29. Krokodyle łzy


Zadzwoniłam do drzwi, kątem oka spoglądając w zawieszoną pod sufitem kamerkę. Ciekawe, czy była specjalnie tak umieszczona, żeby Marcus od razu mógł też sobie spojrzeć w mój dekolt? Zresztą nie tylko w mój, ale wszystkich kobiet, które go tu odwiedzały?
I dlaczego właściwie w momencie, gdy właśnie czekałam na konfrontację z potencjalnym mordercą, zastanawiałam się nad tym, na którą część mnie będzie się gapił? Czyżbym jednak nie miała w sobie za grosz instynktu samozachowawczego, skoro czułam tylko napływającą mi do krwi adrenalinę i podekscytowanie, zamiast strachu i niepokoju?
Znowu spojrzałam na zegarek. Dochodziła dwunasta. Ponownie zadzwoniłam do drzwi.
– No już, już! – Dobiegł mnie zza nich niezadowolony, zachrypnięty głos. – Normalnie zwariować można!
Myślałam, że spał, ale chyba nie, biorąc pod uwagę, że był całkowicie ubrany, gdy otworzył mi drzwi. Wprawdzie kilka górnych guzików od koszuli miał rozpiętych, ale sama koszula nadal trzymała się w spodniach, i to nawet równo, nie tak, jakby w ostatniej chwili ją na siebie wciągał. Był nieco rozczochrany, a twarz miał wykrzywioną niezadowoleniem i lekkim niesmakiem, ale jego oczy nie były zaspane, nic też nie wskazywało na to, żeby trzymał w mieszkaniu jakąś podrywkę. W każdym razie nie zauważyłam spłoszonego spojrzenia czy przymykania przede mną drzwi, a już na pewno nie usłyszałam z głębi mieszkania żadnego kobiecego głosu.
– Amanda – stwierdził z irytacją, co kazało mi przypuszczać, że jednak otworzył drzwi, nie patrząc nawet, kto za nimi stał. Nieostrożnie, panie O’Brien. – Wiesz, która godzina? Co ty tutaj, do diabła, robisz?!
Czas na przedstawienie, pomyślałam. Po czym odepchnęłam jego rękę, przytrzymującą drzwi, i bezceremonialnie władowałam mu się do mieszkania.
Zatrzymałam się w impecie już po paru krokach, rozglądając dookoła z pewnym zdziwieniem. Znajdowałam się w ogromnym salonie, którego jedna ściana, całkowicie przeszklona, otwierała widok na szeroką panoramę Nowego Jorku; jedynymi meblami, jakie znajdowały się w tym pomieszczeniu, była wąska, skórzana, ascetyczna sofa i wielka plazma na ścianie. Poza tym pomieszczenie było puste. Taka ogromna przestrzeń, niewypełniona absolutnie niczym. Okeej, może inne pomieszczenia w tym apartamencie zostały lepiej zagospodarowane przez jakiegoś zapominalskiego dekoratora wnętrz, wynajętego przez wiecznie zapracowanego Marcusa, na co dzień niemającego czasu zastanowić się nawet, dlaczego, do diabła, we własnym salonie nie ma gdzie położyć książki, skąd posłuchać muzyki ani z czego zjeść obiadu. Chociaż, z drugiej strony, on pewnie jadał tylko na mieście, jak Josh. Muzyki mógł słuchać przez plazmę, bo chyba w kilku miejscach miał też rozwieszone strategicznie parę głośników, a książek pewnie po prostu nie czytywał. Albo miał czytnik e–booków, czy coś.
I w ogóle właściwie dlaczego tak mnie to interesowało? I dlaczego poczułam nagle nieodpartą chęć, żeby zwiedzić resztę apartamentu i przekonać się, czy i inne pomieszczenia były tak skąpo umeblowane?
Odwróciłam się do niego na pięcie po zaledwie sekundzie konsternacji, równocześnie zakładając ramiona na piersi i dochodząc do wniosku, że po prostu będzie lepiej, jeśli postaram się go mieć na oku. Zawsze mógł mi przecież wbić nóż w te plecy albo coś, nie?
– Wiesz, myślałam o tym – zaczęłam nieco drżącym tonem, dokładnie takim, jaki miałam nadzieję uzyskać – i chyba znalazłam rozwiązanie zagadki.
– Jakiej zagadki? – Zmarszczył brwi, zatrzaskując za mną drzwi, choć wyraźnie nie miał na to ochoty. Gdy już zwróciłam na siebie jego uwagę, cofnęłam się jeszcze o kilka kroków w stronę tej przeszklonej ściany, na wszelki wypadek tak, żeby nadal nie spuszczać go z oczu. Wyglądał na wkurzonego. – Na litość boską, Amanda, dochodzi północ. Skoro już wpadłaś tu jak burza o takiej godzinie, mów przynajmniej zrozumiale, bo jutro rano muszę wcześnie wstać. Jasne?
Pokiwałam pospiesznie głową. No dobrze, to było i w moim interesie. Co nie znaczyło, że zamierzałam nagle stać się wygadaną, celnie uderzającą Amandą Griffin.
– Tyle się nagadałeś o tym naszym niby–romansie, kiedy ostatnim razem rozmawialiśmy – powiedziałam specjalnie po to, żeby wyprowadzić go z równowagi – że nie mogło mi to dać spokoju. Jesteś Marcus O’Brien, odkąd to przejmujesz się tym, co pomyślą sobie inni?! Odkąd przejmujesz się, co pomyślałby sobie Josh, gdyby się dowiedział, że niby ze sobą byliśmy…
– Przestań powtarzać to „niby”, jakbym sobie coś ubzdurał albo wszystko wymyślił – przerwał mi złowieszczo spokojnym tonem, robiąc kolejny krok w moją stronę. Dopiero w tamtej chwili poczułam odrobinę niepokoju. Nikt nie wiedział, że u niego byłam i Marcus na pewno był świadomy tego faktu, biorąc pod uwagę temat, z jakim do niego przyszłam, i godzinę. Mógł mnie tu przecież zamordować i żywa dusza by się o tym nie dowiedziała! Ale spokojnie, Mandy, tylko spokojnie. Przecież poradziłabym sobie z jednym głupim facetem, prawda? – Jeżeli jeszcze raz to powtórzysz, naocznie pokażę ci, jak bardzo domniemany był ten romans.
To była groźba czy obietnica?, przemknęło mi przez głowę, nie podjęłam jednak wątku. Rzuciłam mu tylko spłoszone spojrzenie, by po chwili kiwnąć głową.
– W porządku, to uczciwe postawienie sprawy – przyznałam. W oczach Marcusa zabłysło rozbawienie.
– Przynajmniej raz przyznajesz mi rację, skarbie.
– Przestań… – urwałam w połowie, uznając, że w sumie nie obchodziło mnie już, jak do mnie mówił. Zamiast tego wzięłam głęboki wdech i kontynuowałam: – Tak czy inaczej, nie kupowałam tego. Chcesz się mnie pozbyć, a facet taki jak ty, kiedy chce się kogoś pozbyć, potrafi zdobyć się na wiele. – No dobrze, nieco niefortunny dobór słów, zważywszy kwestię Dylan, więc szybko dodałam dla sprostowania: – Tak czy inaczej powiedziałbyś o tym Joshowi, nie zastanawiając się, co sobie o tobie pomyśli i czy mi wybaczy, czy w ogóle weźmie pod uwagę, że byłam z tobą, zanim go poznałam. Tak czy inaczej okłamałam go, prawda? Tak czy inaczej trzymałeś mnie w garści! Tak czy inaczej miałeś argument przeciwko mnie, może nie jakiś miażdżący, ale taki, który mógł zmienić relacje między mną a Joshem. I chcesz się mnie pozbyć, do cholery! Więc dlaczego? Dlaczego z niego nie skorzystać, dlaczego przemilczeć tak istotny fakt?
Marcus rzucił mi zniecierpliwione spojrzenie.
– Już ci tłumaczyłem…
– Nie przerywaj mi, nie skończyłam – weszłam mu w słowo. – Jak mówiłam, nie mogło mi to dać spokoju. No wybacz, ale ten Marcus O’Brien, którego zdążyłam poznać, zupełnie nie pasował do wizerunku tego, który usiłowałeś mi wcisnąć, wymawiając się uczuciami przyjaciela i swoim własnym interesem. Błagam, nie rób ze mnie idiotki. Wiedziałam, że jest w tym coś więcej. Zastanawiałam się więc, dlaczego mógłbyś coś takiego przemilczeć, i doszłam tylko do jednego wniosku.
– Dzięki ci, Boże, wreszcie przechodzimy do sedna! – jęknął, wywracając oczami. Miałam ochotę go walnąć, nawet jeśli cała ta przemowa nawet mnie powoli wyprowadzała już z równowagi. Co by nie powiedzieć o moich wcześniejszych wpadkach względem Marcusa, była bardzo w stylu Amandy Adams.
– Nie powiedziałbyś o tym Joshowi, gdybyś wiedział, że to nic nie zmieni – odparłam, ignorując jego uwagę. – Gdybyś wiedział coś, co kazałoby ci przypuszczać, że Josh nie zareaguje na tę informację w taki sposób, jak mogłabym się spodziewać ja. Że przyjmie to spokojniej, że wcale się nie wścieknie.
– Nadal nie rozumiem – odpowiedział beznamiętnie Marcus, też zaplatając ramiona na piersi, a ja mimo woli podziwiałam przez moment jego umiejętność utrzymania pokerowej twarzy. Może nie był takim aktorem jak ja, nie potrafił wywołać na twarzy autentycznego zdziwienia, natomiast świetnie mu wyszło pozbycie się jakichkolwiek emocji. Już to powinno mi powiedzieć, że byłam na dobrym tropie. – Naprawdę myślisz, że istnieje cokolwiek, jakakolwiek sytuacja, w której Josh mógłby nie wściec się z powodu romansu jego narzeczonej i najlepszego przyjaciela? Oczywiście pomijając brak uczuć do ciebie, w co zapewne nie wierzysz?
– Nie, to jasne, że Josh mnie kocha – powiedziałam z pewnością siebie, która sprawiła, że Marcus skrzywił się, jakby zjadł cytrynę. – Nie to miałam na myśli. Obydwoje wiemy, że wiesz, co mam na myśli, tylko jesteś zbyt lojalnym przyjacielem, żeby to otwarcie przyznać. Gdyby Josh miał na sumieniu to samo, mógłby uznać, że mój romans wyrównuje rachunki.
Po tych słowach w niemalże pustym salonie Marcusa zapadła przedłużająca się cisza, w której nie czułam się zbyt komfortowo. Ja milczałam, czekając na jego odpowiedź, na jakąkolwiek reakcję – a Marcus najwyraźniej nie chciał się z niczym zdradzić, bo zwlekał, ile tylko mógł, przyglądając mi się w milczeniu, nadal z tą pokerową twarzą. Nie miałam pojęcia, czy zgrywanie słodkiej blondynki przy nim miało jeszcze jakiś sens, ale w końcu uznałam, że jeśli nie zamierzałam ostatecznie porzucić roli Amandy Adams, powinnam jednak tę ciszę przerwać pierwsza. No bo kto normalny miałby tyle cierpliwości? I wytrzymałby przez tyle czasu to świdrujące spojrzenie tych przenikliwych, brązowych oczu? Na pewno nie instruktorka fitness z Pasadeny, którą podobno byłam.
Ja miałam. Ale ja nie byłam normalna, zdążyłam się już o tym wielokrotnie przekonać. A on? Facet, który pomógł Joshowi „pozbyć się problemu”? Czy byłam całkowicie pewna, że wiedziałam, czego mogłam spodziewać się po nim?
Metro. Mieszkanie Josha. Zwłaszcza w tym drugim przypadku, poznałabym, że to był Marcus? Poparzenia zdążyłyby się zagoić? Zupełnie nie wiedziałam, co o tym myśleć. Jeśli to był Marcus, to był naprawdę dobrym aktorem. A ja byłam albo bardzo odważna, albo bardzo głupia, że mimo to postanowiłam się z nim skonfrontować.
– Zamierzasz coś powiedzieć? – zapytałam w końcu z irytacją. Marcus włożył ręce do kieszeni dżinsowych spodni, które miał na sobie, po czym wzruszył ramionami.
– Nie dosłyszałem pytania – odparł ironicznie. – Jak na razie raczysz mnie tylko jakimiś niedorzecznymi teoriami.
– Niedorzecznymi teoriami? – prychnęłam. – Dobrze, więc pozwól, że specjalnie dla ciebie wszystko uproszczę. Pytanie jest proste. Josh w gruncie rzeczy ma dobry charakter, nawet jeśli wiem, że w przeszłości zdarzały mu się różne wpadki. Na pewno wybaczyłby mi romans, może nawet sam poczułby się po takiej wiadomości rozgrzeszony, gdyby sam zrobił mi to samo. Jesteś jego najbliższym przyjacielem, więc to naturalne, że jeśli coś takiego istnieje, ty na pewno będziesz wiedział. A więc? Josh miał albo ma jakiś romans? Zdradzał mnie? Może nadal to robi?
Pod koniec tej wypowiedzi głos mi się załamał, a w oczach pojawiło parę łez. Szybko zamrugałam oczami, żeby je powstrzymać, ale Marcus i tak je zobaczył; poznałam to po kolejnym skrzywieniu twarzy. Zrobił kolejne dwa kroki w moim kierunku, a ja cofnęłam się jeszcze trochę i odkryłam, że stałam już przy samej przeszklonej ścianie. Za mną było już tylko dwadzieścia pięter prowadzących prosto w dół i szeroka perspektywa nocnego, rozświetlonego mnóstwem świateł miasta. Mimo woli poczułam ciarki w łydkach.
– Przestań – polecił szorstko. – Nie nabiorę się na te twoje krokodyle łzy.
– Krokodyle łzy?! – powtórzyłam nieco histerycznie. – Nawet nie wiesz, ile mnie kosztowało, żeby tu przyjść! Mam amnezję, do diabła, Marcus! Josh jest jedynym facetem, który pomógł mi się w tym wszystkim połapać, który okazał mi jakąkolwiek troskę, jakiekolwiek zainteresowanie po tym wszystkim, przez co przeszłam! Jest cierpliwy, troskliwy i nieustannie służy mi oparciem, a ty śmiesz mówić mi o krokodylich łzach?! Nie odwracaj kota ogonem, tylko po prostu odpowiedz na jedno proste, pieprzone pytanie! Czy Josh mnie zdradza?!
Podszedł bliżej, na tyle blisko, że gdyby wyciągnął rękę, mógłby mnie dotknąć. Nie dotknął mnie jednak, tylko przez moment przyglądał mi się uważnie, by w końcu odpowiedzieć całkiem poważnie:
– Nie. Z tego, co wiem, to nie. Ale…
– Ale zdradzał? – dokończyłam za niego gorzko. Marcus zawahał się wyraźnie.
– Mandy, to nie tak, że on to robił przez jakiś okres, czas ciągły nie jest tu potrzebny – odparł spokojnie. – To była…
– Jednorazowa przygoda? Podrywka na jedną noc? – Oczy znowu mi się zaszkliły i pomyślałam, że to dziwne, że dopiero przy naprawdę wymagającej widowni aktorzy wchodzą na wyżyny swoich umiejętności. – Tak? O to ci chodzi? Poszliście w miasto i on po prostu… Po prostu poznał jakąś zdzirę, i uznał, że nie stanie się nic złego, jeśli… jeśli nigdy się o tym nie dowiem…
– Kurwa. – Dopiero tym słowem zamknął mi usta. A raczej nie, sprawił, że je otworzyłam, ze zdziwienia, ale przestałam za to mówić. Też ze zdziwienia. Marcus tymczasem wyglądał na autentycznie sfrustrowanego. I wkurzonego. – Zawsze tak, kurwa, jest. Zawsze to ja muszę sprzątać syf, którego on narobi. Wiesz, chciałbym, żeby choć raz Josh zajął się sam własnymi problemami albo, dla odmiany, moimi. Przestań się mazać. Nic takiego się nie stało. To było jakiś czas temu, pokłóciliście się czy coś, Josh poszedł w miasto, za dużo wypił i obudził się w łóżku jakiejś lali. Jeśli cię to pocieszy, miał potem strasznego moralnego kaca.
– Żarty sobie ze mnie robisz? – prychnęłam z niedowierzaniem, znowu na granicy histerii. – To jest nic takiego?! Mówisz poważnie czy usiłujesz właśnie doprowadzić do końca swój niecny plan rozłączenia nas?! Byłoby ci bardzo na rękę, gdybym go z tego powodu zostawiła, prawda?!
– Wiedziałem, że tego nie zrobisz – syknął. – W końcu skoro go nie kochasz i jesteś z nim dla pieniędzy, co cię obchodzi jakaś podrywka?
– Ty dupku! – Nie zdążył, nie miał tak szybkiego refleksu. Pewnie nie zadzierał wcześniej z kobietą szkoloną przez szpiega i prywatnego detektywa, nie miałam pojęcia, dość, że moja dłoń dosięgła celu, gdy wymierzyłam mu siarczysty policzek. Chwycił mnie za nadgarstek dopiero później, kiedy chciałam z powrotem przyciągnąć do siebie rękę. I tak musiałam przyznać, że zareagował szybko. Pociągnął mocno, aż jęknęłam z bólu, czując, że jeszcze trochę i poprzestawiałby mi kości w nadgarstku. Ani trochę nie zmniejszyło to jednak mojego impetu. – Jak śmiesz mówić o mnie takie rzeczy! Jak śmiesz w ogóle sugerować, że coś takiego nie ma dla mnie znaczenia?! Jeszcze go bronisz, twierdzisz, że to w porządku, że mnie zdradził?! Że to nic takiego?! Czyli co, wierność dla ciebie w ogóle się nie liczy, tak?!
– Nie mówimy teraz o mnie, tylko o Joshu. To zasadnicza różnica – syknął, chyba poważnie już wkurzony. – I pamiętaj o tym, Mandy, kiedy następnym razem spróbujesz podnieść na mnie rękę, bo przysięgam, że ten raz był twoim pierwszym i ostatnim.
– Oczywiście, bo ty, w przeciwieństwie do mojego narzeczonego, jesteś wzorem cnót – zakpiłam, porzucając zupełnie temat policzkowania go, bo też nie miał on dla mnie w tamtej chwili absolutnie żadnego znaczenia. – Babrzesz się tylko w jego syfie, bo twoje podwórko jest idealnie wysprzątane, co?
– Oczywiście – potwierdził z paskudnym uśmiechem na ustach. – I wiesz co? To dziwne, ale jesteś na nim jedynym nieuporządkowanym elementem.
– Na twoim podwórku?! – prychnęłam. – Mnie tam w ogóle nie ma, Marcus, jestem syfem Josha, pamiętasz? Ile tego jest, hm? O czym jeszcze mi nie powiedział? Co jeszcze skrywa ten kłamliwy dupek, co? Jedna podrywka? A może dwie, może trzy? Może stała kochanka? Może była żona i dwójka dzieci? Może trójka nieślubnych i morderstwo na koncie, co?! Tym też się zajmujesz?!
Nie byłam pewna, czy nie zagrałam za ostro, dlatego z uwagą obserwowałam reakcję Marcusa, gdy rozhisteryzowanym tonem wypowiadałam te ostatnie oskarżenia. Jego twarz jednak nie zmieniła się ani o jotę, nadal uśmiechał się z pogardą, przyglądając mi z wyraźną niechęcią, jak jakiejś podrzędnej amebie. Jezu, jak ten facet mnie irytował, i tym razem już naprawdę. Zgadzający się na wszystko Josh chyba mnie rozpuścił.
– Jeżeli zaraz się nie uspokoisz, na tym zakończymy naszą rozmowę – powiedział spokojnie, nadal miażdżąc mój nadgarstek w silnym uścisku. – I natychmiast cię stąd wyrzucę, niezależnie od tego, że wyglądasz teraz okropnie.
Ruszyło mnie to bardziej, niż przypuszczałam, że mnie ruszy, ale przecież nie mogłam go zostawić i pójść do łazienki, żeby uporządkować swój wygląd, bo nie mogłam mu dać ani chwili na przemyślenia. Zresztą bardzo szybko uznałam, że to właśnie chciał osiągnąć – na pewno miał nadzieję, że taka pustogłowa blondynka, na jaką usiłowałam się kreować, po takich słowach natychmiast poleci do lustra przygładzać fryzurę i da mu czas na zastanowienie się nad wszystkim. Nie, tego właśnie Marcus nie mógł ode mnie dostać – czasu.
Co innego kwestia uspokojenia się. Widocznie Marcus był z tych mężczyzn, którzy nie znosili histeryzujących kobiet. Cóż, nawet mu się nie dziwiłam. Wątpiłam jednak, by zdobył się na wyrzucenie mnie z mieszkania – w końcu swoimi wątpliwościami mogłam zaszkodzić i jemu, jeśli dobrze wszystko odkryłam. A nadal nie byłam tego pewna.
– Guzik mnie obchodzi, jak wyglądam, nie zamierzam się dla ciebie pindrzyć – odparłam, spuszczając jednak nieco z tonu. – I nie wyjdę, póki nie powiesz mi wszystkiego. Żadnych więcej tajemnic, jasne? Jedna podrywka? Nic więcej? To wszystko, co powinnam wiedzieć o przeszłości Josha? Do diabła, Marcus, zgodziłam się wyjść za mąż za tego człowieka! Nie mogę tego robić tak w ciemno…!
Zawahał się. Wyraźnie się zawahał!
– Cholera jasna, Amanda, dlaczego w ogóle przyszłaś z tym do mnie? – zapytał z irytacją, której nawet nie próbował kryć. – Dlaczego nie porozmawiasz na ten temat z Joshem? To są wasze sprawy, dlaczego niby miałbym się wtrącać…
– Jasne, tak jak nie wtrącałeś się, nasyłając na mnie prywatnego detektywa? – prychnęłam, przerywając mu. – I próbując wmówić Joshowi, że powinien mnie zostawić? Wybacz, ale w twoją bezstronność już nie uwierzę. Więc proszę bardzo, masz niepowtarzalną okazję obrzydzić mi Josha do reszty. W końcu nawet jeśli byłam z nim ze względu na jego pieniądze, to mam amnezję, prawda? Teraz nie robię tego specjalnie. Proszę bardzo, Marcus. Wszystko zależy od ciebie.
– Nie, Mandy, po prostu nie interesują mnie idiotyczne rodzinne dramaty – warknął, przyciągając mnie do siebie bliżej. Jedną dłonią nadal trzymał mój nadgarstek, drugą natomiast położył mi na ramieniu; wyglądało to tak, jakby upewniał się, że mu nie ucieknę. Nie miałam pojęcia, po co, skoro pragnął jak najszybciej wyrzucić mnie z mieszkania. – A już na pewno nie Josha i twoje. Jasne, jestem lojalnym przyjacielem, ale nikim więcej. Nie jestem ani jego matką, ani jego niańką, nie zamierzam mówić mu, jak ma przeżyć swoje życie. Jeśli chce popełnić błąd, wchodząc w drugie małżeństwo bez przyszłości, proszę bardzo. To jego sprawa.
Przechyliłam głowę, przyglądając mu się uważnie.
– A skąd u ciebie ten gorzki ton? – zadrwiłam bezlitośnie. Marcus wzruszył ramionami.
– Nie wiem, Mandy. Chyba po prostu uznałem, że mam tego wszystkiego dość, także przez ciebie. Mam dość grzebania się w sprawach, które mnie nie dotyczą. Załatwiaj to sobie z Joshem.
Odwrócił mnie przodem do przeszklonej ściany mieszkania i puścił, wyraźnie odsuwając mnie w stronę drzwi. Nie ruszyłam się jednak ani o krok, bo przecież nie dowiedziałam się jeszcze nic z tego, po co do niego przyszłam. Nie mogłam tak po prostu wyjść!
– Po prostu chcę wiedzieć, czy mogę mu ufać, Marcus – westchnęłam, znowu próbując na nim swojej żałosnej miny. Znowu nie bardzo mi wyszło, nie wyglądał na zmiękczonego. – Josh stanowi w tej chwili najważniejszy punkt w moim życiu. Nie mogę budować go na kłamstwie!
– Budujesz je przede wszystkim na swoim kłamstwie – prychnął. – I nazwałbym tę sytuację naprawdę ironiczną, gdyby się okazało, że faktycznie nie pamiętasz, jak i po co przed amnezją wodziłaś go za nos. A Josh w niektórych kwestiach jest bezradny jak dziecko. Kiedy jego małżeństwo z Cassie nieomal nie doszło do skutku, to też ja musiałem prostować sytuację…
Zamilkł, ale było już za późno. Wreszcie miałam czego się chwycić.
– A dlaczego to małżeństwo prawie nie doszło do skutku? – zapytałam natychmiast, nie dając mu dokończyć. Marcus wywrócił oczami.
– Nie zamierzam o tym rozmawiać. Zapytaj sobie Josha – oświadczył stanowczo i przez chwilę mierzyliśmy się znowu spojrzeniami, bo żadne nie chciało odpuścić. Założyłam ramiona na piersi, wskazując tym samym na swoje zdecydowanie.
– Nie ruszę się stąd, póki nie powiesz, o co chodzi – oświadczyłam, wywołując tym frustrację w jego spojrzeniu. Nawet mu się nie dziwiłam, gdybym była na jego miejscu, też już sama doprowadziłabym się do wścieklicy. Aż dziw, że jeszcze wytrzymywał i nie podjął próby wyrzucenia mnie za drzwi.
Chyba jednak wyobraził sobie spełnienie tej obietnicy i wcale mu się to nie spodobało, bo w końcu odparł z oporami:
– Tuż przed ślubem z Cassie okazało się, że jedna dziewczyna jest z Joshem w ciąży. Trzeba było coś z tym zrobić i ten nieprzyjemny obowiązek spadł na mnie.
– I co zrobiłeś? – wydusiłam z siebie, czując, jak cała krew odpłynęła mi z twarzy. No chyba nie przyzna się, że ZABIŁ DYLAN?
– Zapłaciłem jej, oczywiście. – Marcus wydął pogardliwie wargi. – Była jak każda inna dziewczyna, chciała tylko naciągnąć go na kasę. Ulotniła się natychmiast, gdy tylko ją spłaciłem. Nigdy więcej o niej nie słyszałem.
Cholera jasna. Przyglądałam mu się bardzo uważnie, ale mimo to nadal uważałam, że mówił szczerze. I to nawet zgadzałoby się z tym, czego dowiedziałam się od Cassie. Marcus pozbył się problemu – zapłacił ciężarnej dziewczynie za to, żeby trzymała gębę na kłódkę, może nawet udała się do odpowiedniego lekarza celem wykonania odpowiedniego zabiegu. No dobrze, to nawet trzymało się kupy i przede wszystkim było bardziej w stylu Marcusa niż mord z zimną krwią.
Nadal jednak nie chciało mi się wierzyć, że teoria, z którą do niego przyjechałam, legła w gruzach w ciągu zaledwie kilku minut.
– Zaraz, ty mówisz poważnie? – W końcu doszłam do wniosku, że chyba powinnam się tym faktem jakoś przejąć. A przynajmniej pokazać po sobie jakieś uczucia. – Naprawdę zapłaciłeś jakiejś biednej dziewczynie, żeby poszła zrobić aborcję i nie zawracała głowy Joshowi?!
– Hej, nie mówiłem nic wprost o aborcji. Zasugerowałem tylko kilka rozwiązań – zaprotestował z oburzeniem. – A pieniądze dostała po to, żeby wyjechać, co z nimi zrobiła, to już nie moja sprawa. Miała tylko zostawić Josha w spokoju i to właśnie zrobiła. To wszystko.
– I Josh się na to zgodził? – zapytałam ponuro. Marcus roześmiał się bez wesołości.
– Żartujesz? Wolałbym nie wiedzieć, jak zareagowałby, gdyby się o tym dowiedział. Do tej pory myśli, że dziewczyna po prostu w końcu dała sobie spokój…
Rzuciłam mu pełne niedowierzania spojrzenie, równocześnie dając sobie chwilę czasu, żeby spokojnie to przeanalizować. A więc Josh miał romans. Dylan zaszła w ciążę, Marcus zapłacił jej, żeby zostawiła jego przyjaciela w spokoju. Wszystko pięknie, ta bajeczka nawet trzymała się kupy. Jeśli jednak to nie był Marcus, to kto, na litość boską, ją zabił i po co?! Skoro przyjęła pieniądze na wyjazd tudzież aborcję?!
Chyba powoli kończyły mi się pomysły.
– Oczywiście domyślał się tego i owego – dodał po chwili Marcus sprawiedliwie. – Ale nigdy o tym nie wspominał. Widocznie uznał, że tak będzie prościej, po prostu zignorować ten temat. To bardzo w jego stylu, nie uważasz?
Nadal nie odpowiadałam, wgapiając się w jego twarz. W końcu wydukałam z siebie:
– Nie, to… niemożliwe… Nie moglibyście przecież zrobić… czegoś takiego…
Marcus rzucił mi pobłażliwe spojrzenie.
– Chyba kompletnie mnie nie znasz, kotku, skoro tak mówisz – prychnął, a na jego usta wypełzł paskudny uśmieszek. – Ach, zapomniałem. Amnezja. Posłuchaj, nie obchodziły mnie uczucia tamtej dziewczyny, tylko dobro firmy. A Josh zawsze był konformistą, zawsze godził się w ciszy z tym, co inni dla niego robili. Nie zdziwiłbym się nawet, gdyby o wszystkim jakimś cudem wiedział, tylko nie poruszał tematu, mając nadzieję, że to zostało już dawno za nim. I wiesz… Ja też myślałem, że tak było.
Rzucił mi niezadowolone spojrzenie, które kompletnie zignorowałam. Czułam, że powinnam wyjść, zostawić go i wszystko sobie na spokojnie przeanalizować, bez konieczności ciągłego pilnowania twarzy, nie bardzo jednak wiedziałam, jak miałabym to zrobić. Ostatecznie, po bardzo krótkiej chwili namysłu, uznałam, że najprostszym sposobem będzie symulowanie kolejnego ataku paniki. Marcus tego nie wytrzyma i wyrzuci mnie z mieszkania, proste.
– To nie… Jak mogliście… O mój Boże. – Zasłoniłam sobie usta dłonią, cofając się o krok. Marcus zmarszczył brwi i przybliżył się do mnie. – Nie, nie mogę tak dłużej. Muszę… Przepraszam!
Odwróciłam się na pięcie, żeby stamtąd uciec, ale wtedy właśnie Marcus wykazał się niezłym refleksem. Męska ręka chwyciła mnie stanowczo za ramię i przyciągnęła z powrotem do niego, tak blisko, że oparłam się o niego plecami. A wiedziałam, żeby nie odwracać się do niego tyłem!
Szarpnęłam się, ale nic to nie dało. Marcus trzymał mocno.
– Puść, zwariowałeś?! – wykrzyknęłam, ponownie próbując się wyswobodzić. Zaklął i chwycił mnie również drugą ręką, tym razem w talii. – Co ty robisz, do diabła?!
– A co, mam ci pozwolić lecieć do Josha? – warknął mi do ucha. – Chcesz sobie z nim wszystko ładnie wyjaśnić? Po moim trupie, Josh nie może o tym wiedzieć! Nie powiedziałem mu, kiedy spławiłem tę dziewczynę i na pewno nie zamierzam pozwolić, żeby dowiedział się o tym teraz od jakiejś rozhisteryzowanej byłej blondynki. Odpuść, Mandy. Nie możesz…
– Pozostaje jeszcze kwestia romansu – przerwałam mu nieco histerycznie. – I sam fakt porzucenia ciężarnej kobiety. Jeśli uważasz, że przejdę nad tym do porządku dziennego, to grubo się mylisz! To jasne, że muszę z nim porozmawiać…!
– Na pewno nie teraz i na pewno nie będąc w takim stanie – zaprotestował stanowczo. Prychnęłam z lekceważeniem.
– I kto to mówi, największy fan mojego związku z Joshem…!
– O Boże, jaka ty jesteś irytująca. – Wreszcie przestałam się szarpać, gdy przyciągnął mnie jeszcze bliżej do siebie, a na karku poczułam jego gorący oddech. W następnej chwili gwałtownie odwrócił mnie do siebie przodem. – Nigdy jeszcze nie spotkałem drugiej tak upierdliwej kobiety jak ty!
A potem mnie pocałował.

33 komentarze :

  1. Wybacz, że nie na temat treści, ale po prostu MUSZĘ. Mam wrażenie, że Twoje szablony są o niebo lepsze, kiedy robisz je dla siebie niż na zamówienie. Nie mogę oderwać wzroku. *.* Jest boski. I te efekty na tytułach ramek i stron... Mega. :D Kocham takie kolory.

    Hmmm, to może mi podeślesz Utracony cel na maila w pdf-ie? ;> Poczytałabym sobie. bananaboom@vp.pl Z góry dziękuję!

    PS Wiesz, że masz wlączony antyspam? ;_;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, może coś w tym jest;] chociaż myślę, że to w dużym stopniu dlatego, że do swoich szablonów sama sobie wybieram zdjęcia, i nigdy nie wybieram takich o złej jakości czy jakichś... przeciętnych. Muszą mieć coś w sobie, żeby znalazły się w szablonie:) ale cieszę się, że się podoba, bo ja też jestem z niego nawet zadowolona;]

      A, nie ma problemu. Właśnie wysyłam:)

      Serio? Muszę usunąć...

      Całuję!

      Usuń
    2. Oj, Elle, Ty chyba nigdy siebie do końca nie zadowolisz... No nie? :D

      Dziękuję ślicznie, biorę się za czytanie!

      Usuń
    3. Haha, chyba coś w tym jest XD

      Mimo wszystko, przyjemnej lektury w takim razie życzę;)

      Usuń
  2. Granatowe szablony kojarzą mi się z Negatywem albo moim Dylanem :) W ogólnie nie wiem, czy wspominałam, ale Amber pasuje mi na Mandy, ma trochę... denerwujący wyraz twarzy :P Ale, o dziwo!, to jak najbardziej komplement xD

    Ha, wiedziałam, że to się tak skończy! Znaczy nie wiem, co będzie, gdy przestanie ją całować, ale że Marcus będzie próbował ją (ładnie mówiąc) wykorzystać, byłam właściwie pewna. Zdziwiłabym się, gdyby nie próbował xD Kurcze, niby jest trochę podobny do Ryana, obaj nie są tacy "wygładzeni" jak Josh, ale Marcus jest zupełnie inny od naszego gliniarza :P Jest coś, co jest w nim pociągające, chociaż nie lubię specjalnie przekleństw u facetów (kurcze, wiesz jak ja ostatnio przeklinam -.-), ale wydaje się w tym wszystkim taki szczery. Ryan jest również pewny siebie, ale wciąż czai się jakaś tajemniczość za nim, a właśnie taka szczerość Marcusa jest pociągająca. Btw, trzech na raz, och, tylko Josha wciąż mi trochę żal xD

    Mandy, królowa dramatu! Ha, już wiem dlaczego polubiłam w tym rozdziale Marcusa! Bo nie dał się nabrać (tak całkowicie) na jej grę. Josh się na to łapię, Ryan za dobrze ją zna, a Marcus jest widocznie niezłym bystrzakiem. No i co? Skoro on nie jest mordercą (jak twierdzi), a Mandy Josha nie kocha, to poczuje do niego mięte, he? ;>

    No, to w sumie tyle! Jak najbardziej czekam na kolejny rozdział tutaj :D Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Noo, mnie trochę też, i nawet myślałam, czy nie pokombinować z inną kolorystyką, ale ta ostatecznie najbardziej mi pasowała. I fakt, mnie też Amber pasuje na Mandy. O ile z Saszą mam mały problem, bo mam w głowie jej wygląd, którego nigdzie nie mogę znaleźć w rzeczywistości, o tyle Amber jest, jak dla mnie, wprost idealna;) nawet z takim wyrazem twarzy, a może właśnie z nim XD

      Haha, tego na razie nie zdradzę, ale o tym już w następnym rozdziale i mogę powiedzieć jedno - będą komplikacje XD no fakt, są trochę podobni, ale postaram się, żeby różnica między nimi stała się wkrótce jeszcze wyraźniejsza - ale cicho, nic więcej nie zdradzę;] hej, ja też przeklinam jak szewc, może dlatego nie przeszkadza mi to tak bardzo u innych XD ale wspominałam chyba kiedyś, że byłam w akurat takim nastroju, pisząc ten fragment, że przekleństwa po prostu musiały się tam znaleźć. Haha, no trzech, fakt, ale Josha jeszcze tak na straty nie spisuj ;>

      No fakt, Marcus nie jest głupi XD może i poczuje, ale przecież zostaje jeszcze Ryan, prawda?;]

      To się cieszę, bo tym bardziej mnie to dopinguje d pisania :D całuję!

      Usuń
    2. Kolorystyka jak najbardziej ok i pasuje klimatem do opowiadania :) Poza tym ja lubię granatowy/niebieski, dzisiaj się cała na niebiesko ubrałam o.O No widzisz, to ja mam podobnie, bo nie ma idealnej modelki, która pasowałaby mi na Sandrę, a dla Hanki od razu znalazłam idealną "twarz" :P

      Tutaj się ciągle coś komplikuje :P Właśnie mimo jakiegoś podobieństwa można łatwo ich rozróżnić, ale skoro podkreślisz różnice, to dobrze :) Poza tym, no nie ukrywajmy, im bardziej barwne postacie, tym przyjemniej się czyta :D No cóż, czasami trzeba sobie porzucać mięsem, na ludzką głupotę (i własną! xD) inaczej reagować nie potrafię :P

      Ha, ale ja i tak twierdzę, że ona i tak w końcu zostanie sama ;P Co nie oznacza, że w międzyczasie nie może namieszać w życiu uczuciowym całej tej wielkiej trójcy ;)

      Mogę dopingować, nie ma problemu, w końcu od zawsze dobrze mi się czyta Twoje teksty :) Może przez majówkę uda się coś napisać? ;>

      Usuń
    3. Właśnie też mi się tak wydawało:) a niebieski to mój ulubiony kolor, więc tym bardziej, całkowicie Cię rozumiem XD haha, no tak po prostu bywa niestety;)

      Taak, staram się^^ no to jeśli można, to dobrze. A jeśli się przyjemnie czyta, to tym bardziej się cieszę! U mnie niestety przeklinanie ma nieco bardziej chwiejne podstawy - chociaż fakt, że odkąd skończyłam studia, przeklinam i tak mniej;]

      Aaa, to już zobaczymy, bo chociaż mam jakieś tam plany co do końcówki, to w sumie sama jeszcze nie jestem w 100% pewna. Ale mieszać zamierzam jak najbardziej, mwahaha XD

      To się cieszym. Może, chociaż znając mnie, nie liczyłabym specjalnie. Na razie mam jakieś 3/4 strony ;>

      Usuń
  3. Tak to jest, jak człowiek nie ma czasu nawet na ukochane blogi zajrzeć... No ale cieszę się, że jest nowy rozdział, w końcu!

    Ścielę się i obiecuję skomentować, jak trochę więcej czasu się znajdzie,

    Psia <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, pewnie, sama ostatnio mam niewiele czasu na cokolwiek. Ale cieszę się, że się cieszysz:)

      Pewnie, spoko:)

      Całuję!

      Usuń
    2. Wiedziałam, ha!, no po prostu wiedziałam, że on ją pocałuje! Skąd? A nie wiem, po prostu podświadomie to czułam, ale mimo wszystko cieszę się, bo Marcus to taki typ faceta, który tygryski lubią najbardziej, mrau.
      Szczerze mówiąc, mam mętlik w głowie, bo jeśli nie Josh, nie Marcus zabił Dylan, no to kto? Albo dziewczę jeszcze żyję, albo... Wyjaśnisz mi, Elle, czemu mam pewne podejrzenia względem Ryana. Ach, te intrygi! No nic, jak zawsze z niecierpliwością czekam (i przy okazji szturcham paluchem, cobyś pisać nie przestawała).

      Ścielę się i całuję,
      Psia

      Usuń
    3. PS O, usunęłaś weryfikację obrazkową, ale fajnie :D

      Usuń
    4. Nie wiem, czy po następnym rozdziale też będziecie go lubić, ale mam nadzieję, że jednak tak ;> haha, ja tam nie mam pojęcia, czemu go podejrzewasz, przecież Ryan to taki dobry i otwarty chłopak;] uwielbiam intrygi XD no, jak widać pisanie idzie marnie, ale nic to, nowy rozdział niedługo się opublikuje!^^

      Też mi się podoba :D

      Całuję!

      Usuń
  4. Przeczytałam ponad 200 stron (od Akiry dostałam treść ;d) w niecałe dwa dni. Czułam jakbym czytała książkę, poważanie. Bardzo związałam się z Amandą, polubiłam Alexa i Zacha. Strasznie, strasznie lubię Marcusa, bo wydaje mi się postacią bardzo intrygującą, ciekawą, a dodatkowo teraz pocałował Mandy! I ten ich romans. No i podejrzenie Mandy, że to Marcus zabił Dylan. No i ten list "Nie można mu ufać. M.", tak to szło, prawda? Jestem pewna, że to Marcus napisał, więc Marcus nie może być tak zły. Chyba... Cassie jakoś mnie nie przekonała do siebie. Ale to postać poboczna, jak na razie, to się nią nie przejmuje.
    Wiesz, czytając pierwsze dwa rozdziały, to myślałam, że to będzie bardziej taka obyczajówka o tym, jak Amanda Adams odzyskuje pamięć. Myślałam, że będą takie przebłyski "o, pamiętam mamę", a tutaj taka sytuacja... Wow. Jestem naprawdę pod wielkim wrażeniem.
    Josh. Nie lubię go. Od samego początku, odkąd się pojawił, to nie pałam do niego sympatią.
    A, wiesz, co mnie drażni tutaj? Że ciągle zapominają o jej amnezji, to znaczy, tak mówią. Drażniące.
    Mimo wszystko jestem pod wielkim wrażeniem. Naprawdę. Czuję, że Negatyw, który mi wysłałaś pochłonę równie szybko, co to.
    Zastanawia mnie tylko jedna kwestia. Kiedy Amanda postanowi zadzwonić/pojechać do matki? Tak myślę, że skoro nie ufa Ryanowi, nie ufa Joshowi, ani tym bardziej Marcusowi... to kto mógłby powiedzieć jej prawdę, jak nie mama? Mogłaby coś sobie przypomnieć.
    Jestem ciekawa też kiedy Amanda pozna hasło do komputera i co tam jest... i te zdjęcie Ryana z ojcem Josha. Aaaa, tyle chciałabym wiedzieć.
    Zakochałam się w Utraconym celu. Poważnie.
    Moc całusów ślę!

    bezimienne-dziecko.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany, to bardzo mi miło! Zwłaszcza że ja ten tekst traktuję bardzo po macoszemu, co widać tu jak na dłoni. Taak, tak to szło, ale czy on to napisał... Ja tam nie wiem XD Marcus, czy ja wiem, czy on jest taki do lubienia, po następnym rozdziale możecie go znielubić, ale z drugiej strony możecie też Mandy, więc sama nie wiem. Cassie tu dużej roli raczej mieć już nie będzie, głównie odgrywała rolę nieświadomej trochę informatorki dla Mandy;)

      Ja też nie lubię Josha. Zrobiłam z niego straszne ciepłe kluchy, ale jeszcze spróbuję się zrehabilitować XD

      No wiem, wiem. Ale to pewnie dlatego, że ja zapominam^^

      A, temat matki wypłynie niedługo. Zresztą same zobaczycie.

      Hasło do komputera... Mogę zdradzić, że jeszcze trochę czasu minie, bo są na nim pewne... istotne rzeczy;] natomiast co do zdjęcia Ryana z ojcem Josha, coś tam się wyjaśni już niedługo;)

      To naprawdę mi miło, zwłaszcza że ja za nim nie przepadam:)

      Całuję!

      Usuń
  5. Przeczytalem obie oceny i moim zdaniem wydaje mi sie, że ta na OL jest takim czepianiem sie bez sesnu i streszczeniem fabuły czy charakterystyką postaci. TA z Weryfikatora sprawiła, że wszedłem na bloga zainteresowany. Jestem bardzo mile zaskoczony - blog rewelacja naprawdę. Bardzo podoba mi się jak piszesz i wiem, że będę tu bardzo często wchodził i czytał.

    A dla Ciebie ktora ocenaa była lepsza?
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, naprawdę mi miło, że chciało Ci się zajrzeć. Prawdę mówiąc, obydwie oceny coś mi dały, bo zdaję sobie sprawę, że Utracony nie jest idealny i mógłby być lepszy, gdybym się bardziej do niego przykładała. Tym bardziej cenię sobie każdą opinię na jego temat;)

      Całuję!

      Usuń
  6. Właśnie w tym momencie miałam sobie powtarzać słówka do matury ustnej z języka, ale co tam, nie było się w blogosferze jakiś rok - wszystko lepsze od nauki. Szukałam i szukałam czegoś sensownego do czytania, ale za każdym razem trafiałam na chłam, że po pierwszym akapicie tekstu (zazwyczaj Bimber, HP - którego fanką nie jestem :3, czy inne ałłtoreczkowate cuda) z grymasem bólu opuszczała blog w podskokach... Odwiedziłam w końcu Ciebie - Matko Polko Sprawdzająco! Świetny tekst, świetny styl, żywi bohaterowie, stałaś się moją gwiazdą blogosfery, aż chce się czytać i czytać, brak błędów, a nawet jeśli gdzieś coś, to i co z tego?! Chylę czoła. Fabuła mnie przekonuje. Bohaterowie. Szablon. Autorka tekstu. Wszystko. Jeju, dawno tak nikomu nie słodziłam... No, także tego, czekam na więcej :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, odpisuję po takim czasie, że mogę jedynie mieć nadzieję, że matura mimo to jakoś poszła;) jest mi naprawdę miło, że mnie odwiedziłaś i że chciało Ci się czytać tyle rozdziałów. Sama nie przepadam za opowiadaniami nie całkowicie autorskimi (i, co tu dużo kryć, unikam ich), dlatego ktoś, kto myśli podobnie jak ja, jest mi tym bardziej bliski;) w każdym razie cieszę się, że Utracony przypadł Ci do gustu, zwłaszcza że według mnie ma sporo niedociągnięć. A następny rozdział wkrótce;)

      Całuję!

      Usuń
  7. Hej !
    świetne opowiadanie . czytałam to z zapartym tchem .
    najlepsza była końcówka ;) mam nadzieję, że nas zaskoczysz:) kiedy następny rozdział ?
    Pozdrawiam i życzę weny !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, bardzo mnie Twoja opinia cieszy:) no, minęły ze dwa miesiące, ale mogę poinformować, że rozdział będzie po północy XD Całuję!

      Usuń
  8. Bardzo ciekawe, będę obserwować i wpadać. Lubię takiego typu opowiadania. Zapraszam do siebie http://destiny395.blogspot.com/ i czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  9. Informuję, że ocena Twojego bloga jest już gotowa i zapisana w wersjach roboczych. Opublikuje się jutro o 9 rano, więc informuję o tym już dziś, bo nie wiem, kiedy będę miała teraz czas, żeby to zrobić.
    Zapraszam więc do zapoznania się z nią i wyrażenia swojej opinii. Liczę też, że rozwiejesz wszelkie wątpliwości w niej zawarte ^^

    Ściskam,

    [oceny-opowiadan]

    OdpowiedzUsuń
  10. Najcudowniejszy styl i piękna płynność w pisaniu! Oczarowałaś mnie. Obrazy same malowały się w mojej głowie, a nie zawsze tak się zdarza, gdy czytam inne opowiadania.
    Pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, naprawdę cieszy mnie taka opinia:) całuję!

      Usuń
  11. Bardzo interesujące opowiadanie. Nawet nie masz jaką przyjemność mi zrobiło, kiedy go czytałam. Jest ciekawe, niekiedy zabawne. Naprawdę bardzo dobrze piszesz. Brawo !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli tylko sprawiło przyjemność, to bardzo się cieszę, bo przecież po to głównie jest publikowane;) tutaj akurat zbyt zabawnie chyba nie jest, pewnie bardziej bywało w moim drugim tekście, ale ja tam nigdy nie potrafię napisać czegoś w stu procentach na poważnie;) dzięki i całuję!

      Usuń
  12. z całym szacunkiem, twoje szablony są bardzo ładne, ale tutaj przesadziłaś. ramki są identyczne jak na Butter Hill...

    OdpowiedzUsuń
  13. PISZ! :D CHCĘ ROZDZIAŁ!
    Obiecaj mi, proszę, że dodasz coś w lipcu, bo znowu zdążyłam zapomnieć połowę wątków xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już, już piszę! I obiecuję, bo rozdział będzie po północy XD nie bój, ja też zdążyłam pozapominać, dlatego ten następny zbyt wielu ich nie poruszy^^

      Usuń
  14. Wydawało mi się, że komentowałam. Skleroza.

    Marcus będzie chciał wykorzystać Amandę, ale ta zapewne w ostatnim momencie... złamie mu nos. No chyba, że będzie chciała pójść z nim do łóżka. Już raz spędzili noc.
    Marcus lubię bardziej niż Ryana.
    Ryan to taki cwaniaczek, chce się wybielić. Gra na dwa fronty.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też lubię bardziej Marcusa, ale sama nie wiem, dlaczego, bo żaden z nich nie jest ani w stu procentach szczery z Mandy, ani nie ma nieskazitelnego charakteru, w gruncie rzeczy są trochę do siebie podobni. A co do tego wykorzystywania Amandy... Haha, okaże się w następnym rozdziale;) a Wasze teorie na temat Ryana nieustannie mnie cieszą, bo też to postać, której non-stop zmieniam koncepcję XD

      Całuję! ;*

      Usuń
  15. Dzień dobry, przybywam z nieco spóźnioną odpowiedzią dla Elle :)
    1. Ja z zasady nie zwracam uwagi na przeterminowanie, chyba że wynosi ponad kwartał, wtedy zwracam się z pytaniem do Autora ;)
    2. Oczywiście, punkt o szablonie i dodatkach zawsze piszę na samym końcu ;)
    Pozdrawiam,
    corriente

    OdpowiedzUsuń