14. Sokole oko

EDIT: Zapraszam i tu, na Ostatnią granicę!



Odbyliśmy bardzo przyjemną pogawędkę z policją, oznajmiając, że nie mamy pojęcia o powodach włamania ani niczego się nie domyślamy. Potem ja odbyłam nieco mniej przyjemną pogawędkę z Joshem, który oskarżył mnie o zatajanie pewnych istotnych informacji zarówno przed nim, jak i przed policją. Nie byłam w stanie powiedzieć im o Ryanie, tak jak jemu nie byłam w stanie powiedzieć o jego profesji. Poza tym im dłużej analizowałam wygląd włamywacza, byłam coraz bardziej przekonana, że to nie był Ryan.
Josh oczywiście mi nie wierzył. Utrzymywałam, że Ryan według mnie był bardziej postawny, a może także nieco wyższy; nie miałam miarki w oku, nie potrafiłam tak od razu precyzyjnie określić czyjegoś wzrostu, ale wydawało mi się, że włamywacz, choć wysoki, nie miał sześciu stóp wzrostu. Josh oskarżył mnie, że go kryję, co wydawało mi się kompletnie absurdalne, ale on potraktował tę sprawę bardzo serio.
Dostało się też Jake’owi, zarówno od Josha, jak i od policji. W końcu jako portier, powinien pilnować, kto wchodził i wychodził z budynku. Jake tymczasem tak zapatrzył się na mecz, że zupełnie to przegapił; nie dostrzegł nawet, że facet miał na głowie kaptur, co przecież było dosyć nietypowe.
Uprzejmy, siwowłosy policjant poprosił mnie, żebym obejrzała wraz z nim nagrania z kamer w budynku; na moją prośbę wzięliśmy też ze sobą Josha. Jake puścił nam odpowiedni fragment, ustawiając godzinę, o której wyszłam z budynku.
Zobaczyłam siebie w letniej, szerokiej sukience, a zaraz potem – byłam pewna, że nie minęła nawet minuta – do budynku wszedł facet w kapturze. Był tak blisko, że musiałam go minąć na chodniku! Jeśli jednak mieliśmy nadzieję, że coś z tego nagrania wywnioskujemy, to srodze się zawiedliśmy. Facet wjechał na górę windą, zniknął w mieszkaniu Josha, a potem kamera ponownie zarejestrowała mnie, wracającą na górę. Chwilę później włamywacz wybiegł z mieszkania, trzymając się za poparzoną twarz, zbiegł schodami – tyle pięter! – i przemknął tuż pod okiem Jake’a. Na żadnym z ujęć nie udało się zarejestrować twarzy napastnika.
– Tyle kamer, a żadnego pożytku – mruknął na koniec Josh. Przypatrując się uważnie nagraniu, powoli pokręciłam głową.
– Nie do końca, Josh, spójrz sam. – Wskazałam palcem scenę, w której włamywacz wchodził do głównego holu, rozglądając się na boki. – Patrzy na boki, ale nie w stronę, gdzie wisi kamera. Odwraca głowę, żeby nic nie dało się zobaczyć. Przyjrzyj się innym ujęciom, tam jest to samo. Gość dokładnie wiedział, jak rozmieszczone są kamery. Przechodząc przy którejś z nich, bezbłędnie schylał głowę albo ją odwracał, tak, że kamera zawsze rejestrowała tylko tył kaptura. Przestał się pilnować tylko wtedy, gdy wybiegł z mieszkania, ale wtedy zasłaniał twarz dłonią.
Obydwoje – Josh i policjant – popatrzyli na mnie ze zdziwieniem.
– Skąd ty to wiesz? – zapytał Josh, gdy policjant najwyraźniej uznał, że jemu nie wypadało. Nieco zakłopotana, wzruszyłam ramionami.
– Nie mam pojęcia – odparłam szczerze. – To mi się po prostu… nasuwa. Przecież to wyraźnie widać na tych nagraniach.
– Widzi pan, jaką mam genialną narzeczoną? – podsumował Josh, uśmiechając się szeroko do policjanta i obejmując mnie lekko. Nawet wtedy jednak miałam wrażenie, że robił to nieco protekcjonalnie.
Wkrótce potem policja sobie poszła, Josh mógł już zrobić mi awanturę o zatajenie przed nim faktu włamania do mojego mieszkania na Brooklynie, a przed policją podejrzeń dotyczących Ryana, po czym przyjrzał mi się z namysłem i zdecydował:
– Dobrze, kochanie, miałaś rację, powinnaś móc się bronić sama, bo nie zawsze będę przy tobie, żeby cię chronić. Dlatego właśnie powinnaś nosić przy sobie broń.
Zrobiłam sceptyczną minę.
– Broń? Nie jestem żadnym cholernym mafioso, Josh – westchnęłam, bo poprzedniego dnia akurat oglądaliśmy razem Ojca chrzestnego. Josh machnął lekceważąco ręką.
– Oj, przecież nie cały czas przy sobie. Powinnaś mieć w domu broń, z której umiałabyś korzystać. Skoro już znowu wyszedłem wcześniej z pracy, to chodź, zbieramy się, pojedziemy na strzelnicę i ocenimy twoje umiejętności w tej dziedzinie.
Z pewną pretensją wskazałam mu swój zaklejony plastrem policzek.
– Z tym mam iść? – zapytałam niczym typowa kobieta. – Nie pomyślałeś, żeby zapytać mnie chociaż, czy dobrze się czuję i czy mogę iść, zanim za mnie zdecydowałeś?
– Nie. To sprawa priorytetowa, dotycząca twojego bezpieczeństwa. Przecierpisz – oznajmił bezlitośnie, po czym na widok mojej miny westchnął i wywrócił oczami. – Oj, Amanda, przecież żartowałem. Potrafię poznać, kiedy dobrze się czujesz, a kiedy źle. Teraz nic ci nie jest, oczywiście oprócz tego, że jesteś wkurzona. Daję ci okazję, żeby się wyładować, chcesz czy nie?
Też pytanie. Josh odgadł bezbłędnie, faktycznie byłam zła, że dałam się uderzyć, przez co nie udało mi się zatrzymać włamywacza. I chętnie przydałoby mi się coś, na czym mogłabym tę złość rozładować, a jeśli miała to być strzelnica, to tym lepiej. Przecież już od dawna chciałam tam pojechać i przetestować swoje zdolności w tym temacie.
Tym razem ubrałam się bardziej odpowiednio do okazji, w bryczesy i szeroką koszulę. Josh natomiast został w garniturze, przez co wyglądał jak Desperado, gdy już dostał broń do ręki.
Gdy już przyjechaliśmy na miejsce, z ciekawością rozglądałam się dookoła. Strzelnica była niewielka, dobrze usytuowana, w samym centrum; na sali miała około ośmiu stanowisk. Josh bez problemu uzyskał u szefa wyłączność, wyglądało na to, że dobrze się znali, ale mnie nie przedstawił. Kiedy weszliśmy do środka, poczułam rosnącą ekscytację. Coś ze mną musiało być nie tak, skoro ekscytowałam się bronią palną.
Każde ze stanowisk oddzielone było wysoką ścianką. Przy każdym znajdowały się ochronne gogle i wyciszające słuchawki. Każde posiadało przycisk, którym można było oddalać lub przybliżać tarczę. A kiedy Josh dał mi do ręki broń, ja – chociaż nigdy nie przypomniałabym sobie nazwy tego modelu – od razu wiedziałam, jak ją załadować i odbezpieczyć. To było nieco… przerażające.
Zgrabnie przygotowałam pistolet do strzału, czemu Josh przyglądał się z jawną fascynacją. Kiedy na niego spojrzałam i podniosłam brew, niewinnie wzruszył ramionami.
– Cóż poradzę? – mruknął. – Kręcisz mnie ze spluwą w ręce.
Prychnęłam, zbywając jego uwagę milczeniem. Miałam ważniejsze sprawy na głowie.
– Nie poprawiaj mnie, dobrze? – poprosiłam, gdy zaczęłam się przygotowywać do oddania strzałów. – Zobaczymy, ile sama pamiętam z ćwiczeń przed wypadkiem.
– Jasne – odparł Josh, wkładając na uszy słuchawki, zakładając ramiona na piersi i przyglądając mi się zachłannie. Przez moment mnie to krępowało, ale już po chwili przestałam się tym przejmować.
Stanęłam w rozkroku, założyłam gogle i słuchawki, ustawiłam odpowiednią odległość tarczy. Odbezpieczyłam broń i wycelowałam przed siebie, chwytając ją mocno obydwoma dłońmi. Namierzyłam. Teraz jeszcze kontrola oddechu, wolny wdech, wolny wydech, wolny wdech i przy kolejnym wydechu…
Naciskałam za spust raz za razem, aż opróżniłam magazynek. Z zadowoleniem stwierdziłam, że ręka nawet mi nie drgnęła, teraz tylko musiałam sprawdzić rezultaty. Ściągnęłam gogle, słuchawki zawiesiłam na szyi i wcisnęłam przycisk, przesuwający tarczę w naszą stronę. Już w połowie drogi Josh gwizdnął przeciągle.
– Kochanie, nie wiedziałem, że umiesz tak strzelać – mruknął z podziwem. – Kto cię tego uczył, co?
Mam pewne typy, pomyślałam, melancholijnie patrząc na tarczę. Połowa kul trafiła w serce, a druga połowa prosto w głowę. Facet, którego poczęstowałabym taką porcją ołowiu, z pewnością by tego nie przeżył.
Mogłabym się założyć, że strzelania uczył mnie Ryan. W końcu był policjantem, a ja, jako dziewczyna policjanta, też musiałam to i owo umieć. Albo był bardzo dobrym nauczycielem, albo ja tak pojętną uczennicą, bo strzelałam naprawdę dobrze.
To sprawiło, że do głowy przyszła mi pewna myśl.
– Josh, a jesteś pewny, że ja nie trzymałam w domu broni przed wypadkiem, co? – zapytałam lekko, w każdej chwili będąc gotową na wycofanie się z tego pytania. Josh zmarszczył brwi i po namyśle pokręcił głową.
– Nie, to znaczy nie jestem pewien, ale sądzę, że nie trzymałaś – odpowiedział w końcu. – Przecież gdybyś miała, to chyba byś mi o tym powiedziała, nie?
Przygryzłam wargę i odwróciłam się przodem do tarczy, żeby nie dostrzegł mojego wyrazu twarzy. No właśnie, Josh… To nie było takie oczywiste. Akurat to wcale nie było dla mnie oczywiste po tym wszystkim, czego zdążyłam się o sobie dowiedzieć.
– Teraz ty – poprosiłam, urywając temat. – Chcę zobaczyć, jak strzelasz. A potem możesz mnie zabrać do sklepu z militariami i kupić wielką spluwę.
– Załatwione, złotko. – Mrugnął do mnie, po czym przygotował się do oddania strzałów.
Josh strzelał nieźle, ale o klasę gorzej ode mnie. Przyznał, że ćwiczył sam i rzadko, kiedy znajdował trochę czasu, traktował to jak hobby. Oglądając jego postawę, nie mogłam się powstrzymać od pewnych korekt, co jednak wcale go nie zirytowało. Przeciwnie, uważał je za coś zabawnego. Ciekawe, czy ten facet kiedykolwiek weźmie mnie zupełnie na poważnie?
Postrzelaliśmy jeszcze trochę, ale ponieważ byłam widocznie lepsza od niego, Joshowi w końcu się to znudziło. Tylko jemu, oczywiście, bo ja mogłabym siedzieć na strzelnicy do nocy. Musiało ze mną być coś nie tak, skoro kręciła mnie zabawa bronią palną. Chociaż powtarzałam sobie, że to nie była zabawka, każdy magazynek, który trafiał w cel, odczuwałam jak prywatny sukces.
W sklepie z militariami miałam ochotę wdać się w pogawędkę dotyczącą zalet i wad różnych modeli, bo po wyglądzie poznawałam je doskonale, ale powstrzymałam się w ostatniej chwili, widząc niepewne spojrzenie Josha. Mówiło wyraźnie, że nie znał mnie wcześniej od tej strony i nie chciałam przyczyniać się do jeszcze większego szoku. Po co mu jeszcze dodawać stresów.
Poza tym czułam się z tą znajomością trochę nieswojo. Ostatecznie czy to było normalne? Po co mi to było? Jeśli nie używałam broni na co dzień – a wszystko wskazywało na to, że jednak nie – to do czego była mi potrzebna podobna wiedza?
Potem zrobiło się późno, więc poszliśmy na kolację, a Josh mimo wszystko był z siebie zadowolony, że dał mi szansę na obronę przed wrogiem w jego własnym mieszkaniu. Uroczyście obiecałam sobie bowiem, że nigdy nie wyniosę tego śmiercionośnego przedmiotu poza teren apartamentowca Josha.
W połowie kolacji, którą jedliśmy w przytulnej, niewielkiej pizzerii, Josh wyszedł do toalety, a ja zaczęłam bezmyślnie sączyć czerwone wino. Kiedy zadzwoniła moja komórka, w pierwszej chwili podskoczyłam nerwowo, bo nie poznałam dzwonka. Dopiero po sekundzie czy dwóch przypomniałam sobie, że miałam ustawioną inną melodyjkę na obce numery. Odebrałam bez żadnego zastanowienia, co szybko okazało się dość ryzykownym posunięciem.
– Halo – powiedziałam do słuchawki, wypijając resztę wina. A potem usłyszałam głos, który sprawił, że straciłam zdolność poruszania członkami.
– Cześć, Mandy. – Tylko jedna osoba tak mnie nazywała. Nawet gdybym nie poznała głosu (a nie dało się go nie poznać) to naprowadziłoby mnie na tożsamość rozmówcy. – Posłuchaj, musimy porozmawiać.
– Nie mamy o czym – zaprotestowałam spokojnie, ale Ryan wszedł mi w słowo:
– Przyznaję, że nie zrobiłem pełnego researchu przed naszą ostatnią rozmową. Dowiadywałem się na temat twojego zdrowia jeszcze zanim się obudziłaś, to pewnie dlatego nic nie wiedziałem o amnezji. Wobec tego przepraszam, że tak ostro zareagowałem, nie miałem prawa.
– Owszem, nie miałeś – przyznałam łaskawie. – A teraz, czy mógłbyś się rozłączyć?
– Jeszcze nie skończyłem – odparł stanowczo. – Nie wiem, co tam o mnie nagadał ci Hamilton…
– Nic mi nie nagadał – zjeżyłam się. – Powtórzył tylko to, co sama mu powiedziałam o tobie przed amnezją.
– Tak, właśnie tego się obawiałem – stwierdził Ryan złośliwie. Rozejrzałam się ukradkiem po restauracji, ale na szczęście nigdzie nie widziałam Josha wracającego z toalety. To dobrze się składało, bo niekoniecznie musiał wiedzieć, z kim rozmawiałam. – Słuchaj, masz amnezję i ten facet nakładł ci do głowy mnóstwo bzdur. Nie powinnaś mu wierzyć.
– A niby dlaczego powinnam wierzyć tobie?! – prychnęłam. Ryan westchnął w słuchawkę.
– No właśnie, w tym problem. Widzisz… Ja, w przeciwieństwie do pana Hamiltona, mogę dostarczyć ci dowody, bo znamy się bardzo długo, wiesz?
– Nie potrzebuję żadnych twoich cholernych dowodów – syknęłam. – Josh powiedział mi o tobie wszystko. To mi wystarczy.
– Mandy, naprawdę nie rozumiesz, że te informacje nie są warte funta kłaków? – warknął Ryan. – Sama mu tego nagadałaś, wymyśliłaś jakąś idiotyczną bajeczkę, a teraz sama w nią wierzysz. Przestań, bo inaczej do końca świata będziesz się kręcić w kółko za własnym ogonem. Przykro mi, że to znowu mnie w udziale przypadła rola twojego wybawiciela, bo bardzo tej cechy we mnie nie lubisz, ale muszę ci pomóc.
– Dzięki, nie potrzebuję twojej pomocy – warknęłam w odpowiedzi, bo ta cała przemowa i wymądrzanie się tego faceta wyjątkowo działały mi na nerwy. A w dodatku dostrzegłam już zbliżającego się do mnie Josha. – I dziękuję też za ten całkowicie niepotrzebny telefon.
– Poczekaj, dostaniesz dowody!
– Już mówiłam, że ich nie potrzebuję – odparłam, szukając klawisza przerywającego połączenie. Zdążyłam jeszcze usłyszeć w słuchawce:
– Mandy, zaczekaj! Ty nie jesteś tą osobą, za którą się podajesz…
I w następnej chwili połączenie zostało przerwane, a Josh wrócił do stolika.
– Kto dzwonił? – zapytał, dopijając swoje wino. Z telefonu przeniosłam na niego zdezorientowane spojrzenie.
– Scarlett – wymyśliłam na poczekaniu. – Pytała, kiedy wracam do pracy.
– Oj, nieprędko – zaśmiał się Josh. – Zdaje się, że twoje rany będą się goić nieco dłużej, niż to początkowo przewidywaliśmy. Oczywiście nie byłoby tak, gdyby ktoś nie dał się wrzucić do tunelu metra, ale cóż…
– To nie była moja wina! – zaprotestowałam gorąco, wyciągając oskarżycielsko w jego stronę palec wskazujący. Spojrzał na niego ze zdziwieniem.
– Co, ja? Mnie tam nawet nie było!
Zaczęłam się z nim przekomarzać, ale robiłam to dosyć bezmyślnie, bo wciąż zastanawiałam się nad ostatnimi słowami Ryana. O ile wcześniejsze nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia, o tyle te ostatnie już tak. I to jakie!
Nie jesteś tą osobą, za którą się podajesz. Oczywiście to mógł być blef, mogło mu tylko zależeć na przyciągnięciu mojej uwagi i jeżeli tak było, to udało mu się to doskonale. Ale co, jeśli tkwiło w tym stwierdzeniu ziarno prawdy? Ukrywałam przed Joshem tyle rzeczy, że wydało mi się to nagle całkiem możliwe. Możliwe, że było tego więcej. Że z jakiegoś powodu nie powiedziałam mu o sobie całej prawdy, pozowałam na inną osobę, niż faktycznie byłam.
Ale nie, to przecież niedorzeczne. Wszelkie pozy natychmiast minęłyby mi wraz z amnezją, a tymczasem Josh nigdy nie narzekał, że się zmieniłam czy coś takiego. Przeciwnie, co i rusz powtarzał, że widzi we mnie starą Amandę. No jasne, nie mogłam się zmienić do końca, bo nie byłabym w stanie tak całkiem udawać, ale mimo to… Czy to w ogóle było możliwe?
A jednak Ryan dzwonił do mnie z konkretną sprawą. I twierdził, że może przedstawić dowody. Może więc nie powinnam była go zbywać tak obcesowo?
A może to była pułapka?
Miałam serdecznie dość tej niepewności. Miałam serdecznie dość idiotycznej amnezji! Bez niej życie byłoby o wiele prostsze. Wiedziałabym, czy faktycznie kochałam Josha, wiedziałabym, kim był Ryan i czego chciał, wiedziałabym, po co wybierałam się do New Jersey i czy miałam coś wspólnego ze śmiercią Lucasa Andersona, wiedziałabym, po co ukrywałam przed Joshem wszystkie te nieistotne szczegóły. Wszystko sprowadzało się do jednego słowa… Wiedziałabym.
Bardzo mnie korciło, żeby porozmawiać z Ryanem. Nawet jeśli to było niedorzeczne, nawet jeśli on mógł czyhać na moje życie, korciło mnie. Jednak zostały jeszcze we mnie resztki instynktu samozachowawczego, nie zamierzałam dać się poprowadzić jak owca na rzeź. Nie po tym, jak walczyłam o życie w tunelu metra.
Gdybym tylko miała numer Ryana…! Mogłabym spokojnie zadzwonić i poprosić o wyjaśnienia, nie w chwili, gdy musiałam w ciągu piętnastu sekund pozostałych do powrotu Josha zakończyć rozmowę. Przez telefon przecież tak czy inaczej nic by mi z jego strony nie groziło.
Nie miałam jednak jego numeru. Nie miałam nic.
W końcu Josh zauważył, co się ze mną działo. Pochylił się nad stolikiem i wpatrzył we mnie ze zmarszczonymi brwiami.
– Coś jest nie tak, Amanda? Powiedz mi, o co chodzi – poprosił natarczywie, tonem, który wyraźnie mówił, że Josh nie będzie przyjmował do wiadomości odmowy. – Myślisz o włamaniu? O twoim nowym narzędziu obrony? Co jest?
– Nie mogą mi wyjść z głowy te kamery – poruszyłam pierwszy temat, który przyszedł mi do głowy. Josh zachęcił mnie spojrzeniem, żebym kontynuowała. – Przecież skoro włamywacz znał ich położenie, to znaczy, że musiał znać ten budynek.
– Noo… Chyba tak – przyznał Josh po chwili wahania. Kiwnęłam głową.
– No właśnie, czyli musiał bywać w tym budynku. Na pewno nie jest właścicielem żadnego mieszkania, bo tego policja by nie przeoczyła, więc musi być gościem. Kimś, kto często się tam pojawia, skoro jest w stanie zapamiętać dokładne rozmieszczenie kamer.
– No tak, faktycznie – zgodził się Josh niechętnie. – Dążysz do tego, że to nie mógł być twój były facet, bo nigdy nie był w moim mieszkaniu, tak?
Wzruszyłam ramionami, nakładając sobie na widelec kawałek lasagne.
– Nie, w zasadzie to do niczego nie dążę – zaprzeczyłam, wyjątkowo zgodnie z prawdą. – Po prostu mnie to ciekawiło.
Przez moment przy stoliku panowała cisza, aż w końcu Josh poruszył ten temat, którego spodziewałam się od samego początku. Aż dziwne, że dopiero wtedy.
– Te włamania wyraźnie mają coś wspólnego z tobą – podsumował nieco niepewnie. – Nawet policja powiedziała, że najwyraźniej ktoś u nas czegoś szukał. A właściwie głównie w twojej sypialni. Podobnie było z twoim mieszkaniem, jak mówiłaś, wszystko porozrzucane. On czegoś szuka, czegoś, co należy do ciebie. Wiesz, co to mogłoby być?
Jaja sobie ze mnie robił? Naprawdę sądził, że nie wpadłam na to sto razy wcześniej i tyleż samo razy się nie zastanawiałam? Ale nie miałam pojęcia. I znowu, gdyby nie amnezja, coś pewnie zaświtałoby mi w główce, a tak… Kompletna pustka. Jeszcze raz wzruszyłam ramionami, z niepokojem zauważając, że powoli wchodzi mi to w nawyk.
– Też zauważyłam, że szuka, ale nie mam pojęcia, czego. I zastanawia mnie, czy wiedziałabym, gdybym nie miała amnezji.
– Sugerujesz, że to może być coś, o czym nawet nie wiesz? – zdziwił się Josh. Spuściłam wzrok na swój talerz.
– Coś, o czym nie wiem, albo coś, o czym wiem, ale nie wiem, jaką sobą prezentuje wartość – wyjaśniłam nieco skomplikowanie. Josh jednak zrozumiał, bo kiwnął głową. – Wiem, mam amnezję, ale nie potrafię wymyślić żadnego innego powodu, dla którego ktoś miałby chcieć mnie okradać. Przecież nie ma we mnie niczego niezwykłego.
– Cała jesteś niezwykła – zaprotestował Josh z uśmiechem, od którego zrobiło mi się cieplej na sercu. Gdybym tylko nie musiała go cały czas okłamywać, byłoby już w ogóle świetnie.
Do domu wróciliśmy późno; w międzyczasie Juanita miała wysprzątać sterylne mieszkanie Josha, bo oczywiście nie mógł wytrzymać z bałaganem, którego narobił włamywacz. Kolejna cecha Josha, przez którą czasami chciało mi się wyć. Był tak do bólu porządnicki, że aż pedantyczny. Ja lubiłam robić wokół siebie bałagan, nic na to nie mogłam poradzić. Ale Josh… Josh czasami był sztywny, jakby mu ktoś wsadził kij w tyłek.
Przypomniałam sobie o rozmowie, którą tego samego dnia – Boże, jak to w tamtej chwili wydawało mi się dawno! – odbyłam z Zoey na temat wyjazdu do jej rodziców, do Hamptons. Streściłam problem i propozycję, po czym podziwiałam reakcję Josha, która była dokładnie taka, jakiej się spodziewałam. Pełne sceptycyzmu spojrzenia i niepewne miny. Dziwne, ale on miał równie ambiwalentne uczucia do swoich rodziców co ja.
Obiecał, że się nad tym zastanowi, co było dokładnie taką reakcją, jakiej się spodziewałam, po czym zamilkł, pogrążony we własnych myślach. Chyba wywołałam tymi słowami burzę w szklance wody, ale przecież obiecałam Zoey, że przekażę propozycję Joshowi, więc cóż było robić? Spełniłam obietnicę.
Gdy wracaliśmy, nastrój między nami był nieco zważony. Josh ciągle myślał o rodzicach, a mnie bolała głowa i szczęka, w którą przecież oberwałam ledwie parę godzin wcześniej. Pocieszałam się tylko myślą, że włamywacz musiał wyglądać dużo gorzej, biorąc pod uwagę ilość gorącej kawy, którą na niego wylałam, ale ponieważ najwyraźniej z reguły nie byłam mściwa, nie zrobiło to na mnie większego wrażenia.
Ukradkiem zerknęłam na Josha. Nie znosiłam mieć przed nim tajemnic, a robiło się ich coraz więcej. Najpierw języki obce i muzyka klasyczna, potem te dziwne umiejętności związane ze śledzeniem i wtapianiem się w tłum, a teraz jeszcze broń palna. Coś jeszcze chowałam w zanadrzu? Nadal nie rozumiałam, po co to wszystko przed nim ukrywałam. Dlaczego to musiała być pilnie strzeżona tajemnica?
I jeszcze te nazwiska. Victoria Griffin, Dylan. Obcy ludzie, którzy istnieli dla mnie wyłącznie z imienia. Kim dla mnie byli? Dlaczego nie wspomniałam o nich nigdy Joshowi ani nikomu innemu? Co, do cholery, było z tymi sekretami?!
Gdy wróciliśmy do mieszkania i przygotowaliśmy się do snu, musiałam przyznać, że wcale nie miałam ochoty zasypiać sama. Bałam się jednak zaprosić Josha do swojego łóżka, bo nie wiedziałam, czy tego opacznie nie zrozumie. Potrzebowałam tylko towarzystwa, niczego więcej, a Josh zdawał się tego nie rozumieć, bo podczas gdy ja siedziałam jeszcze w szlafroku w salonie przed telewizorem, on już życzył mi dobrej nocy.
Zastanawiające, pomyślałam, bezmyślnie gapiąc się na najnowszy odcinek True Blood. Josh jest zazwyczaj taki troskliwy i opiekuńczy, że aż się momentami rzygać chce, a tym razem zostawił mnie zupełnie samą. O co mogło chodzić? Jakoś nie chciało mi się wierzyć, że nadal o rodziców i Hamptons, w końcu ile można myśleć o tym samym? Ale jeśli nie, to o co chodziło? Jezu, nie wiedziałam przecież nawet, czy takie zachowanie było do niego podobne.
Ostatecznie położyłam się spać sama. Byłam tak zmęczona, że natychmiast zapadłam w płytki sen, ledwie przyłożyłam głowę do poduszki. Był to jednak sen pełen dziwnych scen, w którym aż roiło się od znanych mi i nieznanych osób. Josh wykłócał się o coś ze swoim ojcem, Zoey próbowała przekonać matkę, żeby tyle nie piła, Ryan śledził mnie na każdym kroku, a między nimi wszystkimi przemykał gdzieś na drugim planie zakapturzony facet w czerni.
Wszystko to było tak idiotyczne, że kiedy się wreszcie zbudziłam, powiedziałam do siebie: „Co, do diabła?!”. Spojrzałam na zegarek; dochodziła pierwsza w nocy. Najpierw miałam wrażenie, że zbudziłam się sama z siebie, kiedy już nie mogłam wytrzymać stężenia absurdu w tym śnie; dopiero potem zrozumiałam, że było w tym coś więcej. Namacałam pozostawioną na szafce nocnej komórkę i stwierdziłam, że się nie pomyliłam. Mrugał na niej znaczek oznaczający nadejście wiadomości tekstowej. A więc obudził mnie sygnał SMS–a. Powinnam być chyba wdzięczna nadawcy, kimkolwiek był.
Wszelka wdzięczność jednak natychmiast ze mnie wyparowała, gdy tylko przeczytałam treść, nadeszłą z nieznanego numeru.
I tak dostaniesz dowody. Ryan.
Musiałam przyznać, że na widok tego imienia zrobiło mi się trochę niedobrze. Na myśl o spotkaniu z nim tym bardziej.
To jednak nie było uczucie wynikające ze strachu. Analizując swoje wrażenia, ze zdziwieniem stwierdziłam, że właściwie nie bałam się Ryana. Nie, to uczucie było znacznie głębsze i trudniejsze do zdefiniowania. I chyba nie chciałam go definiować.
Wyglądało na to, że nasza gra dopiero się rozpoczynała. Świetnie, uznałam, chowając z powrotem komórkę. Mogłam zagrać.
Założyłabym się, że byłam świetna w te gry.

26 komentarzy :

  1. Amanda jest agentką FBI, tak? A może szpiegiem?
    Josh jest mordercą? a jego ojciec go broni? W końcu to syn. Nie pozwoli, aby zgnił w więzieniu.
    Amanda wszystkiego się dowiedziała. Z pomocą Ryana zdobyła dowody.
    Wiesz, wciągnęłam się w to opowiadanie. Z początku przeszkadzała mi Amanda, ale teraz, kiedy wszystko powoli się wyjaśnia, nie mogę doczekać się następnych rozdziałów ^^

    Nawet mnie zainspirowałaś :D Postanowiłam pisać o policjantce - nurku. (wysłałam Ci zdjęcia do szablonu, jeśli oczywiście masz czas i chcesz go jeszcze zrobić).

    Życzę Weny ;)

    :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to Josh popchnął Amandę na tory. Jak nie on, to jego ojciec. Chyba, że wynajęli jakiś osiłków.

      Usuń
    2. Ładnie tu teraz ;)poprzedni wygląd też był fajny, ale obecny bardziej mi pasuje :D

      Zostawiłam Ci wiadomość na gg. Ostatnio coś mi szwankuje, raz dochodzą wiadomości, raz nie. Napiszę i tutaj: Ten trudniejszy szablon do wstawienia bardzo mi się podoba i wybieram ten ;)

      :***

      Usuń
    3. Nic nie powiem:) wyjaśnienia zaczną się już w następnym rozdziale, więc niedługo;]

      Pewnie, że to syn, ale nie mam pojęcia, czy ojciec go broni^^ pomoc Ryana jest tu chyba najbardziej prawdopodobna ;>

      To się cieszę, że już Ci tak ona nie przeszkadza xD po prostu jest zagubiona, dlatego czasami bywa irytująca, nawet dla mnie :D a następny rozdział już w przyszłym tygodniu;)

      Czy wynajęli? Hmmm...

      A dziękuję, mnie też się nawet podoba;) w porównaniu z tym w tamtym kolory wydają mi się bardzo rażące.

      Mam nadzieję, że szablon, który zrobiłam, też będzie się podobał;) jakby coś, to zawsze jestem chętna, żeby pomóc, kombinowanie z coraz to nowymi sposobami nawet mi się podoba^^ ciekawi mnie to Twoje opowiadanie ;P

      ;***

      Usuń
    4. Z Josha jest niezłe ziółko. A może to ojciec kazał go szpiegować? Lucas Anderson był wspólnikiem młodego Hamiltona?

      Cieszę się, że będzie w przyszłym tygodniu ;)

      Szablon bardzo mi się podoba, dziękuję :* Nawet nie wiedziałam, że można na blogspocie robić szablony podobne do tych na onecie.

      Główną bohaterką jest Phoebe, która popadnie w konflikt z szefem wydziału zabójstw ;)

      :***

      Usuń
    5. Ja tam już nic nie wiem;) ale jakby ojciec kazał go szpiegować, to chyba by się jakoś próbował porozumieć z Mandy, nie? xD

      Haha, a ja się nie cieszę, tylko nieco denerwuję, jak przyjmiecie moje wyjaśnienia^^

      A proszę bardzo:) no właśnie, szablon można mieć praktycznie taki sam, jak na Onecie, jeśli tylko się chce, tylko trzeba umieć. Ja to już troszkę rozgryzłam;)

      No właśnie, zapowiada się interesująco. Także trzymam kciuki za Wenę ;***

      Usuń
    6. A ile planujesz rozdziałów? ;)Amanda straciła pamięć i gdyby nawet się z nią skontaktował, nie uwierzyłaby mu.
      Może Amanda nazywa się po prostu Mandy? (Ryan ją tak nazywa, chyba, że tylko lubi jej skrócone imię.

      Twórca szablonu musi się trochę namęczyć. Ustawić prawidłowe parametry. Genialnie Ci one wychodzą ^^

      Mniej więcej już sobie wszystko zaplanowałam. Phoebe zaangażuje się w śledztwo, które będzie miało związek z jej przeszłością.

      :***

      Usuń
    7. Prawdę mówiąc, to nie mam pojęcia. Początkowo myślałam, że gdzieś koło czterdziestu, ale równie dobrze może wyjść więcej lub mniej - raczej to drugie, bo kryminały, w przeciwieństwie do romansów, raczej mi się skracają niż wydłużają, nie potrafię wystarczająco długo utrzymać zagadki xD

      Może by i nie uwierzyła... Ale od czegoś trzeba zacząć;)
      Mandy to zdrobnienie. Po prostu wcześniej wszyscy ją tak nazywali;)

      A dziękuję. Bo, jak dla mnie, to sporo mi brakuje. Ale cóż, jak pewnie wiesz, ja rzadko kiedy jestem zadowolona z wyników mojej pracy^^

      Ha, no to fajnie, że zaplanowałaś. To coś, z czym się teraz borykam na Ostatniej granicy xD żeby fabułę zaplanować z sensem xD

      ;***

      Usuń
    8. Na razie pisanie mi nie idzie i nie wiem co będzie dalej. Dopóki opublikowany jest wstęp, mogę jeszcze wszystko zmienić kilka razy. Na razie nie będę publikowała pierwszego rozdziału.
      Rzuciłam okiem na pierwszy rozdział i... wybacz mam sentyment do pierwszej wersji ;) Jutro przeczytam i skomentuję :D

      :***

      Usuń
    9. No, rozumiem, bo mnie też w sumie tak średnio. I pewnie, sam wstęp pozwala na większe manewrowanie tekstem^^ tak więc faktycznie, póki nie jesteś pewna, może lepiej go zostawić.

      Haha, no jasne xD rozumiem^^ ale w tej, hmm... Mogę zdradzić, że Maddie szybciej dopuści do siebie Luke'a, to może to Cię przekona ;P

      ;***

      Usuń
    10. Powinna go dłużej trzymać na dystans :P

      Nawet gdybym chciała, nic nie napiszę, nie mam siły i Weny.

      :***

      Usuń
    11. Oj tam, Sasza trzyma Alessandra tak długo, że to aż się robi nudne, więc na Ostatniej chcę pomieszać w trochę drugą stronę - facet zaangażowany zarówno prywatnie, jak i służbowo, takie tam. Twoje bohaterki ostatnio szybko szły na całość (no, mam na myśli głównie Phoebe^^)

      No, rozumiem. Przecież nie musisz się spieszyć;

      ;***

      Usuń
    12. Tak, Phoebe przebiła wszystkich ^^
      U mnie będzie dwóch kandydatów, jak zwykle zresztą :D. Jack jest oddanych ojcem i miłym facetem. James z kolei nie przywykł do okazywania uczuć, jeśli już, robi to nieudolnie. Wymaga od swoich podwładnych zaangażowania i... samodzielnego myślenia. Na dodatek przyjeżdża do niego siostrzenica, Jordan - postanawia trenować boks.
      Jeśli już zacznę pisać Grę to i to nowe opowiadanie. Bohaterką będzie Jordan ;)

      :***

      Usuń
    13. Ja tam mimo to ją lubię^^

      O, to Jordan będzie tam, gdzie mam Ci zrobić szablon? W ogóle to przepraszam, że tyle to trwa, ale ostatnio w ogóle nie mam do tego głowy;) jutro, jak wrócę od lekarza, może się za niego zabiorę;)

      ;***

      Usuń
    14. Spoko. Ja ciągle zmieniam koncepcję ;) z tym zdjęciem dałoby się coś zrobić? http://models.com/work/vogue-paris-vogue-paris-august-2009-cover/8622 jak nie to może z tymi http://models.com/work/vogue-russia-daria-in-russian-vogue
      Chloe jest córką prawnika wojskowego. Ona sama też skończyła prawo. W Waszyngtonie prowadziła małą kancelarię.
      Decyduje się wyjechać do Nowego Jorku. Tam otwiera... biuro detektywistyczne. Wściekły ojciec zapowiedział, że ją wydziedziczy :D.
      Prosi kogoś, kto od dłuższego czasu jest w Nowym Jorku, aby miał na nią oko.

      :***

      Usuń
    15. napis taki: I could've been a princess, you'd be a king
      Could've had a castle, and wore a ring

      Usuń
    16. To jednak nie będziesz tego pisać, tylko Grę, tak?;) szkoda trochę szablonu, bo nawet mi się podoba xD

      "Princess of China", haha, słuchałam tego namiętnie w poprzednie wakacje^^

      ;***

      Usuń
    17. Na Zaczynając raz jeszcze będę pisała starą wersję Gry ;)

      :***

      Usuń
  2. Wcale mnie nie dziwi, że Mandy potrafi używać broni. Pewnie też zna jakieś techniki walki :P W ogóle jest bardziej spostrzegawcza od pana policjanta, haha xD

    Noo... i to by było na tyle, jeśli chodzi o moje przemyślenia, bo jak było mniej wskazówek, to wpadałam na jakieś pomysły, a jak już odkrywasz po trochu, to nie mam kompletnie pojęcia xD Dla Ciebie, to dobra wiadomość, bo będziesz mogła mnie zaskoczyć :D

    I faktycznie, akcja nabrała rozpędu i Amanda już tak nie irytuje :P W ogóle bardzo dobrze się czytało:)

    Ściskam i lecę komentować na Negatyw :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie zna i techniki xD wiesz, ja nie twierdzę, że policjant tego nie zauważył, tylko nie mówił na głos, a potem się zdziwił, że Mandy to też zauważyła xD

      Ach, rozumiem, też tak często miewam;) buahaha, no to mam nadzieję, że uda mi się zaskoczyć, bo w kolejnym rozdziale już będzie wielka niespodzianka^^ (hmm, skoro to zdradziłam, to chyba już nią nie będzie... chociaż, z drugiej strony, jej treść nadal nią jest xD)

      No to się cieszę:) bo mnie na przykład ona dalej irytuje ;>

      Całuję! ;**

      Usuń
    2. O, no dobra, nie umniejszam już umiejętności pana policjanta, bo jakby coś mi się stało, to wolałabym, że pomagali mi kompetentni funkcjonariusze xD

      Niespodzianki mogą być różne, także tylko podsyciłaś apetyt :P Zresztą ostatnio jestem mało domyślna, więc wiesz... xD

      Ale za to Josh ciągle pyta, czy ona czegoś nie pamięta i wywleka amnezję na wierzch, ona sobie przypomina, że nic nie pamięta. Teraz na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o denerwowanie mnie, jest on :P

      :**

      Usuń
    3. Haha, no pewnie, ja też bym wolała xD ale to tak samo jak z lekarzami, też wolałabym, żeby pomagali mi ci kompetentni, co nie znaczy, że inni się nie zdarzają - także rozumiem podejrzenia;)

      To dobrze xD

      A, to dobrze, bo w zamierzeniu właśnie Josh miał irytować. Zresztą irytuje głównie Mandy, i to nie bez powodu, więc nic dziwnego, że Ciebie, jako Czytelniczkę, także;) zresztą Josh jest zbudowany nieco na zasadzie takiego trochę irracjonalnego, trzęsącego się nad Mandy, nadopiekuńczego paranoika, a to typ człowieka, który mnie osobiście zawsze odstraszał^^

      ;**

      Usuń
    4. Niestety znam przykłady Josha z realnego życia i chyba rozumiem, co masz na myśli xD Jego zachowanie bardzo mnie irytowało, a co dziwne - dziewczyna, z którą był - wcale nie xD Być może tak dobrze udawała albo uspokajał ją jego portfel ;P W każdym razie, jakby to przenieś na Utracony cel, to skoro teraz irytuje Mandy, to jak ona to wytrzymywała wcześniej? xD No, to sobie wymyśliłam zagadkę, nad którą mogę myśleć ;P

      :*

      Usuń
    5. Też znam takie przykłady z życia, ale w moim przypadku - denerwują mnie obydwoje xD może cierpliwa była^^

      Ha, no właśnie ;P a może po prostu wcześniej Josh nie miał za bardzo powodów, żeby być nadopiekuńczy? A może raczej Mandy miała jakiś cel w tym, żeby z nim wytrzymywać? ;P

      ;*

      Usuń
  3. A ja, mimo wszystko, wierzę, że Josh żyje w błogiej nieświadomości. Jakoś nie wygląda mi na faceta, który miałby prowadzić jakieś machlojki i tym podobne. Za bardzo jest, hm, uczuciowy? Nerwowy? Chodzi mi tu o sytuacje, w których rodzina wyprowadza go z równowagi. Jakoś wydaje mi się, że jest zbyt prostolinijny, a żeby udawać coś takiego, to musiałby mieć naprawdę spore umiejętności na tym polu, a, jak już mówiłam, na takiego mi nie wygląda...

    Ryan Złowieszczy, huhu, lubię tego faceta, jest konkretny, nie cacka się i dąży do celu. Już się nie mogę doczekać, kiedy będzie go więcej. O, może w następnym rozdziale dowiemy się czegoś o Dylan(ie)?

    Ja tam nie pamiętam, żeby mnie Mandy irytowała, zawsze w miarę jasno wiedziała czego chce i miała określoną osobowość, no i te zagadki... ;) Za to teraz rozczarowała mnie tym, ze tak szybko ucięła rozmowę, ale za to ma teraz numer Ryana, skoro do niej zaesemesował. I nie wątpię, że w tego typu grach jest dobra.

    Hej, a może ten włamywacz to był Marcus? Bywał na pewno często u Josha, skoro się przyjaźnili, a skoro podejrzewał Mandy, to i na spiskowych zabawach się zna, a więc na pewno kamery obczaił. Tak, im dłużej nad tym myślę, tym bardziej prawdopodobne mi się to wydaje... (Ale te moje dedukcje to takie średnie są, więc może być różnie ;p).

    Czekam na ciąg dalszy i idę czytać Di Volpe, wygląda na to, że zrobiłam sobie zaległości, hura, będzie co czytać! ;)

    A, zerknęłam też na Granicę i muszę powiedzieć, że szablon jest śliczny. I gadżet z muzyką praktyczny, ale na początku dostałam zawału jak coś mi zaczęło grać i nie mogłam tego zlokalizować. ;p

    Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może tylko udaje takiego prostolinijnego? ;P jasne, musiałby być dobrym aktorem, ale kto wie, może jest? ;P nie no, dobrze, nie będę Cię już podpuszczać, w końcu niedługo planuję raczej rozwiewać wątpliwości, niż je jeszcze mnożyć;)

      Owszem, i ten cel szybko osiągnie - już w następnym rozdziale xD i tak, będzie w nim więcej o Dylan(ie), jak również o przeszłości Mandy, powodach, dla których przyjechała do Nowego Jorku, i tak dalej... Właściwie na temat wszystkiego;]

      No widzisz, to już chyba zależy od Czytelniczki;) mnie tam od pewnego czasu zaczęła irytować, choć nie potrafiłabym wyjaśnić, dlaczego. A numeru nie ma, bo pisał z zastrzeżonego :D

      A może? Ja tam nie wiem;)

      Ojej, jak to miło, że ktoś się cieszy z zaległości u mnie xD

      A dziękuję:) haha, może powinnam gdzieś walnąć na ten temat ostrzeżenie^^

      Całuję!

      Usuń