jakiś cel w tym, żeby z nim wytrzymywać? ;P
;*
A ja, mimo wszystko, wierzę, że Josh żyje w błogiej nieświadomości. Jakoś nie wygląda mi na faceta, który miałby prowadzić jakieś machlojki i tym podobne. Za bardzo jest, hm, uczuciowy? Nerwowy? Chodzi mi tu o sytuacje, w których rodzina wyprowadza go z równowagi. Jakoś wydaje mi się, że jest zbyt prostolinijny, a żeby udawać coś takiego, to musiałby mieć naprawdę spore umiejętności na tym polu, a, jak już mówiłam, na takiego mi nie wygląda...
OdpowiedzUsuńRyan Złowieszczy, huhu, lubię tego faceta, jest konkretny, nie cacka się i dąży do celu. Już się nie mogę doczekać, kiedy będzie go więcej. O, może w następnym rozdziale dowiemy się czegoś o Dylan(ie)?
Ja tam nie pamiętam, żeby mnie Mandy irytowała, zawsze w miarę jasno wiedziała czego chce i miała określoną osobowość, no i te zagadki... ;) Za to teraz rozczarowała mnie tym, ze tak szybko ucięła rozmowę, ale za to ma teraz numer Ryana, skoro do niej zaesemesował. I nie wątpię, że w tego typu grach jest dobra.
Hej, a może ten włamywacz to był Marcus? Bywał na pewno często u Josha, skoro się przyjaźnili, a skoro podejrzewał Mandy, to i na spiskowych zabawach się zna, a więc na pewno kamery obczaił. Tak, im dłużej nad tym myślę, tym bardziej prawdopodobne mi się to wydaje... (Ale te moje dedukcje to takie średnie są, więc może być różnie ;p).
Czekam na ciąg dalszy i idę czytać Di Volpe, wygląda na to, że zrobiłam sobie zaległości, hura, będzie co czytać! ;)
A, zerknęłam też na Granicę i muszę powiedzieć, że szablon jest śliczny. I gadżet z muzyką praktyczny, ale na początku dostałam zawału jak coś mi zaczęło grać i nie mogłam tego zlokalizować. ;p
Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy!
A może tylko udaje takiego prostolinijnego? ;P jasne, musiałby być dobrym aktorem, ale kto wie, może jest? ;P nie no, dobrze, nie będę Cię już podpuszczać, w końcu niedługo planuję raczej rozwiewać wątpliwości, niż je jeszcze mnożyć;)
UsuńOwszem, i ten cel szybko osiągnie - już w następnym rozdziale xD i tak, będzie w nim więcej o Dylan(ie), jak również o przeszłości Mandy, powodach, dla których przyjechała do Nowego Jorku, i tak dalej... Właściwie na temat wszystkiego;]
No widzisz, to już chyba zależy od Czytelniczki;) mnie tam od pewnego czasu zaczęła irytować, choć nie potrafiłabym wyjaśnić, dlaczego. A numeru nie ma, bo pisał z zastrzeżonego :D
A może? Ja tam nie wiem;)
Ojej, jak to miło, że ktoś się cieszy z zaległości u mnie xD
A dziękuję:) haha, może powinnam gdzieś walnąć na ten temat ostrzeżenie^^
Całuję!